Trener reprezentacji Walii Robert Page nie krył, że denerwuje się przed wtorkowym meczem w Cardiff z Polską o awans do mistrzostw Europy. "Jednak piłkarze wyglądają na zrelaksowanych i to mnie uspokaja" - przyznał.

REKLAMA

Skłamałbym, gdybym powiedział, że się nie denerwuję, przecież jestem tylko człowiekiem. Jednak piłkarze wyglądają na bardzo zrelaksowanych i to mnie uspokaja - powiedział selekcjoner "Smoków" na konferencji prasowej.

Piastujący funkcję trenera kadry od 2020 roku 49-latek z uznaniem wypowiadał się o reprezentacji Polski.

Wiemy doskonale, że Polska ma mnóstwo jakości, ma też nowego menedżera. Na pewno rywale przyjechali do Cardiff po awans. Ale skupiamy się głównie na sobie. Powtórzę to, co mówiłem przed meczem z Finlandią (4:1 - red.), że jeśli zagramy na miarę swoich możliwości, umiejętności, skutecznie, z odpowiednią intensywnością, to o wynik możemy być spokojni - zaznaczył.

Page docenia też klasę kapitana Biało-Czerwonych Roberta Lewandowskiego.

To fantastyczny gracz, darzymy go szacunkiem, ale... na tym koniec. Przeanalizowaliśmy, jak gra, pokazaliśmy naszym obrońcom jego mocne i słabe strony. Lewandowski i jego koledzy są dobrzy, ale naszym zawodnikom też niczego nie brakuje... - nadmienił.

Walijski szkoleniowiec przyznał, że jednym ze źródeł ostatnich dobrych wyników jego drużyny jest odmłodzenie składu, na jakie zdecydował się po mundialu w Katarze.

Myślę, że obecny zespół ma więcej zdrowia, a młodsze nogi robią swoje. Mieliśmy szansę zobaczyć w Katarze, że młodsze, bardziej atletyczne ekipy, jak np. Kanada, Maroko i USA, sprawiały faworytom sporo kłopotów. Stąd my też poszliśmy nieco w tym kierunku i myślę, że dobrze na tym wyszliśmy - tłumaczył.

Podkreślił też, że w zespole panuje świetna atmosfera, a on ma wspaniały kontakt z piłkarzami.

Mam świetne relacje z zawodnikami, dużo uwagi temu poświęcam, bo wiem, jakie to ważne. Ważne też, że piłkarze akceptują moje pomysły, że nasza gra im się podoba, że lubią sposób, w jaki staramy się grać - dodał.

Jeśli Walia pokona Polskę i awansuje do Euro 2024, będzie to pierwszy od lat taki sukces bez piłkarza-talizmana Garetha Bale'a w składzie.

Na pewno bez niego nie zagralibyśmy w mistrzostwach świata w Katarze, na co czekaliśmy 64 lata, ale on bez swoich kolegów z zespołu też nie wystąpiłby w imprezie tej rangi. To dobrze obrazuje, jaką pracę wykonaliśmy i jak daleko zaszliśmy, że Garetha nie ma z nami, a my jesteśmy o jeden mecz od awansu do kolejnej wielkiej imprezy - zwrócił uwagę Page.

Jak wspomniał, teraz odpowiedzialność za wyniki rozkłada się na większej grupie piłkarzy, a on ma spory wybór.

Poszerzyliśmy kadrę, mamy większe możliwości wyboru. To zawsze ułatwia zadanie, choć przed spotkaniem z Polską, jak przed każdym innym, musimy dopasować jedenastkę do naszego planu gry. Ale mamy głębię składu i to cieszy - powiedział.

Page nie ukrywał też, że jego drużyna ćwiczy rzuty karne.

Bylibyśmy głupcami i ignorantami, gdybyśmy tego nie robili. Musimy być gotowi na takie rozwiązanie, co nie oznacza, że nie wierzymy, iż stać nas na zwycięstwo wcześniej - zauważył.

"Magiczne wąsy" Connora Robertsa

W wygranej i awansie gospodarzom mają też we wtorek pomóc "magiczne wąsy" Connora Robertsa i kibice, zwani "czerwoną ścianą", którzy w komplecie zapełnią stadion.

Obrońca Leeds United, od kiedy zapuścił w tym roku wąsy, jeszcze nie przegrał. Wiemy o tym przesądzie, ale chyba najważniejsze, żeby to podobało się jego żonie. A jeśli nam trochę pomoże, to się nie pogniewamy - przyznał z uśmiechem trener.

A nasi kibice? Wiadomo, że są fantastyczni, niesamowici. Nie jestem zaskoczony atmosferą, jaką stworzyli w czasie meczu z Finlandią, bo nie różniła się niczym od innych spotkań. Z 23 spotkań na Cardiff City Stadium nie przegraliśmy 20, to świetny bilans. Przy naszych fanach naprawdę stać nas, żeby góry przenosić - powiedział Page.

Walia nie przegrała żadnego z siedmiu ostatnich pojedynków o stawkę, a szczególnie dobrze radzi sobie właśnie na klubowym obiekcie swojego kapitana Aarona Ramseya. Jesienią pokonała na nim Chorwację (2:1) i zremisowała z Turcją (1:1), a w czwartek w półfinale baraży nie dała szans Finlandii (4:1).

W Walii trwa debata, czy kadra narodowa powinna grać na tym obiekcie, który liczy 33 280 kibiców miejsc, czy dwa razy większym Principality (d. Millenium) Stadium. Jednak świetna seria na Cardiff City Stadium, gdzie w grupowych eliminacjach trzech edycji ME wygrała tylko w czerwcu zeszłego roku Armenia (4:2), sprawiła, że to ten obiekt nazywany jest teraz "domem reprezentacji".

Poza Armenią, zespół narodowy pod wodzą Page'a pokonały na tym obiekcie jeszcze tylko Holandia (2:1) i Polska (1:0) w Lidze Narodów.

Ciekawe, czy to będzie dobry, czy zły omen, że w tym wąskim gronie jest Polska... - zastanawia się stacja BBC.

Wtorkowe spotkanie na Cardiff City Stadium rozpocznie się o godz. 20.45.