Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) poinformowała, że po amerykańskich atakach na irańskie instalacje nuklearne w Isfahanie, Fordo i Natanz nie odnotowano wzrostu poziomu promieniowania. Podobne zapewnienia przekazały władze Iranu oraz państwa regionu.

REKLAMA

W niedzielę MAEA przekazała, że po atakach USA na trzy kluczowe obiekty nuklearne w Iranie nie stwierdzono podwyższonego poziomu promieniowania w ich okolicach. Informację tę potwierdziło także irańskie Krajowe Centrum Bezpieczeństwa Jądrowego.

"Nie ma zagrożenia dla mieszkańców mieszkających w pobliżu wyżej wymienionych obiektów" - podano w oświadczeniu cytowanym przez agencję Associated Press.

Również saudyjski urząd ds. bezpieczeństwa nuklearnego poinformował, że nie wykryto żadnych śladów radioaktywności w Arabii Saudyjskiej ani w innych państwach Zatoki Perskiej po amerykańskich atakach.

Kuwejckie centrum monitorujące również nie odnotowało wzrostu poziomu promieniowania w przestrzeni powietrznej i wodach terytorialnych kraju po amerykańskich atakach na irańskie instalacje nuklearne - poinformowała Gwardia Narodowa Kuwejtu w komunikacie opublikowanym na platformie X.

Służby w regionie monitorują sytuację, jednak według oficjalnych komunikatów nie ma obecnie zagrożenia radiacyjnego dla mieszkańców Kuwejtu i sąsiednich państw.

Szczegóły ataku: bomby MOP i pociski Tomahawk

Według dziennika "New York Times", powołującego się na przedstawiciela władz USA, w ataku na irańskie instalacje wzięło udział sześć bombowców B-2, które zrzuciły 12 bomb penetrujących MOP - największych w amerykańskim arsenale - na Fordo oraz dwie na Natanz. Dodatkowo użyto 30 pocisków manewrujących Tomahawk do ataków na Natanz i Isfahan.

Prezydent USA Donald Trump oświadczył w sobotę, że wszystkie zaatakowane instalacje zostały "całkowicie (...) zrównane z ziemią".

Wszystkie trzy irańskie obiekty nuklearne - Isfahan, Fordo i Natanz - były już wcześniej atakowane przez Izrael w ramach konfliktu zbrojnego, który rozpoczął się 13 czerwca.