Są nowe informacje na temat tragicznego wypadku belgijskiego autokaru z dziećmi, do którego doszło w marcu tego roku. Śledczy przypuszczają, że przyczyną wypadku, w którym zginęło 28 osób - w tym 22 dzieci - był błąd lub choroba kierowcy. Jak podał dziennik "La Libre Belgique", wykluczono natomiast, że tragiczne zdarzenie było wynikiem błędu technicznego.
Od tej pory skłaniamy się w śledztwie ku przyczynie związanej z kierowcą - poinformował prokurator. Chodzi o ewentualną chorobę lub odwrócenie uwagi 34-letniego mężczyzny, który zasiadł za kierownicą dwie minuty, zanim pojazd wpadł na betonową ścianę w tunelu.
Po wstępnych wynikach sekcji zwłok kierowcy, wykluczono u niego atak serca, a także to, że prowadził pod wpływem alkoholu. Ustalono też, że mężczyzna nie przekroczył dozwolonej prędkości w tunelu, która wynosi 100 km/godzinę.
Testy toksykologiczne mają ustalić ewentualną obecność leków w organizmie kierowcy, których efekt może utrzymywać się przez wiele godzin. Rezultaty badań mają być znane do końca lata.
13 marca autokar z uczniami belgijskich szkół uderzył w ścianę tunelu na autostradzie w kantonie Valais (niem. Wallis) w Szwajcarii, skąd dzieci wracały do Belgii z nart. W autobusie były 52 osoby. Z nieznanych przyczyn pojazd zjechał na prawo i uderzył czołowo w betonową ścianę zatoki awaryjnej. Zginęło 22 uczniów i sześć osób dorosłych, w tym dwóch kierowców.
Akcja ratunkowa na miejscu wypadku trwała całą noc. Brało w niej udział około 200 osób, w tym 15 lekarzy, 30 policjantów, 60 strażaków.