Zaognia się konflikt między obozem prezydenckim a rządowym w sprawie nominacji na pierwszy stopień oficerski 136 przyszłych oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Tomasz Siemoniak, minister koordynator służb specjalnych, stwierdził, że współpracownicy Karola Nawrockiego "pogrążają prezydenta niemądrymi sugestiami". "Po co to kręcenie" - zapytał, odnosząc się do wypowiedzi Marcina Przydacza, szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, która padła na antenie RMF FM.

REKLAMA

  • Zaostrza się konflikt między prezydentem a rządem w sprawie nominacji 136 przyszłych oficerów SKW i ABW.
  • Tomasz Siemoniak zarzucił współpracownikom prezydenta wprowadzanie głowy państwa w błąd i podkreślił, że procedura nominacji jest od lat jasna i nie wymaga negocjacji.
  • Marcin Przydacz z Kancelarii Prezydenta RP zaprzeczył, jakoby prezydent odmówił nominacji.
  • Polityk oskarżył rząd o zablokowanie rozmów z prezydentem i manipulowanie tematem nominacji dla odwrócenia uwagi od innych spraw.
  • Spór wybuchł po decyzji prezydenta i publikacji filmów w mediach społecznościowych przez Donalda Tuska, a także Karola Nawrockiego, wzajemnie oskarżających się o blokowanie nominacji i łamanie konstytucji.
  • Ciekawe informacje z Polski i świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.

"Pogrążają prezydenta niemądrymi sugestiami, że miałby on z szefami służb specjalnych (wszystko to oficerowie) dyskutować o 'formule nominacji' ich podwładnych na pierwszy stopień oficerski" - tak zaczyna się wpis Tomasza Siemoniaka, który pojawił się na platformie X. Członek Rady Ministrów w ten sposób postanowił skomentować słowa Marcina Przydacza, dzisiejszego Gościa Krzysztofa Ziemca w RMF FM.

W dalszej części wpisu minister przekonuje, że formuła nominacji na pierwszy stopień oficerski jest prosta od lat. Kandydaci najpierw kończą kursy, by później zdać egzaminy. Jeśli spełniają wymogi, to szef służby składa wniosek o nominację na stopień oficerski. "O czym tu dyskutować, co miałby prezydent negocjować? Wybierać po nazwisku? To nie kandydaci na generałów, to przygotowani kandydaci na oficerów. Oczywiście może odmówić podpisu, co właśnie zrobił. Jako pierwszy prezydent w historii robiący coś takiego" - zaznacza Siemoniak i w kolejnych zdaniach twierdzi, że kancelaria prezydencka wiedziała, że uroczystość dla awansowanych była planowana na piątek 7 listopada.

"Brak podpisu miał jasne skutki. Zresztą, o czym już pisałem, wśród precyzyjnie wskazanych przez szefa kancelarii prezydenta tematów do 'odpraw' z szefami służb absolutnie nie było kwestii nominacji oficerskich. Po co to kręcenie" - spytał członek rządu.

Przydacz oskarża rząd o kłamstwo

Wypowiedź Tomasza Siemoniaka należy czytać w kontekście słów, które pojawiły się dziś w Gościu Krzysztofa Ziemca w RMF FM.

Prezydent nie odmówił nominacji 136 osobom. To nieprawda, kłamstwo. Premier Tusk wstaje i się zastanawia, jak Polaków kolejny raz okłamywać każdego jednego dnia (...). Nie było ustalonej daty nominacji, nie ma odmowy nominacji. Jest dyskusja na temat tego, jak te nominacje mają być prowadzone - mówił Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP.

Tłumaczył, że nominacje miały być tematem spotkania prezydenta z szefami służb. Zostali zaproszeni do pana prezydenta, było umówione spotkanie i nie przyszli. Nawet nie poinformowali o tym, że nie przychodzą. Później się okazało, że premier Tusk zakazał im przychodzenia do prezydenta - wskazał.

Przydacz precyzował później, że rozmowy miały dotyczyć tego, "kiedy i jakie nominacje, w jakiej formule" zostaną wręczone. Jak się nie chce rozmawiać z prezydentem, to niech się nie dziwią, że nie ma nominacji. Natomiast po co to robią? Między innymi po to, żebyśmy my nie rozmawiali o (projekcie - przyp. RMF FM) ustawy o obniżeniu prądu - ocenił polityk.

Na temat nominacji wypowiedział się też w sieci rzecznik rządu Adam Szłapka. "Podpisywanie nominacji oficerskich to konstytucyjny obowiązek Prezydenta - zaszczytny, ale obowiązek. Nie łaska, nie dobra wola, nie kaprys" - zaznaczył. "Tak, jak ambasadorów" - skomentował wpis Radosław Sikorski, szef MSZ-u.

Bitwa na filmiki w sieci

Cała sprawa zrobiła się głośna po filmiku, który w piątek w sieci opublikował premier Donald Tusk. Szef rządu w którym zarzucił prezydentowi, że ten zablokował nominacje. Jak ocenił, to "dalszy ciąg wojny prezydenta z polskim rządem".

eby by prezydentem, nie wystarczy wygra wyborw. pic.twitter.com/VibFYrLe0a

donaldtuskNovember 7, 2025

Do sprawy - również w nagraniu na X - odniósł się prezydent Nawrocki. Żeby być premierem, nie wystarczy wrzucanie postów na X; trzeba jeszcze umieć rządzić i stawiać państwo ponad partyjne interesy. Pan premier w swoim stylu skłamał i nie wyjaśnił, co wydarzyło się naprawdę - zarzucił Tuskowi Nawrocki.

Prezydent powiedział, że "Donald Tusk podjął decyzję, że szefowie służb specjalnych mają zakaz spotykania się z prezydentem RP". Odmówiono udzielenia istotnych informacji dotyczących bezpieczeństwa państwa przedstawicielowi prezydenta podczas posiedzenia Kolegium ds. służb specjalnych. Odwołano 4 moje spotkania z szefami służb - to właśnie na nich miały zostać omówione kluczowe kwestie dla bezpieczeństwa Polski; miały też zapaść decyzje dotyczące nominacji oficerskich - zaznaczył Nawrocki.

Na te zarzuty prezydenta zareagował w piątek wieczorem w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie Tusk. Wolałbym, żeby nie mijał się z prawdą i także, żeby znał konstytucję, swoje kompetencje, kompetencje premiera i rządu - może się w przyszłości tego nauczy - powiedział. Reakcja prezydenta nie jest ani zgodna z prawdą, ani nie ma żadnego uzasadnienia - oświadczył szef rządu.

eby by premierem, nie wystarczy wrzucanie postw na X. Trzeba jeszcze umie rzdzi i stawia Pastwo ponad partyjne interesy.Bezpieczestwo Polakw nie ma barw partyjnych, premierze rzdu bezprawia. https://t.co/02IfBVyYah pic.twitter.com/GB9WHu2Ejt

NawrockiKnNovember 7, 2025

Są formaty przewidziane konstytucją i ustawami, kiedy prezydent spotyka się z ministrami - ma takie możliwości, jak Rada Bezpieczeństwa Narodowego, Rada Gabinetowa, a przedstawiciel prezydenta uczestniczy w każdym Kolegium ds. służb specjalnych. Nie ma żadnego powodu, i nigdy nie pozwolę na to, by naruszano, czy wręcz łamano zasady konstytucyjne. Prezydent w Polsce nie jest od tego, żeby wzywać ministrów czy urzędników państwowych, którzy są podlegli rządowi - stwierdził szef rządu.