Dawid Kubacki od początku sezonu był właścicielem żółtego plastronu lidera Pucharu Świata w skokach narciarskich. Teraz Polaka prześcignął Halvor Egner Granerud. Norweg po lotach w Bad Mitterndorf wypracował sobie 112 punktów przewagi nad reprezentantem Polski. Czy Kubackiemu uda się odrobić te straty?

REKLAMA

Halvor Egner Granerud od rozpoczęcia Turnieju Czterech Skoczni, a więc już od ponad miesiąca, zachwyca formą. Norwegowi do zwycięstwa w turnieju doszło łącznie sześć wygranych w Pucharze Świata (Oberstdorf i Garmisch-Partenkirchen w Niemczech, Bischofshofen w Austrii, Zakopane i dwa razy Bad Mitterndorf w Austrii). Co więcej, w tym czasie Granerud nie zszedł z podium pucharowych zawodów. Łącznie, licząc od konkursu w Oberstdorfie, który odbył się 29 grudnia ubiegłego roku, na 1000 możliwych do zdobycia pucharowych punktów wywalczył aż 900. To monstrualny wynik.

Przy takiej formie trudno mówić o pościgu za rozpędzonym Norwegiem, który z Bad Mitterndorf wyjechał z przewagą 112 punktów w klasyfikacji generalnej sezonu. Kubacki po tym, jak zajmował na skoczni Kulm 10. i 17. pozycję, zamienił się ze ściganego w ścigającego. Może to mieć swoje dobre strony, bo nowa perspektywa nie musi się okazać prosta dla Graneruda.

Kalendarz wydaje się jednak nie sprzyjać Polakowi, bo do końca sezonu mamy jeszcze cztery konkursy lotów, a w nich powinna rysować się przewaga Norwega. Bardzo ważne będą więc zbliżające się zawody w niemieckim Willingen. Tam rozegrane zostaną dwa konkursy indywidualne i Kubacki musi zrobić wszystko, by zmniejszyć dystans do pierwszego miejsca.

Po nieudanym weekendzie lotów na Kulm winę za słabsze wyniki Polaków wziął na siebie trener Thomas Thurnbichler, który przyznał szczerze, że po raz pierwszy jako trener przygotowywał zawodników do lotów narciarskich i to, co wymyślił, nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Szkoleniowiec Biało-Czerwonych zapowiedział wyciągnięcie wniosków. Thurnbichler będzie miał o czym myśleć w najbliższym czasie.

MŚ w Planicy punktem zwrotnym sezonu?

Coraz bliżej przecież mistrzostwa świata w słoweńskiej Planicy. To może być kolejny punkt zwrotny tego sezonu. Na przełomie lutego i marca walka o medale może mieć wpływ także na Puchar Świata, bo niewykluczone, że któryś z faworytów po tej imprezie spuści z tonu, a ktoś inny wprowadzi trochę zamętu gromadząc punkty.

Dla nas, oprócz walki na linii Kubacki-Granerud o punkty Pucharu Świata i medale indywidualne w Planicy, liczyć będzie się także rywalizacja drużynowa.

Na mistrzostwach świata Biało-Czerwoni w ostatnich latach regularnie zdobywają medale. Na przestrzeni ostatniej dekady drużyna znalazła się poza podium tylko podczas zawodów w austriackim Seefeld w 2019 roku (rywalizowano wówczas na Bergisel w Innsbrucku). Medale przywoziliśmy z włoskiego Predazzo, szwedzkiego Falun, fińskiego Lahti i Oberstdorfu. Teraz Biało-Czerwoni będą oczywiście jednymi z kandydatów do podium, a najgroźniejsi wydają się Norwegowie, Austriacy i Słoweńcy.

Najbliższe konkursy dadzą więc odpowiedź na pytanie, jak zestawić naszą drużynę. Pewniakami, oprócz Kubackiego, są Piotr Żyła i Kamil Stoch. Kto uzupełni drużynę? Niezłą formę pokazuje ostatnio Aleksander Zniszczoł, jednak to Paweł Wąsek wydaje się naturalnym numerem cztery w drużynie. To wszystko jednak pod warunkiem, że ustabilizuje swoje skoki, którymi imponował od początku sezonu.

Wąsek od kilku tygodni przeżywa trudne chwile. Czy zdąży odbudować się do Planicy? Wybór czwartego zawodnika do drużyny to jedno z kluczowych wyzwań trenera Thurnbichlera.