„Taki rząd nie może trwać” – stwierdził Jarosław Kaczyński w reakcji na dzisiejszą publikację „Rzeczpospolitej”, która napisała o materiałach wybuchowych mających znajdować się na wraku tupolewa. Prezes PiS poinformował jednocześnie, że spotka się dzisiaj w tej sprawie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem.

REKLAMA

Sprawa jest jasna. Konieczne jest nadzwyczajne posiedzenie Sejmu i sprawozdanie Prokuratora Generalnego. Prokuratura powinna ujawnić wszystkie dokumenty w tej sprawie - tak Jarosław Kaczyński komentuje doniesienia "Rzeczpospolitej" w sprawie śladów trotylu na wraku tupolewa. Prezes PiS zapowiedział także, że spotka się dzisiaj w tej sprawie z Andrzejem Seremetem. Nie może być tak, żeby w Polsce rządzili ludzie, którzy w sprawie, tak to można dzisiaj określić, straszliwej zbrodni, mataczyli przez przeszło 30 miesięcy. W żadnym kraju demokratycznym, pół- czy ćwierćdemokratycznym, w żadnym kraju, który nie jest taką brutalną dyktaturą i to dyktaturą w istocie zewnętrzną, taki rząd nie może trwać. Stracił wszelkie, najmniejsze nawet moralne podstawy do tego, by sprawować władzę, już nie mówiąc o tym, że w momencie, gdy on sprawuje władzę, dojście do prawdy, takiej prawdy procesowej jest oczywiście radykalnie utrudnione - powiedział prezes PiS podczas briefingu w Sejmie. Kaczyński ocenił, że komisja kierowana przez Jerzego Millera, która badała katastrofę smoleńską, kompletnie się skompromitowała i jej ewentualne reaktywowanie nie ma najmniejszego sensu. Wcześniej Jarosław Kaczyński spotkał się z dziennikarzami podczas posiedzenia komisji Macierewicza. Mamy ślady trotylu i każe nam się wierzyć, że to zbieg okoliczności - powiedział. Jak podkreślił, jeżeli prokuratura nie ujawni dokumentów ze śledztwa smoleńskiego będzie to oznaczać, że ma coś do ukrycia.

Prezes PiS podkreślił, że polska strona rządowa pozwoliła na to, aby wszystkie elementy śledztwa ws. katastrofy 10 kwietnia 2010 roku znalazły się w rękach Rosjan. Zamknięto w ten sposób drogę do działań odwoławczych - dodał. Dzięki działaniom zespołu Macierewicza mamy badania różnych naukowców kwestionujących raport Anodiny - podkreślił Kaczyński. Według dzisiejszej "Rzeczpospolitej" Polacy, którzy badali wrak tupolewa, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych. Polscy prokuratorzy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Do Smoleńska wraz z prokuratorami pojechali też biegli pirotechnicy z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego. Już pierwsze pobrane próbki miały dać wynik pozytywny. Urządzenia wykazały m.in., że na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Jarosław Kaczyński zaznaczył, że do tej pory wszystko wskazywało na to, że jedyną "kontrteorią" do oficjalnych ustaleń w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej był wybuch. I dzisiaj mamy ślady tego wybuchu - podkreślił. Zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP, innych wybitnych przedstawicieli życia publicznego, to niesłychana zbrodnia. Każdy, kto choćby przez matactwo miał z nią cokolwiek wspólnego, musi ponieść konsekwencje - dodał Jarosław Kaczyński.

Komisja Millera i prokuratura wykluczyły eksplozję


Raport komisji Millera, badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej i polska prokuratura, a wcześniej wstępny raport MAK wykluczyły eksplozję i obecność materiałów wybuchowych na pokładzie TU-154M. W dokumentach komisji Millera zapisano, że "komisja w wyniku przeprowadzonych ekspertyz i analiz stanu zespołu napędowego, paliwa, układu sterowania, wskazań przyrządów pokładowych oraz najważniejszych systemów samolotu Tu-154M, na podstawie dostępnych szczątków samolotu i zapisów rejestratorów stwierdziła, że: - (...) nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych ani paliwa lotniczego. Niewielki pożar objął swym zasięgiem tylko nieliczne elementy wraku samolotu i został zainicjowany w trakcie lub bezpośrednio po zderzeniu się samolotu z ziemią. Nie stwierdzono śladów charakterystycznych dla pożaru w trakcie lotu samolotu". W protokole komisji z 26 lipca 2011 r. zapisano dane o materiałach pirotechnicznych znajdujących się na pokładzie tupolewa:
"(...) Na pokładzie samolotu zabudowane były pironaboje typu PP-3:
12 szt. w głowicach typu APC-1670 gaśnic ppoż. typu 2-8-1 systemu gaszenia pożaru w przedziałach silników;
3 szt. w głowicach typu GZSM gaśnic typu OSU-5P-01 instalacji gazu neutralnego systemu awaryjnego lądowania bez wypuszczonego podwozia".

Nie mieliśmy informacji o śladach trotylu na pokładzie rządowego tupolewa - mówi RMF FM Maciej Lasek, członek komisji Millera, a teraz szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Komisja szukała śladów wybuchu, pochodnych materiałów wybuchowych a nie surowych cząstek np. trotylu. Zdaniem Laska to było niezbędne do wykluczenia teorii o zamachu. Tam było podawane, pochodne jakich materiałów wybuchowych zostały wykluczone, jakich produktów eksplozji - tłumaczy Lasek. A produktów eksplozji nie znaleziono. Lasek podkreśla, że próbki do badań pobierały wyznaczone polskie służby a badał je Instytut Chemii i Radiologii. Według niego, zadaniem komisji nie było szukanie substancji na pokładzie samolotu a jedynie ustalenie przyczyn katastrofy. Skoro nic nie wskazywało na wybuch to wykluczono zamach. Tym bardziej, że wewnętrzne urządzenia nie wykazywały np. różnicy ciśnień co zawsze występuje przy wybuchu na pokładzie samolotu.

Kaczyński: Zabójstwo chorążego wysoce prawdopodobne

Wysoko prawdopodobna jest hipoteza o zabójstwie Remigiusza Musia, technika pokładowego Jaka-40 - twierdzi prezes PiS. Jak podkreślił, trzeba zrobić wszystko, aby śledztwo w sprawie śmierci Musia miało "charakter taki, jaki mieć powinno", tzn. - jak mówił Kaczyński - aby została założona hipoteza zabójstwa. Bo zabójstwo jest tutaj wysoce prawdopodobne - powiedział. Kaczyński ocenił, że śmierć "chorążego Musia staje się wydarzeniem jeszcze bardziej istotnym w świetle kontekstu, o którym dowiedzieliśmy się dzisiaj". Muś zeznawał przed prokuraturą wojskową, że słyszał dwa wybuchy, a także że Rosjanie sprowadzali samoloty do wysokości 50 metrów, co - jak zaznaczył prezes PiS - jest sprzeczne z regułami stosowanymi w lotnictwie. Nie znaleziono tego rodzaju informacji w czarnej skrzynce. To by sugerowało, że czarna skrzynka została sfałszowana - stwierdził Kaczyński.

W poniedziałek stołeczna prokuratura poinformowała, że sekcja zwłok Musia - technika pokładowego Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 lądował w Smoleńsku - wykazała, że popełnił samobójstwo. Według prokuratury, nie stwierdzono obrażeń, które wskazywałyby na udział osób trzecich. Ciało 42-letniego byłego podoficera znalazła jego żona.