Amunicja moździerzowa, z której ostrzelano afgańską wioskę Nangar Khel nie była wadliwa. Udowodniły to testy przeprowadzone w Dowództwie Operacyjnym i Wojsk Lądowych. Tak zeznał przed sądem w Warszawie generał Marek Tomaszycki, który dowodził pierwszą zmianą polskiego kontyngentu w Afganistanie.

REKLAMA

Wskutek ostrzału wioski Nangar Khel przez polskich żołnierzy 16 sierpnia 2007 r. zginęło sześć osób – dwie kobiety i mężczyzna, a także troje dzieci; dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu. Trzy poważnie ranne osoby były leczone w Polsce. Zgodnie z miejscową tradycją wojsko "zrekompensowało" straty rodzinom poszkodowanych. W ramach zadośćuczynienia, bliskim zabitych i rannych wypłacono odszkodowanie, otrzymali także m.in. zwierzęta i mąkę.

Prokuratura oskarżyła siedmiu żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego. Sześciu z nich: chorążego Andrzeja Osieckiego, plutonowego Tomasza Borysiewicza, kapitana Olgierda C., podporucznika Łukasza B., starszego szeregowego Jacka J. i starszego szeregowego Roberta B. o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara dożywotniego więzienia. Siódmego - starszego szeregowego Damiana L. - oskarżono o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi kara od 5 do 15 lat pozbawienia wolności.

To pierwsza w historii polskiego wojska sprawa za złamanie konwencji haskiej i zabójstwo osób niebiorących udziału w działaniach wojennych.