Związek Nauczycielstwa Polskiego rozpoczyna akcję protestacyjną ws. zapowiadanej reformy edukacji - poinformował prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Akcja odbędzie się pod hasłem "Nie dla chaosu w szkole". Na 19 listopada zapowiadana jest manifestacja.

REKLAMA

Dziś spotkał się zarząd główny ZNP, który miał podjąć decyzję ws. ewentualnych dalszych protestów. ZNP chce wycofania projektów dwóch ustaw ws. reformy edukacji.

Chodzi o przygotowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej projekty ustaw: Prawo oświatowe i Przepisy wprowadzające Prawo oświatowe.

Prezes ZNP po posiedzeniu zarządu przedstawił jego stanowisko. Jak mówił Broniarz, związek domaga się "zaprzestania działań mających na celu destabilizowanie polskiego systemu oświaty, a jednocześnie demontażu tego systemu". Zdaniem związku planowane zmiany grożą pogorszeniem jakości edukacji i są wymierzone przeciwko uczniom i nauczycielom.

Zarząd główny ZNP postanowił rozpocząć od wtorku ogólnopolską akcję protestacyjną pod hasłem "Nie dla chaosu w szkole". W ramach tej akcji związek planuje zorganizowanie pikiety przed Sejmem w dniu pierwszego czytania projektu ustawy Prawo oświatowe. Nie wiadomo jeszcze, kiedy ma się odbyć pierwsze czytanie, bo projekt nie trafił dotąd pod obrady rządu, zakończyły się dopiero uzgodnienia międzyresortowe i konsultacje publiczne.

Jeśli pikieta nie spowoduje oczekiwanych przez ZNP rezultatów, wówczas w Warszawie odbędzie się spotkanie przedstawicieli 400 największych oddziałów związku.

Planowane jest także zorganizowanie 19 listopada ogólnopolskiej manifestacji pracowników oświaty w Warszawie. Do udziału w niej ZNP zaprasza także rodziców, samorządy, organizacje pozarządowe i stowarzyszenia, których obszarem działania jest edukacja.

Obok wycofania projektów zmian systemowych dotyczących nowego ustroju szkolnego ZNP domaga się także zwiększenia nakładów na oświatę, w tym podwyżki wynagrodzeń pracowników oświaty.

Broniarz poinformował, że jeśli postulaty nie zostaną spełnione, to związek wejdzie w spór zbiorowy, którego konsekwencją może być referendum strajkowe i strajk w szkołach.

To jest ostatni dzwonek, który ma obudzić nie tylko nauczycieli, nie tylko organy prowadzące, ale przede wszystkim rodziców, bo ta reforma uderza w polskie dziecko, a zwłaszcza w dziecko wiejskie - zaznaczył.

Zwracamy uwagę, że strajk w edukacji jest wydarzeniem dramatycznym, spektakularnym, ale dramatycznym, dlatego dajemy szansę ministerstwu edukacji i większości parlamentarnej na pewne otrzeźwienie w tym zakresie - podkreślił.

10 października z inicjatywy związku odbyły się protesty przeciw zmianom w oświacie; z udziałem m.in. polityków opozycji pikietowano urzędy wojewódzkie, żądając wstrzymania "szkodliwej reformy". Szefowa MEN Anna Zalewska wielokrotnie zapewniała, że "reforma jest przemyślana, odpowiedzialna i policzona".

W połowie września do konsultacji trafiły dwa projekty ustaw: zupełnie nowej ustawy Prawo oświatowe oraz ustawy wprowadzającej Prawo oświatowe. Prawo oświatowe regulować ma kwestie związane z ustrojem szkolnym, czyli m.in. strukturą szkolnictwa. Ma też częściowo zastąpić obecnie obowiązującą ustawę o systemie oświaty. Resort edukacji zapowiadał w jej miejsce przygotowanie kolejnych ustaw, m.in. dotyczących finansowania oświaty (ma być gotowa ok. 2018 r.).

Zgodnie z propozycją rządu od 2017 r. funkcjonować mają 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum, szkoły branżowe w miejsce zasadniczych szkół zawodowych; wygaszane mają być gimnazja.

(mpw)