W Sztokholmie doszło do zamieszek na festiwalu kultury erytrejskiej. Kilkuset Erytrejczyków zaatakowało uczestników plenerowej imprezy z powodu ich związków z reżimem w Erytrei. Doszło do podpaleń, co najmniej kilka osób zostało rannych.

REKLAMA

"Całkowity chaos, sceny jak na wojnie" - tak opisał konflikt między dwiema grupami imigrantów z Erytrei reporter gazety "Expressen".

Na polach Jaervafaeltet, gdzie odbywała się impreza, spłonęły namioty organizatorów, a także kilka samochodów. W ruch poszły kamienie, którymi zostali obrzuceni również policjanci.

Rannych zostało co najmniej 7 osób, z których 4 przewieziono do szpitala z ciężkimi obrażeniami.

Grupa Erytrejczyków zablokowała drogę E 18 w kierunku Oslo. W pobliskiej dzielnicy Rinkeby wstrzymano transport publiczny.

Jak podaje szwedzka prasa, zatrzymanych został kilkaset osób.

Festival Eritrea Scandinavia odbywa się od lat 90. W ubiegłym roku wynajęcie przez miasto terenu na organizację imprezy skrytykowała szwedzka lokalna polityk Asa Nilsson Soederstroem (Liberałowie).

"Erytrea jest rządzona żelazną ręką przez partię PFDJ (Ludowy Front na rzecz Demokracji i Sprawiedliwości), a tego rodzaju festiwale mają na celu zebranie pieniędzy w celu prześladowania Erytrejczyków" - zauważyła radna dzielnicy.

W Erytrei od 2001 roku więziony jest bez procesu erytrejsko-szwedzki dziennikarz Dawit Isaak, o którego uwolnienie od lat bezskutecznie zabiegają władze Szwecji oraz organizacje dziennikarskie.