Z ustaleń dziennika "Washington Post" wynika, że informacje o planowanych nalotach na rebeliantów Huti w Jemenie, przekazane przez szefa Pentagonu Pete’a Hegsetha na grupowym czacie, pochodziły z dokumentów opatrzonych klauzulą "tajne". To poważnie podważa wcześniejsze zapewnienia zarówno samego Hegsetha, jak i Białego Domu. Utrzymywano, że żadne informacje niejawne nie zostały ujawnione.
Wewnętrzne dochodzenie, prowadzone na wniosek kongresmenów, wykazało, że przekazane informacje miały charakter niejawny. Jak podkreśla "Washington Post", harmonogram uderzeń na pozycje bojowników Huti, jaki Hegseth zamieścił na grupowym czacie w aplikacji Signal - w którym omyłkowo uczestniczył redaktor naczelny "The Atlantic" Jeffrey Goldberg - pochodziły z emaila wysłanego przez dowódcę sił USA na Bliskim Wschodzie, gen. Erika Kurillę. Opatrzył on wiadomość wysłaną zabezpieczonym kanałem klauzulą "secret/noforn", uznając ją za tajną i nieprzeznaczoną dla obcokrajowców.
Mimo jednoznacznych ustaleń śledczych Pentagon nie zmienia swojego stanowiska. Rzecznik resortu Sean Parnell w rozmowie z dziennikarzami podkreślił: Ministerstwo podtrzymuje swoje wcześniejsze oświadczenia: żadne informacje niejawne nie zostały udostępnione za pośrednictwem Signala. Jak wielokrotnie powtarzaliśmy, nikt nie wysyłał planów wojennych SMS-em, a sukces ostatnich operacji Departamentu - od operacji Rough Rider (uderzenia na Hutich) po operację Midnight Hammer (uderzenia na Iran) - dowodzi, że nasze bezpieczeństwo operacyjne i dyscyplina są na najwyższym poziomie.
Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Waltz, który w wyniku afery "Signalgate" stracił swoje stanowisko, zapewniał w Senacie, iż przekazane informacje nie miały charakteru tajnego. Jednak najnowsze doniesienia przeczą tym zapewnieniom i stawiają pod znakiem zapytania skuteczność procedur bezpieczeństwa w amerykańskich strukturach wojskowych.
W marcu Jeffrey Goldberg ujawnił, że ówczesny doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Waltz przez pomyłkę zaprosił go do grupowej dyskusji na szyfrowanej platformie Signal. Dzięki temu przez kilka kolejnych kilka dni mógł obserwować dyskusję między najwyższymi urzędnikami administracji na temat planowanego uderzenia w cele jemeńskich rebeliantów; na dwie godziny przed tą operacją wojskową otrzymał jej szczegółowy plan, a później informacje na temat jej skutków.
"Gdyby informacje tam zawarte przeczytał przeciwnik Stanów Zjednoczonych, mogłyby one zostać wykorzystane do wyrządzenia krzywdy amerykańskiemu personelowi wojskowemu i wywiadowczemu, szczególnie na (...) Bliskim Wschodzie, obszarze odpowiedzialności Centralnego Dowództwa. Aby zilustrować szokującą lekkomyślność tej rozmowy na Signal, powiem, że post (szefa Pentagonu Pete'a) Hegsetha zawierał szczegóły operacyjne nadchodzących ataków na Jemen, w tym informacje o celach, broni, którą USA miałyby rozmieścić, i sekwencję ataków" - napisał dziennikarz.
Redaktor naczelny tygodnika "The Atlantic" początkowo miał wątpliwości, czy otrzymywane przez niego wiadomości były prawdziwe i czy nie stanowiły dezinformacji, jednak ich autentyczność potwierdziła się, gdy zgodnie z planem przeprowadzone zostały ataki w Jemenie. Potwierdził to też rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Brian Hughes.
Mimo potwierdzenia autentyczności ujawnionych przez dziennikarza wiadomości, szef Pentagonu Pete Hegseth zaprzeczył, by wysyłał plany uderzenia na Hutich w Jemenie na grupowym czacie.
Nikt nie wysyłał planów wojennych, to wszystko, co mam do powiedzenia - mówił w marcu Hegseth. Mówimy o oszukańczym i wysoce zdyskredytowanym tak zwanym dziennikarzu, który zawodowo zajmuje się wielokrotnym rozpowszechnianiem oszustw (...). To facet, który rozpowszechnia bzdury - stwierdził szef Pentagonu.
Sekretarz obrony sprawia wrażenie osoby niepoważnej, która próbuje odwrócić uwagę od faktu, że brał udział w rozmowie na powszechnie dostępnej aplikacji do przesyłania wiadomości, w której prawdopodobnie nie powinien brać udziału - odpowiedział Jeffrey Goldberg w wywiadzie dla MSNBC.
Według Goldberga i cytowanych przez niego ekspertów, prowadząc dyskusję i dzieląc się wrażliwymi danymi za pośrednictwem komercyjnej aplikacji, przedstawiciele Białego Domu mogli złamać prawo, w tym ustawę o szpiegostwie. Byli członkowie władz USA powiedzieli dziennikarzom "The Atlantic", że używali Signala do udostępniania odtajnionych informacji i omawiania rutynowych spraw, szczególnie podczas podróży zagranicznych, gdy nie mieli dostępu do systemów rządowych USA.
"Wiedzieli jednak, że nigdy nie powinni udostępniać przez aplikację tajnych lub poufnych informacji, ponieważ ich telefony mogły zostać zhakowane przez zagraniczną służbę wywiadowczą, która mogłaby odczytać wiadomości na urządzeniach" - podkreślił Goldberg.