Cała 118-osobowa załoga "Kurska" nie żyje - brzmi oficjalny komunikat dowództwa Rosyjskiej Floty Północnej. W najbliższych godzinach przerwana zostanie akcja ratunkowa na Morzu Barentsa. Podejmowane będą jedynie próby wydobycia ciał marynarzy.

REKLAMA

Taką informację podało radio "Echo Moskwy", powołując się na dowódcę Floty Północnej - Wiaczesława Popowa oraz szefa ekipy ratunkowej z Norwegii - kontradmirała Einara Skorgena. Przeprowadzone zostaną jeszcze jedynie badania z użyciem specjalnego aparatu, które wykażą, czy w niektóych przegrodach nie pozostały tak zwane "kieszenie powietrzne". Jeżeli nie - akcja będzie przerwana.

Rosyjscy oficerowie poinformowali, że wydobywanie z wraku "Kurska" ciał marynarzy może okazać się bardzo trudne i potrwa nawet miesiąc. Do tej pory odnaleziono tylko jedno ciało.

Do wojskowej osady Widjajewo w pobliżu Murmańska ciągle przybywają rodziny zabitych marynarzy. Jest tam już ponad 500 osób. Prezydent Władimir Putin próbuje zmienić swój fatalny wizerunek w mediach i wzywa wszystkich, by pomagali rodzinom podwodniaków.

Kłamstwa na powierzchnię...

Katastrofa "Kurska" na Morzu Barentsa pokazała, że Rosjanie nie wyciągnęli żadnych wniosków z wybuchu w Czarnobylu, a oficerowie zabiegają głównie o to, by chronić reputację armii, nawet kosztem życia ludzi. Takie komentarze są coraz częstsze dziesięć dni po zatonięciu rosyjskiej łodzi podwodnej ze 118 osobami na pokładzie.

Komentatorzy zwracają uwagę, że dowódcy Floty Północnej ukrywali przed opinią publiczną faktyczną sytuację na Morzu Barentsa, a to, co wiemy, zawdzięczamy głównie źródłom zagranicznym. Agencja Reutera sporządziła 13-punktową listę, w której zebrała wszystkie główne kłamstwa oficerów od zeszłego poniedziałku. Dziennikarze przypominają, że Rosjanie mówili o nawiązaniu kontaktu radiowego z załogą, o raporcie z "Kurska", według którego nikt z marynarzy nie zginął, o tym, że do kadłuba przycumował batyskaf, którym dostarczono zapas powietrza i żywności. Tymczasem żaden z tych faktów nie okazał się prawdą. Nieprawdziwa była nawet informacja sprzed dwóch dni, że właz na "Kursk" jest zbyt zniszczony, bo go otworzyć. Norwescy nurkowie, którzy po jedynie drobnych problemach dostali się do środka okrętu, twierdzą, że nigdy nic takiego nie mówili.

Najtragiczniejsze konsekwencje mogły mieć jednak zapewnienia Moskwy, że Rosjanie posiadają ekipy ratunkowe zdolne dostać się na pokład zatopionego okrętu. Rosjanie próbowali dokonać tego beskutecznie siedem dni. Norwegowie poradzili sobie po trzydziestu godzinach. Według niektórych specjalistów być może, gdyby zagraniczną pomoc wezwano szybciej, udałoby się kogoś uratować.

Bezbłędni...

"W czasie akcji ratunkowej na Morzu Barentsa nie popełniono większych błędów" - tak twierdzi minister obrony Rosji, Igor Sergiejew. Jego zdaniem "być może doszło do drobnych niedociągnięć, ale w żadnym wypadku nie można nazywać ich wielkimi błędami, jak czyni to prasa w Rosji i za granicą". Siergiejew potwierdził, że to on odradził Władimirowi Putinowi przyjazd na miejsce katastrofy. Prezydent znalazł się bowiem w ogniu krytyki za to, że nie przerwał urlopu nad Morzem Czarnym i nie przyjechał do Murmańska.

Tymczasem rosyjski działacz ekologiczny Aleksander Nikitin przestrzega przed promieniowaniem. Jego zdaniem w ciągu miesiąca od katastrofy w okolicach wraku "Kurska" mogą nastąpić groźne przecieki radioaktywne. Nikitin, który był kapitanem marynarki wojennej, zastrzegł jednak, że nie ma groźby takiej katatstrofy jak w Czarnobylu. Zwłaszcza, że dowództwo Floty Północnej zapowiedziało wyciągnięcie wraku łodzi podwodnej z dna morza. Operacja ta ma rozpocząć się najpóźniej za dwa tygodnie.

Opinie admirała...

Były dowódca floty Czarnomomorskiej admirał Eduard Bałtin jest przekonany, że "Kursk" poszedł na dno w wyniku zderzenia z inną łodzią podwodną lub statkiem. Bałtin wezwał federalne służby bezpieczeństwa i kotrwywiad wojskowy, by zrobiły wszystko, aby odnaleźć statek, z którym zderzył się "Kursk". Admirał podpowiada im, że powinni szukać w rejonie Nowej Ziemi. Według jego obliczeń uszkodzona jednostka może poruszać się z prędkością 10 węzłów i mogła się oddalić na 2000 kilometrów od rejonu katastrofy.

Bałtin uważa, że żaden kraj nie przyzna się, że to własnie jego łodź zderzyła się z "Kurskiem". Jako dowód przytacza liczby. "Tylko od 1968 do 1972 roku doszło do 6 podwodnych kolizji, a żaden kraj nie potwierdził, że to jego okręt uczestniczył w zderzeniu" - mówił Bałtin.

Cóż pozostaje...

Z całego świata napływają kondolencje dla rodzin marynarzy z Kurska. "Wszyscy Amerykanie czują głębię tej tragedii i chcieliby dać Wam to do zrozumienia" - tymi słowami zwrócił się do Rosjan, w programie telewizji ABC, wiceprezydent USA - Al Gore. Kondolencje napłynęły też z innych regionów świata, między innymi z Izraela, Niemiec i Włoch. Wysłał je także prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jednak oprócz współczucia padają też oskarżenia pod adresem rosyjskich władz cywilnych i woskowych. Postępowanie tamtejszych oficjeli przypomina najgorsze czasy Związku Radzieckiego. Świat dowiedział się o katastrofie zbyt późno - dwa dni po wydarzeniu. Rosjanie od początku bagatelizowali zatoniecie okrętu, kłamali też na temat losu załogi.

Tymczasem na Morzu Barentsa norwescy nurkowie nadal badają wrak zatopionego okrętu i poszukują ciał podwodniaków. Władze w Moskwie zwróciły sie z oficjalną prośbą do Oslo, by tamtejsi specjaliści pomogli wydobyć zwłoki marynarzy. Rosjanie zastanawiają się również nad podniesieniem okrętu z dna morza. Będzie to jednak bardzo kosztowna i skomplikowana technicznie operacje. Może ona potrwać nawet kilka miesięcy.

00:00