Justyna Kowalczyk zajęła drugie miejsce w biegu sprinterskim techniką klasyczną w czeskim Libercu. Wyprzedziła ją tylko Finka Mona-Lisa Malvalehto. Dzięki temu wynikowi Polka umocniła się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

REKLAMA

Nie minął tydzień od zakończenia Tour de Ski, a Justyna Kowalczyk znów pojawiła się na biegowej trasie. Zazwyczaj odpoczywała dłużej po morderczym cyklu, ale tym razem zdecydowała się wystartować w Libercu. Gdybym miała dłuższą przerwę, mogłabym tego psychicznie nie wytrzymać - żartowała. Jej szkoleniowiec Aleksander Wierietielny dodawał jednak, że sprint techniką klasyczną jest w tym sezonie niezwykle ważny, bo jest jedną z konkurencji mistrzostw świata w Val di Fiemme. Musimy wykorzystać każdą możliwość rywalizacji w sprincie klasykiem - tłumaczył.

W Libercu nie wystartowały najgroźniejsze rywalki Kowalczyk. Marit Bjoergen po kłopotach zdrowotnych zamierza wrócić na biegowe trasy dopiero 19 stycznia w La Clusaz. Na starcie zabrakło także specjalistki od sprintu Amerykanki Kikkan Randall i wiceliderki Pucharu Świata Therese Johaug. Szybko więc okazało się, że Polka na pewno powiększy przewagę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Nieobecność głównych rywalek sugerowała, że Kowalczyk może odnieść dość łatwe zwycięstwo. Okazało się jednak, że biegnące w Libercu przeciwniczki są równie silne co utytułowane koleżanki. Od początku świetną formą imponowała Mona-Lisa Malvalehto. Finka specjalnie przygotowywała się do tego sprintu i widać to było na krótkiej, liczącej 800 metrów trasie. Malvalehto wygrała eliminacje, a drugi czas miała Kowalczyk. Jak się później okazało, taka sama kolejność była w finale.

Swój bieg ćwierćfinałowy Kowalczyk wygrała dość pewnie. Od początku nadawała tempo, a na wzniesieniu uciekła rywalkom i zyskała niewielką przewagę. Druga część trasy to jednak zjazd, na którym rywalki odrobiły część strat. Na ostatniej prostej Kowalczyk wrzuciła jednak piąty bieg i dość pewnie wyprzedziła Norweżkę Brun-Lie i Szwedkę Pajalę.

Półfinał był już bardziej zacięty. Polka musiała walczyć z koalicją Skandynawek. Dwie Szwedki nie stanowiły większego zagrożenia, ale trzy Norweżki napędziły jej sporo strachu. Na finiszu mocno naciskały Falla i Oestberg, ale Kowalczyk wyprzedziła rywalki o ułamki sekund.

Finał niestety nie ułożył się po myśli naszej zawodniczki. Na starcie Polka popełniła drobny błąd, potem przepychała się z Fallą, a w efekcie musiała gonić świetnie biegnącą Malvalehto. Na podbiegu wydawało się, że może ją prześcignąć, ale na zjeździe i ostatniej prostej Finka wyraźnie odjechała, a Kowalczyk musiała walczyć z Fallą o drugie miejsce. To się udało i Polka umocniła się na prowadzeniu w Pucharze Świata.