Zaczęło się od niewielkiej grupy znajomych, potem dołączyli znajomi znajomych, ich bliscy, sąsiedzi. Aż... w pewnym momencie trochę wymknęło mi się to spod kontroli - mówi nam pan Daniel, organizator charytatywnej zbiórki dla Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu. Tyle tylko, że w tym wypadku taki brak kontroli może jedynie cieszyć, bo do akcji zbierania funduszy dla krakowskiego szpitala włączają się nowe osoby, a na konto fundacji wpływają kolejne pieniądze.

REKLAMA

Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie to największa tego typu placówka na południu Polski. Dysponuje blisko 500 łóżkami, ma cztery odziały intensywnej terapii oraz siedem sal operacyjnych. Na oddziałach szpitala leczy się około 32 tys. pacjentów.

Pacjenci to - jak czytamy na stronie Zbiórka dla Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu - "dzieci w ciężkich stanach, skrajne wcześniaki, maluchy chore onkologicznie. Innymi słowy: dzieci z zaburzeniami odporności, dla których COVID-19 może okazać się śmiertelny!"

USD w Krakowie jest szpitalem, w którym mają być operowani pacjenci ze stwierdzonym COVID-19. "Dlatego już teraz w szczególny sposób musimy zadbać o ich bezpieczeństwo" - tłumaczy podpisany pod apelem na stronie zbiórki personel Bloku Operacyjnego i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

W obecnej sytuacji to personel szpitalny jest obarczony największym ryzykiem transmisji wirusa. Tylko dzięki odpowiednim środkom ochrony osobistej są w stanie zapewnić profesjonalną i bezpieczną opiekę naszym pacjentom. Niestety, w szpitalu już teraz brakuje niezbędnych do pracy środków ochrony osobistej.

Nic więc dziwnego, że na apele pracowników szpitala reagują już kolejne osoby, organizowane są kolejne zbiórki. A niemal każda z nich błyskawicznie roznosi się w sieci.

Od 5 do 1500 zaangażowanych osób

Tak też było z inicjatywą pana Daniela.

Wraz z rodziną i przyjaciółmi prowadzę zbiórkę dla Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu. To grupa na Facebooku, gdzie organizowane są licytacje - opowiada nam pan Daniel. Początkowo było nas niewielu, ale w ciągu 5 tygodni naszej akcji dołączyło do nas blisko 1500 osób. Dwa tygodnie temu połączyliśmy siły z dyrekcją szpitala i Fundacją "Licytuję Pomagam".

Do dziś na konto fundacji wpłynęło już prawie 35 tys. złotych.

Wspaniałe kobiety - pielęgniarki ze szpitala dziecięcego

A wszystko zaczęło się od rozmów z koleżankami, które są pielęgniarkami w szpitalu w Prokocimiu - przyznaje pan Daniel. W czasach pandemii, gdy my zostajemy w domu, one ruszają na pierwszy front walki. Front, na którym brakuje często podstawowych rzeczy.

Te wspaniałe kobiety każdego dnia, idąc do pracy, żegnają się ze swoimi rodzinami ze świadomością, że wirus może pojawić się na oddziale i przez 2 tygodnie nie zobaczą swoich bliskich: dzieci, mężów, rodziców. Boją się, ale idą. Idą, ponieważ w szpitalu są mali pacjenci, którymi się opiekują, którym podają leki, czuwają obok ich łóżek - mówi z przecięciem pan Daniel i dlatego - jak przekonuje, nie możemy siedzieć w naszych domach i czekać aż to wszystko samo minie. Robimy wszystko, aby ich wspomóc rzeczowo ale i psychicznie, bo nasza akcja dodaje im skrzydeł.

Aż serce rośnie!

O tym, że takie wsparcie, taka pomoc jest bardzo ważna dla personelu pracującego w szpitalu mówi wprost rzeczniczka Katarzyna Pokorna-Hryniszyn Rzecznik Prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Dzięki takim akcjom wraca nadzieja, a praca placówki jest możliwa w dobie kryzysu i pandemii koronawirusa. Aż serce rośnie - przyznaje ze wzruszeniem.

Zawsze powtarzam, że w naszym szpitalu mamy wspaniałych lekarzy i wspaniałe pielęgniarki. A teraz mamy na to dowód.

Dzięki akcji poznałem wspaniałych ludzi

Na stronie Zbiórka dla Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu można brać udział w licytacjach, z których pieniądze wpłacane są na konto fundacji (szczegóły znajdziecie na TUTAJ). Chętnych nie brakuje. Wpierają nas też znane krakowskie osobistości - opowiada pan Daniel. Publikują nasze posty na swoich fanpage’ach, przekazują przedmioty do licytacji.

Jeśli tylko możemy, wylicytowane przedmioty rozwozimy sami po Krakowie. Przed pracą, w drodze do domu. Bywa, że mam wypełniony cały bagażnik - mówi z uśmiechem pan Daniel.

W czasie naszej akcji poznajemy wspaniałych ludzi. W pierwszych dniach akcji dowiedziałem się na przykład, że jedna z moich sąsiadek szyje maseczki i chce je przekazać dla szpitala. Udało mi się z nią skontaktować i na pytanie: czy mogłaby szyć maseczki dla szpitala dziecięcego od razu się zgodziła. Pani Izabela wraz siostrą uszyła już kilkaset maseczek bawełnianych - opowiada pan Daniel.

Do tej pory - wylicza pan Daniel - udało się przekazać szpitalowi 1000 maseczek jednorazowych, 325 litrów płynów do dezynfekcji, 3 telefony stacjonarne bezprzewodowe poprawiające komunikacje pomiędzy oddziałami, 137 sztuk okularów ochronnych

225 sztuk przyłbic ochronnych, kilkaset maseczek bawełnianych uszytych przez panią Izabelę.

Czego potrzebuje szpital?

A jak wygląda proces przekazywania pieniędzy, zakupów? Licytujący wpłacają pieniądze na konto Fundacji Licytuje-Pomagam. Ona kontaktuje się z np. z paniami z bloku operacyjnego i pyta, co w danym momencie jest potrzebne - tłumaczy nam rzeczniczka Katarzyna Pokorna-Hryniszyn Rzecznik Prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. I wtedy - jak dodaje - "pada np. hasło, że potrzebne są jednorazowe laryngoskopy". Wtedy panie pielęgniarki razem z fundacją wyszukują odpowiedni sprzęt z atestem i certyfikatem i Fundacja Licytuje Pomagam zakupuje dany sprzęt - wyjaśnia.

W szpitalu w tej chwili brakuje przede wszystkim fartuchów barierowych, w których personel może pójść do osoby podejrzanej o zakażenie koronawirusem. To jest taki największy problem, ponieważ ciężko jest je dostać. O ile środki na to są, bo społeczeństwo pięknie wpłaca pieniądze i moglibyśmy to kupić, to niestety ciężko je dostać od ręki, nie przyjeżdżają do nas z dnia na dzień - mówi rzeczniczka.

Współpraca: Przemysław Błaszczyk, RMF MAXXX