Nowy "Superman" wleci do kin na całym świecie 11 lipca. Debiutujący w tytułowej roli David Corensweat poradził sobie dobrze, ale cały show i tak skradł pies Krypto. Biały, niesforny, uroczy, kosmaty i z czerwoną superbohaterską peleryną.

REKLAMA

Oczekiwania po tej superbohaterskiej produkcji są ogromne. To nowe otwarcie, nowy początek dla studia, nowy aktor w głównej roli. Udało się, choć bałaganiarska, nieco chaotyczna fabuła nie pomaga.

Superman Davida Corensweta jest nieco chłopięcy, ale nie jest infantylny. Mocnym punktem tej opowieści jest jego relacja z Lois Lane. Ona od początku wie, że jej redakcyjny kolega Clark Kent z "Daily Planet" to Superman i zbędne są wszelkie przebieranki.

Jest w tej historii dużo humoru, ale też nieco patosu. Jestem człowiekiem i to jest mój największy atut - mówi Superman do swojego największego wroga Lexa Luthora w jednej z końcowych scen filmu.

To historia o imigrancie, który przybył z innego miejsca i tu się osiedlił - mówi reżyser filmu James Gunn w rozmowie z gazetą "The Sunday Times". I tak naprawdę to opowieść o ludzkiej dobroci i o tym, że dziś ją gdzieś zgubiliśmy - dodaje reżyser.

To jest Superman na dzisiejsze czasy. Na czasy dezinformacji, hejtu, małpich botów wypisujących w sieci nienawistne komentarze. Z tym wszystkim mierzy się główny bohater. Może niepotrzebnie się wtrącałeś? - pyta jeden z mieszkańców po kolejnej przegranej przez Supermana walce.

Rachel Brosnahan wciela się w tym filmie w Lois Lane, Nicholas Hoult z ogoloną głową gra Lexa Luthora. Supermanowi z pomocą przychodzą też inni superbohaterowie z uniwesum - Mister Terrific, Rex Mason, Zielona Latarnia czy Hawkgirl.

A Superman i punk rock? To możliwe. Nie tylko za sprawą piosenki "Punkrocker" grupy Teddybears i Iggy'ego Popa, którą słychać w napisach końcowych.

A! I zostańcie w kinie do końca, jest tzw. "scena po napisach".