Atak i po ataku. Iran dokonał swojej "zemsty na syjonistach", Izrael może ogłosić zwycięstwo, bo uderzenie zostało skutecznie zamortyzowane przez Żelazną Kopułę wspartą siłami sojuszników. Ale co tak naprawdę wydarzyło się w nocy z soboty na niedzielę? Przede wszystkim Teheran zbadał swoje możliwości ataku z powietrza i możliwości reakcji sojuszników Izraela.

REKLAMA

Wczorajszy atak skończył się właściwie na strachu. W powietrzu działał najlepszy system przeciwlotniczy na świecie, czyli Żelazna Kopuła, a jak w ukropie uwijali się piloci myśliwców USA i Wielkiej Brytanii. W rezultacie doskonale skoordynowanej współpracy sojuszników, przechwycono 99 proc. pocisków i dronów wysłanych z terytorium Iranu. Czy Teheran naprawdę stracił tyle wartościowego sprzętu, by Izrael mógł udowodnić, że jego systemy obronne działają bez zarzutu? Wątpliwe.

Chociaż oba kraje są od dawna zdeklarowanymi wrogami, 13 kwietnia 2024 roku zapisze się jako dzień, w którym "Oś Oporu" pierwszy raz w historii przeprowadziła bezpośredni atak na Izrael. "Oś" to nazwa dla sojuszu, któremu przewodzi Iran, a sama organizacja ma charakter ponadnarodowy i składa się z państw (Iran, Syria) i anty-zachodnich oraz anty-izraelskich ugrupowań, jak Hezbollah w Libanie, Hamas w Gazie i Huti w Jemenie.

Zdecydowana większość finansowania sojuszu pochodzi z Teheranu, który w ten sposób tworzy na Bliskim Wschodzie swoje satelity, zdolne do reagowania w różnych częściach regionu. Niektórzy z partnerów Iranu, to właściwie pełnomocnicy rządzących Iranem szyitów, inni członkowie "Osi Oporu" zachowują natomiast pozorną autonomię. Wszystkich sojuszników łączą jednak dwa główne cele: wypędzenie Amerykanów z Bliskiego Wschodu i zniszczenie państwa Izrael. Te dwa punkty stały się fundamentami strategii irańskiej rewolucji pod znakiem półksiężyca.

Najbardziej przewidywalny atak w historii ataków

72 godziny przed atakiem. Tak wcześnie Teheran powiadomił "regionalnych sojuszników" o swoich planach. Informację przekazał w niedzielę sam minister spraw zagranicznych Iranu Hossein Amirabdollahian. Co oczywiste, Izrael, Stany Zjednoczone i wszyscy pozostali zainteresowani musieli również otrzymać tę informację drogą pośrednią.

Rzecznik Sił Obronnych Izraela (IDF), gen. Daniel Hagari potwierdził, że Iran wystrzelił swoje drony i rakiety balistyczne oraz manewrujące, rozpoczynając operację "Prawdziwa Obietnica" o godzinie 15:30 czasu wschodniego - czyli około 21:30 czasu polskiego. Izraelskie media informują, że Teheran zaczął operację w prowincjach Kermanszah (zachodni Iran) i Hormozgan (rejon Zatoki Perskiej). W stronę Jerozolimy, Tel Awiwu i Betlejem poleciały irańskie drony Shaded ("męczennik") - maszyny nieodznaczające się wyjątkową szybkością i rozwijające maksymalnie 200 km/h. Atak obejmował prawdopodobnie trzy fale w ciągu kilku godzin.

Świat obiegły zdjęcia przechwytywanych obiektów. Chociaż nad Izrael doleciały niektóre z nich, większość zniszczono jeszcze poza przestrzenią powietrzną Izraela. Sojusznicy w postaci Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Jordanii rozpoczęli przechwytywanie poza terytorium znajdującym się pod kontrolą Tel Awiwu - między 17:00 a 18:00 czasu wschodniego (23-24). Punktualnie o północy Iran ogłosił, że operację "Prawdziwa Obietnica" można uznać za zakończoną. W tym czasie nad niebem Bliskiego Wschodu wciąż latały dziesiątki izraelskich, brytyjskich i amerykańskich maszyn, zestrzeliwując kolejne drony.

Jak informuje Instytut Badań nad Wojną (ISW) - prawdopodobnie pozostali członkowie Osi Oporu przeprowadzili swoje uderzenia równolegle z pierwszą falą ataku. Libański Hezbollah wystrzelił wówczas dziesiątki rakiet Katiusza w izraelską bazę rakietową na Wzgórzach Golan. Huti opublikowali filmy, w których ogłosili światu początek końca Izraela, ale nie przyznali się do żadnego ataku. Kilka innych grup wchodzących w skład Osi opublikowało w sieci gratulacje dla Teheranu.

Jak twierdzą eksperci, osobliwa taktyka Iranu polegająca na ogłoszeniu wszem i wobec, że atak nastąpi oraz kiedy nastąpi - nie jest przypadkowa. Analitycy podkreślają, że uderzenie w Izrael nawet przy użyciu 300 obiektów nie miało żadnych szans powodzenia. Żelazną Kopułę, naruszyć można dopiero wystrzeliwując tysiące rakiet i dronów - co zresztą udowodnił atak Hamasu z października ubiegłego roku. Iran zaatakował tak by nie atakować. Pogrozić, ale nie uszkodzić Izraela. W Teheranie doskonale zdają sobie sprawę, że gdyby odnotowano straty w Tel Awiwie, Jerozolimie, czy którejś z atakowanych baz wojskowych, Izrael odpowiedziałby z pełną mocą i mógłby prawdopodobnie liczyć na wsparcie sojuszników. Dziś, ani poważny atak IDF, ani uczestnictwo w nim sił USA i Wielkiej Brytanii - nie są przesądzone.

Taktyki z Ukrainy

Ukraina stała się swego rodzaju poligonem dla nowych technologii wojskowych. To właśnie w trwającej od lutego 2022 roku wojnie, po raz pierwszy na taką skalę zaczęto używać dronów bojowych, co - jak podkreślają eksperci i żołnierze na froncie - całkowicie zmieniło pole bitwy.

Analitycy ISW zauważają, że Iran w swoim ataku wykorzystał rozwiązania przetestowane już przez Rosjan. Siły Moskwy wielokrotnie na ukraińskim froncie wypuszczały "testowe" formacje dronów, by określić optymalny "pakiet penetracji zachodniej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej". Rosjanie - podkreśla ISW - eksperymentowali z różnymi kombinacjami rakiet balistycznych, manewrujących i samolotów bezzałogowych.

Wojskowi z Iranu wykorzystali także ataki Huti na Morzu Czerwonym, aby udoskonalić taktykę dronów. Instytut odnotowuje, że wczorajsze użycie przez Iran dronów i rakiet pokazuje, jak Teheran uczy się od Rosjan. Celem - zaznaczają eksperci - będzie opracowanie optymalnej partii, która w przyszłości będzie mogła realnie zranić Izrael.

Wydaje się, że ten atak poza zadowoleniem wrogów Izraela miał też znaczenie strategiczne i nie musi oznaczać odosobnionego incydentu w konflikcie irańsko-izraelskim. W tym kontekście gabinet Benjamina Netanjahu będzie prawdopodobnie rozważał mniej lub bardziej dotkliwe kontruderzenie na Teheran. Takie zresztą wieści płyną z Tel Awiwu, gdzie izraelski minister obrony już przyznał, że trwają poszukiwania koalicjantów do wspólnego sojuszu przeciw Iranowi.