Vladimir Plahotniuc został wydany władzom Mołdawii - przekazały w czwartek lokalne media, transmitując wyprowadzenie mężczyzny z samolotu na lotnisku w Kiszyniowie. Ten były parlamentarzysta i jeden z najbogatszych ludzi w Mołdawii jest głównym podejrzanym w sprawie "kradzieży stulecia" w tym kraju.
Portal NewsMaker.md pokazał w czwartkowej transmisji na żywo z lotniska w Kiszyniowie, stolicy Mołdawii, jak ludzie w ciemnych mundurach wyprowadzili z samolotu mężczyznę w białej koszuli i ciemnej czapce, z rękami skutymi za plecami i wsadzili go do samochodu.
Vladimir Plahotniuc, były parlamentarzysta i jeden z najbogatszych ludzi w Mołdawii, jest jednym z głównych podejrzanych w sprawie "kradzieży stulecia". Agencja Reutera poinformowała, że w 2013 r. z mołdawskiego systemu bankowego zniknął miliard dolarów, co wówczas stanowiło ok. 12 proc. PKB kraju. Były polityk zaprzecza tym zarzutom.
Oligarcha został aresztowany w lipcu br. na lotnisku w Atenach po wejściu na pokład samolotu lecącego do Dubaju. Grecka policja działała na podstawie zawiadomienia Interpolu wydanego w lutym, w którym stwierdzono, że Mołdawianin posiadał 16 paszportów, w tym rumuński, meksykański i rosyjski.
Vladimir Plahotniuc opuścił swój kraj w 2019 r. Podczas podróży posługiwał się czterema zestawami dokumentów - mołdawskim, rumuńskim, rosyjskim oraz meksykańskim. Był ścigany przez międzynarodowy wymiar sprawiedliwości. Znajdował się na listach sankcyjnych USA i Wielkiej Brytanii w związku z udziałem w mechanizmach korupcyjnych oraz wysiłkami mającymi na celu wpłynięcie na wyniki wyborów w Mołdawii. Prozachodnie władze w Kiszyniowie uważają, że odgrywał on ważną rolę w ostatnich rosyjskich kampaniach, które służyły destabilizacji kraju.
59-letni oligarcha uchodził w przeszłości za najpotężniejszą i najbogatszą osobę w Mołdawii, a ze względu na szerokie wpływy nazywano go "lalkarzem". Przez kilka lat był deputowanym oraz pierwszym wiceprzewodniczącym parlamentu. Oskarżano go w ojczyźnie o podporządkowanie sobie sądownictwa, prokuratury i znacznej części mediów.
Po opuszczeniu kraju ogłosił, że rezygnuje z kierowania Demokratyczną Partią Mołdawii. Złożył też mandat deputowanego do parlamentu. Ugrupowanie zbiegłego oligarchy nie uznało powołanego wówczas rządu i zarzuciło nowemu gabinetowi uzurpację władzy.
Przybycie zatrzymanego oligarchy do Mołdawii nastąpiło na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi, w których rządząca proeuropejska Partia Działania i Solidarności (PAS) będzie walczyć o utrzymanie większości. W środę premier Dorin Recean ostrzegł, że Rosja wydaje setki milionów euro, by wpłynąć na wynik głosowania.
Szef mołdawskiego rządu zarzucił rosyjskim władzom działania mające na celu zmniejszenie poparcia dla PAS opowiadającej się za integracją Mołdawii z Unią Europejską. Ugrupowanie to zdecydowanie wygrało poprzednie wybory z 2021 roku. Obecnie formacja prezydent Mai Sandu rywalizuje z Wyborczym Blokiem Patriotycznym (BEP) - koalicją ugrupowań prorosyjskich, którym przewodzi Partia Socjalistów byłego prezydenta Igora Dodona.