Chiny zdecydowały o nałożeniu sankcji na amerykańskie firmy zbrojeniowe oraz ich przedstawicieli. Restrykcjami objęto 13 przedsiębiorstw. Swoją decyzję chińskie władze tłumaczą współpracę Stanów Zjednoczonych z Tajwanem.
Pod koniec listopada USA zgodziły się na sprzedaż Tajwanowi m.in. części zamiennych i podzespołów do samolotów wielozadaniowych F-16, a także systemów radarowych.
Chwilę później prezydent Tajwanu Lai Ching-te wyjechał w podróż do kilku państw położonych na Pacyfiku. Rozpoczął ją od amerykańskich Hawajów, a zakończy dziś na Guam - terytorium zależnym USA w zachodniej części Oceanu Spokojnego.
Wydarzenia te spowodowały, że chińskie władze zdecydowały się na objęcie sankcjami 13 amerykańskich firm. Jak podkreśliło MSZ Chin, "podważa to suwerenność i terytorialną integralność" Chińskiej Republiki Ludowej.
Zgodnie z nałożonymi ograniczeniami chińskim firmom i obywatelom zakazano jakichkolwiek transakcji z podmiotami objętymi sankcjami. Ponadto sześciu dyrektorom wykonawczym zabroniono wjazdu na terytorium Chin i zamrożono ich aktywa.
Władze Tajwanu ucieszyły się ze sprzedaży i wyraziły nadzieję, że pierwsze transakcje zostaną zrealizowane jeszcze do końca tego roku. Stwierdzono, że decyzja USA pomoże "zbudować godne zaufania siły obronne".
Stany Zjednoczone w listopadzie informowały również, że rozważają sprzedaż sprzętu wojskowego wartego 2 mln dolarów dla tajwańskich sił zbrojnych. Pakiet ma obejmować m.in. zaawansowane systemy rakietowe obrony przeciwlotniczej używane przez Ukrainę w wojnie obronnej z Rosją.
Chiny uważają Tajwan za zbuntowaną prowincję i protestują przeciw utrzymywaniu jakichkolwiek formalnych kontaktów z Tajpej.