Założyciel nieistniejącej już firmy PIP, produkującej silikonowe implanty piersi, Jean-Claude Mas, został zwolniony z aresztu w Marsylii. Jest oskarżony o nieumyślne uszkodzenie ciała - poinformował w nocy jego adwokat Yves Haddad. 72-letni Mas został wyszedł z aresztu po wpłaceniu kaucji w wysokości 100 tys. euro.

REKLAMA

Yves Haddad sprecyzował, że jego klient nie został oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci. Mas miał odpowiadać na pytania sędziego dotyczące funkcjonowania firmy i swoich stosunków z dostawcami.

Gdy Mas był przesłuchiwany, policja przeszukała jego luksusową willę, w której znajdowały się m.in. cenne dzieła sztuki. Wieczorem przesłuchany został też dawny dyrektor finansowy przedsiębiorstwa Poly Implant Prothese Claude Couty.

Firma PIP nie istnieje od 2010 roku. Jego szef przyznał w czasie przesłuchania, że do produkcji implantów wykorzystywał żel silikonowy bez homologacji, ale odpierał wszelkie zarzuty. Wiedziałem, że żel nie był dopuszczony do użytku, ale świadomie go używałem, bo był tańszy i miał lepszą jakość - powiedział Mas w październiku ubiegłego roku francuskim żandarmom.

Implanty tej firmy wszczepiono ok. 500 tys. kobiet na całym świecie. Produkowane we Francji protezy w ponad 80 proc. trafiały na eksport, zwłaszcza do Ameryki Łacińskiej, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Według francuskiego rządu, wypełnienie protez niemedycznym żelem silikonowym powodowało ryzyko wycieków i pęknięć.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleciła wszystkim kobietom z protezami firmy PIP, by skontaktowały się z lekarzem w celu stwierdzenia, czy doszło do ich uszkodzenia.

We Francji stwierdzono 20 przypadków nowotworu, w tym 16 nowotworów piersi, u kobiet z tymi implantami; nie potwierdzono jednak dotychczas związku między wszczepieniem implantu a zachorowaniem.

W obawie o zdrowie kobiet rząd francuski w grudniu 2011 roku zalecił profilaktyczne usunięcie protez około 30 tysiącom pacjentek. W Polsce francuskie implanty może mieć wszczepione 500 kobiet.