Tajlandzka policja poinformowała, że w środę na targu Pratunam w Bangkoku znalazła bombę, która nie wybuchła, a prawdopodobnie miała eksplodować w serii ataków przeprowadzonych w stolicy w piątek. Rany odniosły wtedy cztery osoby.

REKLAMA

Urządzenie działało, ale nie wybuchło, ponieważ było schowane pod stertą ubrań, więc nie było wystarczająco tlenu - powiedział w rozmowie a agencją Reutera pragnący zachować anonimowość przedstawiciel policji.

Dodał, że znalezione urządzenie jest uruchamiane za pomocą mechanizmu zegarowego i podłączone do powerbanka. Jest też takiego samego typu jak bomby wykorzystane w piątkowych atakach oraz prawdopodobnie zostało podłożone w tym samym czasie, co pozostałe urządzenia wybuchowe - wyjaśnił przedstawiciel policji.

Shot of the day : (2..62) # . . , 9 https://t.co/4wMIzUDHOD#ShotOfTheDay #ThaiPBS pic.twitter.com/w4vXb4PB38

ThaiPBSAugust 2, 2019

W sumie w piątek w Bangkoku w różnych miejscach eksplodowało 12 małych bomb. W mieście trwało wówczas 52. spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN), a w wydarzeniach przy tej okazji brali udział również przedstawiciele m.in. USA, Rosji, Chin, Japonii, Korei Płd. i UE.

(2 .. 62) BTS . 2 # #ThaiPBS : ! -- 9 https://t.co/EdOw1xCB94 pic.twitter.com/j7SQuWD2rT

ThaiPBSAugust 2, 2019

Premier Tajlandii Prayuth Chan-ocha poinformował, że w związku ze sprawą aresztowano dziewięciu podejrzanych, w tym dwóch mężczyzn oskarżonych o podłożenie dwóch bomb przed komendą główną stołecznej policji. Obaj pochodzą z prowincji Narathiwat leżącej na zamieszkanym głównie przez muzułmanów południu, przy granicy z Malezją, gdzie obecny jest silny ruch separatystyczny. Od 2004 roku zginęło tam już prawie 7 tysięcy ludzi.

Wicepremier Prawit Wongsuwan powiedział dziennikarzom, że piątkowe ataki były związane z "grupą z Południa", ale nie podał więcej szczegółów.