Od blisko pół wieku reprezentacja Polski czeka na to, by wygrać swój pierwszy mecz na mistrzostwach świata. Udało się to jedynie drużynie Kazimierza Górskiego w 1974 roku. Od tego czasu marzeniem pozostaje choćby remis, choć przeważnie po prostu przegrywamy, jak to miało miejsce za każdym razem w XXI wieku.

REKLAMA

Reprezentacja Kazimierza Górskiego jechała na turniej do RFN pokrzepiona zdobyciem olimpijskiego złota w 1972 roku, ale oczywiście świat olimpijskiej piłki był wtedy światem tzw. amatorów. Nasi piłkarze "amatorami" byli tylko z nazwy. Tak określała ich władza ludowa, co jednak nie miało wiele wspólnego z rzeczywistością.

Igrzyska były więc zupełnie innym wyzwaniem niż mundial. Pierwszy mecz pozostawał niewiadomą, a graliśmy z wielką Argentyną. Sukces był ogromny, bo skazywani na porażkę Polacy wygrali 3:2. Już po 8 minutach było 2:0! Ostatecznie dwie bramki strzelił Grzegorz Lato, a jedną Andrzej Szarmach. Jak to się wszystko w tamtym roku skończyło? Kibice na pewno pamiętają.

Seria bezbramkowych remisów na inaugurację

Mecz na wodzie z 1974 roku z Frankfurtu ma znaczenie, bo cztery lata później w swoim pierwszym spotkaniu na turnieju w Argentynie zagraliśmy z RFN. Wielki rewanż, wielkie oczekiwania, piłkarski hit! Skończyło się skromnym 0:0 po niezbyt ciekawej i wciągającej grze. Tamto spotkanie otwierało całe mistrzostwa. Niemcy byli przecież obrońcami tytułu. Biało-czerwoni ostatecznie zakończyli turniej na miejscach 5-6, co określono wtedy jako ogromną porażkę.

Mundial w Hiszpanii z 1982 roku pozostaje jednym z najwspanialszych wspomnień polskiego piłkarstwa, ale tam sukces rodził się w bólach. Biało-czerwoni w swoim pierwszym meczu znów grali z potęgą i skończyło się ponownie bezbramkowym remisem. Tym razem mierzyliśmy się z Italią. Wynikiem 0:0 zakończyło się także nasze drugie grupowe spotkanie z Kamerunem i dopiero po przerwie trzeciego starcia z Peru worek z bramkami się rozwiązał (wygraliśmy 5:0). Do kraju piłkarze ostatecznie wrócili z brązowymi medalami.

Wspaniałą erę polskiego futbolu zakończył mundial w Meksyku. W Monterrey zaczynaliśmy od pojedynku z Marokiem... i tu ponownie nie padły bramki. Tamte mistrzostwa skończyliśmy szybko po porażce 0:4 z Brazylią w 1/8 finału. Jedynym wartym zapamiętania spotkanie grupowe zwycięstwo nad Portugalią po golu Włodzimierza Smolarka.

Porażki w XXI wieku

Po 16 latach na najważniejszą piłkarską imprezę wróciliśmy w 2002 roku. Zaczynaliśmy od meczu ze współgospodarzem mistrzostw: Koreą Południową. Pokrzepieni świetnymi eliminacjami w wykonaniu drużyny trenera Jerzego Engela oraz jego mocnymi wypowiedziami przed turniejem liczyliśmy na dużo, ale szybko zeszliśmy na ziemię. Koreańczycy, których mieliśmy łatwo pokonać, dali nam lekcję gry i wygrali z nami 2:0.

Bliźniaczo wyglądał rok 2006 i mundial w Niemczech. Rywalem był Ekwador i znów nadzieje były duże. Co jak co, ale z Ekwadorem to wygramy. Szczególnie, że nieco wcześniej ograliśmy ich w sparingu. Skończyło się ponownie 0:2.

Po kolejnej 12-letniej przerwie wróciliśmy na salony w roku 2018, by w pierwszym spotkaniu grupowym zmierzyć się z Senegalem. Tu przynajmniej udało się strzelić w końcówce bramkę za sprawą Grzegorza Krychowiaka, ale ponownie sami straciliśmy dwa gole i przegraliśmy zasłużenie, pozbawieni pomysłu na to, jak sforsować obronę rywali.

Rozczarowania również na Euro

Nadziei na dobrą inaugurację nie dają też mistrzostwa Europy. W 2008 roku przegraliśmy z Niemcami 0:2, a w 2012 na PGE Narodowym zremisowaliśmy z Grecją 1:1. W tamtym spotkaniu czerwoną kartkę obejrzał Wojciech Szczęsny, a Przemysław Tytoń obronił rzut karny. Na Euro 2020 nie daliśmy sobie z kolei rady ze Słowakami. Przegraliśmy 1:2 po słabym spotkaniu.

Jedynym światełkiem w tym ciemnym tunelu pełnym remisów i porażek pozostaje rok 2016, Euro we Francji i drużyna trenera Adama Nawałki. Zwycięstwo nad Irlandią Północną po golu Arkadiusza Milika pozwoliło nam uwierzyć w wyjście z grupy. Turniej zakończyliśmy wtedy na ćwierćfinale.