Lotnisko w Wilnie zostało ponownie otwarte w nocy z czwartku na piątek po kolejnym pojawieniu się w okolicy balonów przemytniczych znad Białorusi - podały władze największego portu lotniczego Litwy. Zamknięcie przestrzeni powietrznej nad lotniskiem wpłynęło na 20 lotów i dotknęło ponad 2 tys. pasażerów.
Odloty i przyloty zawieszono o godz. 20.10 (19.10 czasu polskiego).
Początkowo lotnisko miało być zamknięte do godz. 23.10 (22.10 w Polsce), ale ostatecznie przestrzeń powietrzna została otwarta około 30 minut wcześniej. Jak poinformowały w nocy władze lotniska, przymusowa przerwa wpłynęła na 20 lotów, z czego cztery zostały odwołane, cztery skierowano na inne lotniska, a 12 było opóźnionych. Zmiany dotknęły ponad 2 tys. pasażerów.
Litwa zmaga się z incydentami z udziałem balonów meteorologicznych i przemytniczych. Z powodu wtargnięć w przestrzeń powietrzną Litwy balonów znad Białorusi w ciągu minionego tygodnia wileńskie lotnisko było zamykane cztery razy.
W reakcji na te prowokacje Litwa zamknęła w środę granicę lądową z Białorusią na miesiąc.
Szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas oświadczyła w środę, że Unia Europejska jest gotowa nałożyć na Białoruś kolejne sankcje, jeśli ta nie skończy ze swoimi "hybrydowymi działaniami" przeciw Litwie. Wtargnięcia balonów w litewską przestrzeń powietrzną grożą destabilizacją państwa UE - zaznaczyła.
Pojawienie się tych balonów nad wileńskim lotniskiem to rodzaj presji dyplomatycznej, wywieranej przez reżim Alaksandra Łukaszenki na Litwę - ocenił w rozmowie z PAP dr Antonowicz, wykładowca Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego oraz badacz Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie.
Jak wyjaśnił, przemyt papierosów jest ważnym źródłem dochodów białoruskiego reżimu. Po sztucznie wywołanym kryzysie migracyjnym i po wybuchu wojny na pełną skalę przeciwko Ukrainie, Litwini uszczelnili granicę z Białorusią, a droga lądowa i wodna stały się według Antonowicza praktycznie niemożliwe do pokonania przez przemytników.
Podkreślił, że to dlatego wymyślono wykorzystanie w kontrabandzie balonów meteorologicznych, które pojawiają się nad terenami przygranicznymi już od roku.
Według Antonowicza Białorusini zdecydowali się jednak przekierować część z nich na litewskie lotniska, aby złamać opór Litwy przed dogadywaniem się Zachodu z Łukaszenką. Sygnały o możliwości normalizacji stosunków z Białorusią zaczęły docierać na Zachód we wrześniu 2025 r., gdy wysłannik prezydenta Donalda Trumpa, John Cole, został przyjęty w Mińsku przez Łukaszenkę.
Według dr. Antonowicza innym celem, który chcą osiągnąć Białorusini, ale także stojąca za nimi Rosja, jest przekonanie litewskiego społeczeństwa, że ich państwo jest bezsilne.
I to jest element hybrydowy tej operacji. Ludzie zaczynają zadawać pytania, po co wydawać 5 proc. PKB na obronność, jeśli nad lotniskiem latają balony, których Litwa nie potrafi zestrzelić - podkreślił ekspert. Jak dodał, Kreml liczy na to, że litewskie społeczeństwo dojdzie do wniosku, iż nie warto się zbroić.