Międzynarodowy zespół naukowców opisał na łamach czasopisma "Science Advances" szokujące odkrycia z neolitycznej Francji. Najnowsze badania archeologiczne przeprowadzone na stanowiskach Achenheim i Bergheim w Alzacji rzucają zupełnie nowe światło na życie i śmierć ludzi zamieszkujących te tereny ponad sześć tysięcy lat temu. Analizując szczątki ludzkie datowane na okres około 4300–4150 lat p.n.e., natrafili na ślady przemocy, które mogą być jednym z najstarszych, dobrze udokumentowanych przykładów brutalnych praktyk wojennych w Europie. Badacze przypuszczają, że lokalna społeczność mogła w makabryczny sposób celebrować zwycięstwo nad wrogiem.

REKLAMA

Wykopaliska na stanowiskach w Achenheim i Bergheim odsłoniły ponury zbiór szczątków: kompletne szkielety wykazujące oznaki ciężkiej, nadmiernej przemocy oraz jamy zawierające odcięte lewe kończyny górne. Ten sposób traktowania - celowa nadmierna brutalność i trofea z części ciała - nie odpowiadał typowym neolitycznym zwyczajom nawet po masakrach czy egzekucjach.

Szczątki te nie zostały pochowane w sposób typowy dla tamtego okresu. Wydaje się, że ofiary zostały brutalnie zamordowane, a ich ciała lub ich fragmenty porzucone w dołach, być może jako przestroga lub demonstracja siły wobec innych społeczności.

Autorzy pracy proponują nową interpretację tych znalezisk. Ich zdaniem są skutkiem rytuałów powojennych, mających na celu upokorzenie wroga i wzmocnienie jedności własnej wspólnoty.

Aby lepiej zrozumieć, kim byli ci ludzie i jakie relacje łączyły ich z lokalną społecznością, naukowcy przeprowadzili szeroko zakrojone badania izotopowe kości i zębów. Analizie poddano aż 82 osoby - zarówno ofiary przemocy, jak i tych, którzy w tym rejonie zostali pochowani zgodnie z ówczesnymi zwyczajami. Do badań włączono także 53 zwierzęta oraz 35 współczesnych roślin, by ustalić lokalne tło izotopowe.

Wyniki pokazały, że między ofiarami a osobami pochowanymi w sposób normalny występują istotne różnice izotopowe, ofiary miały odmienne wzorce żywieniowe, wykazywały oznaki większej mobilności i stresu fizjologicznego, co sugeruje, że najprawdopodobniej nie pochodziły z lokalnej społeczności. Można przypuszczać, że byli to członkowie grup przybyłych z zewnątrz, być może najeźdźcy lub rywale, którzy zostali schwytani i zamordowani przez miejscowych.

Co ciekawe, odcięte kończyny - prawdopodobnie zabrane od poległych wojowników - miały sygnatury izotopowe bliższe lokalnym, podczas gdy kompletne szkielety zdają się pochodzić od osób z dalszych okolic. To może sugerować, że lokalni wrogowie zabici w walce byli rozczłonkowywani i przywożeni jako trofea, a inni, prawdopodobnie jeńcy, byli poddawani brutalnej egzekucji w trakcie jakiejś formy celebracji zwycięstwa.

Te odkrycia świadczą o głęboko zakorzenionej praktyce społecznej, która wykorzystywała przemoc nie tylko jako środek prowadzenia wojny, ale jako widowisko i manifestację dominacji - mówi współautor pracy, prof. Rick J. Schulting z University of Oxford.