"Znałem notatkę ABW ws. Amber Gold, została mi zreferowana przez urzędnika uprawionego do analizowania takich dokumentów, ale nie kłamałem" - tak Donald Tusk tłumaczy się z własnych słów z połowy sierpnia. Powiedział wtedy, że późną wiosną i wczesnym latem nie miał od służb żadnych informacji o Amber Gold, które wykraczałby poza to, co pisały media.

REKLAMA

W ubiegłym tygodniu okazało się jednak, że na biurko premiera trafił raport Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, w którym ta przestrzegała przed przestępczą działalnością spółki.

Najnowsze tłumaczenia premiera wydają się co najmniej dziwne. Donald Tusk przyznał wprawdzie, że notatkę poznał, bo została mu zreferowana, ale równocześnie przekonywał, że nie pogłębiła ona jego gazetowej wiedzy o Amber Gold. Zakres notatki czy istota tej notatki dotyczyła pewnego szczegółowego zdarzenia i to zdarzenie nie miało żadnego wpływu na moją ocenę, czym jest Amber Gold i jaką reputację ma jego właściciel - mówił na konferencji prasowej szef rządu.

To "szczegółowe zdarzenie" to - według naszych informacji - podejrzenie, że w skarbcu, w którym miało być złoto klientów Amber Gold, tego złota nie ma. O tym akurat gazety w tym czasie nie donosiły. Z kolei na pytanie, czy wiedział o zniknięciu kruszcu, Tusk nie odpowiedział, a rzecznik rządu szybko zakończył konferencję.

Wyjaśnieniu tych rozbieżności na pewno posłużyłoby ujawnienie sławetnej notatki. Premier twierdzi, że jest "za". Ruch należy więc teraz do ABW.

PiS domaga się komisji śledczej

Słynna konferencja prasowa, przez którą premier musi się teraz tłumaczyć, miała miejsce 14 sierpnia. Tusk zapewniał wtedy, że odradzając swojemu synowi współpracę z prezesem Amber Gold Marcinem P., nie kierował się informacjami z tajnych źródeł na temat tej firmy. Twierdził, że nie "uzyskał ze strony służb państwowych żadnych informacji, których celem było ostrzeżenie jego syna". Sugestia, że mogłem mieć tajne informacje i uprzedzałem syna, jest, delikatnie mówiąc, niemądra, a nawet nieprzyzwoita. (…) W czasie, o którym rozmawiamy, a więc późną wiosną, wczesnym latem, żadna z informacji, jakie otrzymywałem, nie wykraczała poza to, o czym media informowały dość szeroko - przekonywał premier.

Tymczasem w ubiegły czwartek w Sejmie podczas debaty na temat Amber Gold szef MSW Jacek Cichocki powiedział, że ABW 24 maja przygotowała niejawny materiał informacyjny, który przekazała do najważniejszych osób w kraju, w tym również do premiera. Jak mówił Cichocki, Agencja informowała o swoich podejrzeniach wobec spółki, wskazując, że Amber Gold może opierać działalność na mechanizmie tzw. piramidy finansowej, a także, że środki z Amber Gold mogą być wyprowadzane, niezgodnie z zasadą funkcjonowania spółki, m.in. na działalność grupy OLT.

Z powodu tych rozbieżności posłowie PiS zapowiedzieli we wtorek ponowne złożenie wniosku o powołanie komisji śledczej ws. Amber Gold. Poprzedni został odrzucony w Sejmie głosami koalicji. To (relacja szefa MSW nt. notatki ABW - RMF FM) jest dowód na to, że - mówiąc oględnie - prezes Rady Ministrów oszczędnie gospodaruje prawdą. W związku z tym dzisiaj po raz drugi składamy wniosek o powołanie komisji śledczej. Poprzedni wniosek uzupełniliśmy o punkt o treści: zbadanie, jakie informacje zawierała notatka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z dnia 24 maja 2012 roku skierowana m.in. do prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska i czy jego reakcja na te informacje była poważna i właściwa - mówił na konferencji prasowej szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.