Szwecja wybrała chorążych ekipy olimpijskiej dopiero nad ranem. Będą nimi żeglarz Max Salminen i wicemistrzyni z Londynu w jeździectwie Sara Algotsson Ostholt. Przed dwoma laty przeżyła osobistą tragedię na autostradzie w Polsce, gdzie spłonęły jej najlepsze konie.

REKLAMA

Szwedka nie ukrywa, że przesunięcie olimpiady o rok dało jej szansę na psychiczny powrót po tym wydarzeniu oraz czas do przygotowania nowych koni.

Nieść flagę swojego kraju na olimpiadzie to zaszczyt odpowiadający medalowi - powiedziała.

Długo nie mogłam dojść do siebie po tej tragedii i straciłam motywację do uprawiania tego sportu, a olimpiada stała się kompletnie nieaktualna. Dopiero po ponad roku powrót do Sopotu na kolejne zawody stał się psychicznym przełomem - dodała.

Zwlekaliśmy tak długo, ponieważ wybór chorążych nie był prosty. Oboje wypełniają wszystkie kryteria dla tej prestiżowej funkcji - wyjaśnił prezes szwedzkiego komitetu olimpijskiego Peter Reinebo.

Algotsson Ostholt nie chce wspominać wydarzenia z 6 maja 2019 roku w Polsce, lecz szwedzkie media przypomniały, że w ciężarówce jadącej z zawodów w Sopocie na kolejny konkurs w Niemczech przewożone były dwa najlepsze konie zawodniczki - Apertina i Chacco's Crack. Pojazd zapalił się na autostradzie w kierunku Łodzi, przy węźle Nowe Marzy.

W pewnym momencie nad ranem ona i kierowca poczuli zapach spalenizny i zatrzymali się. Palił się tył ciężarówki. Udało im się wyprowadzić tylko jednego, poparzonego konia. Drugi spłonął żywcem na jej oczach - powiedziała na antenie szwedzkiej telewizji SVT rzeczniczka federacji jeździeckiej Lotta Amnestal.

Również poparzonego konia nie dało się uratować i po kilku dniach musiał zostać uśpiony.