Dp 24 wzrosła liczba osób, które zginęły dziś rano w ukraińskiej miejscowości Jarowa w obwodzie donieckim w rejonie kramatorskim. Na cywilów spadła rosyjska bomba. "To brutalny rosyjski nalot bombą lotniczą na wiejską miejscowość. Bezpośrednio na ludzi. Zwykłych cywilów" - poinformował prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Szef donieckiej obwodowej administracji wojskowej powiadomił natomiast, że ofiary to osoby, które czekały na wypłatę emerytur, stojąc w kolejce.
We wtorek doszło do rosyjskiego nalotu na Jarową w obwodzie donieckim w Ukrainie. Na wieś spadła bomba, zabijając co najmniej 24 osoby i raniąc 19 kolejnych.
"Rosjanie zaatakowali ludzi oczekujących na wypłaty emerytur. To nie są działania wojenne, to zwykły terroryzm" - napisał w komunikacie Wadym Fiłaszkin, szef donieckiej obwodowej administracji wojskowej.
Prezydent Ukrainy złożył kondolencje rodzinom i bliskim ofiar, zamieszczając dramatyczne nagranie ukazujące miejscowość tuż po tragedii.
"Brak słów... (...). Takie rosyjskie ataki nie mogą pozostać bez odpowiedniej reakcji ze strony świata. Rosjanie nadal niszczą ludzkie życia, unikając jednocześnie nowych, surowych sankcji i kolejnych silnych ciosów. Świat nie może milczeć. Świat nie może pozostać bezczynny. Potrzebna jest reakcja Stanów Zjednoczonych. Potrzebna jest reakcja Europy. Potrzebna jest reakcja G20. Potrzebne są zdecydowane działania, aby Rosja przestała siać śmierć" - napisał Wołodymyr Zełenski.
Według przedstawicieli lokalnych władz ofiar może być więcej. Na miejscu ostrzału pracują służby ratunkowe.