Piętnastu rosyjskich płetwonurków od wczoraj trenuje w bazie rosyjskiej marynarki wojennej w Siewieromorsku, przygotowując się do operacji wydobywania ciał 118 marynarzy z wraku zatopionego miesiąc temu atomowego okrętu podwodnego "Kursk".

REKLAMA

Płetwonurkowie ćwiczą na okręcie podwodnym takiego samego typu, co pechowy "Kursk". Trenują poruszanie się wewnątrz zatopionego okrętu w warunkach zbliżonych do tych jakie zapewne panują we wraku (czyli zupełne ciemności). Nie jest wykluczone, że będą musieli szukać ciał marynarzy po omacku wewnątrz rozerwanego wybuchem wraku.

Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF FM Andrzeja Zauchy:

Według jednego z dowódców, admirała Gennadija Wiericza, ekipa będzie gotowa do rozpoczęcia operacji pod koniec tygodnia. "Płetwonurkowie zejdą do leżącego na dnie morza "Kurska" bez dodatkowego zapasu powietrza, co zwiększa ryzyko operacji. Każdy z nich jest jednak na to przygotowany. Zebraliśmy tu najlepszych płetwonurków z kraju. Ich gotowość do akcji, a także intensywne szkolenie pozwalają wierzyć, że wszystko się uda" - powiedział Wiericz.

Kłopotliwe reaktory

Zgodnie z zapowiedziami rosyjskiego rządu, operacja wydobycia ciał marynarzy poległych na "Kursku" powinna się rozpocząć na przełomie września i października. Nie wiadomo jednak, co stanie się z samym wrakiem. Jewgienij Adamow, minister do spraw energii atomowej w rosyjskim rządzie uważa, że ze względów bezpieczeństwa wrak należy pozostawić tam, gdzie jest. Adamow ostrzega, że gdy rozpocznie się operacja podnoszenia "Kurska" z dna Morza Barentsa, radioaktywne substancje mogą wyciec z pokładowych reaktorów. Może się zatem okazać, że "Kursk" podzieli los radzieckiego okrętu podwodnego "Komsomolec", który zatonął w 1989 roku. Jego wrak wciąż spoczywa na dnie morza w okolicach Norwegii. Znajdujące się w nim reaktory nurkowie zabezpieczyli przed szkodliwym działaniem morskiej wody.

12:50