Znamy już efekty działania zespołu biskupa Sławomira Odera, który miał zająć się poprawieniem projektu dotyczącego powołania kościelnej komisji zajmującej się tuszowaniem przestępstw seksualnych w Kościele. Nasz dziennikarz dotarł do dokumentu, który porównuje projekt powołania komisji przygotowany przez biskupa Odera z tym, który przygotowali eksperci pod kierunkiem prymasa. Zmiany idą w kierunku ograniczenia niezależności i możliwości działania komisji oraz dalsze tuszowanie przestępstw.

REKLAMA

  • Zespół biskupa Sławomira Odera wprowadził zmiany w projekcie powołania kościelnej komisji ds. tuszowania przestępstw seksualnych w Kościele.
  • Analiza przygotowana przez ekspertów pod kierunkiem ks. Grzegorza Strzelczyka wskazuje na osłabienie niezależności komisji i zwiększenie wpływu biskupów.
  • Nowy projekt m.in. ogranicza dostęp komisji do dokumentów i archiwów kościelnych, w tym archiwów tajnych.
  • Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.

Dziennikarz RMF FM dotarł do wysłanej do wszystkich biskupów polskich analizy zmian dokonanych przez zespół biskupa Odera w projekcie powołania Komisji niezależnych ekspertów do zbadania zjawiska wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele katolickim w Polsce. Dokument ten przygotowała grupa ekspertów, z których ujawnił się ksiądz Grzegorz Strzelczyk.

"Zdecydowaliśmy się upublicznić rozesłany dokument, bo uważamy, że sprawa jest na tyle ważna dla wiarygodności Kościoła instytucjonalnego w Polsce, iż także sama dyskusja nad kształtem komisji powinna być transparentna" - napisał w liście przysłanym m.in. do dziennikarza RMF FM ksiądz Grzegorz Strzelczyk.

O czym mówi dokument?

Co wynika z tego dokumentu? Jego autorzy porównali zapisy dokumentów powołujących komisję przygotowanych przez zespół prymasa (rozwiązany przez KEP) i nowego zespołu powołanego w jego miejsce pod kierunkiem biskupa Sławomira Odera. Jakie są wnioski z tej analizy? Jednoznaczne. Zmiany idą w złym kierunku osłabienia niezależności komisji, zwiększenia wpływu na nią biskupów, ograniczenia dostępu do dokumentów. I zaczynając od samego początku, już w kwestii niezależności są wyraźne zmiany.

W dokumencie zespół prymasa zapewniał - czytamy w analizie - "rozbudowane gwarancje niezależności (brak ingerencji przełożonych kościelnych; polecenia wydaje tylko przewodniczący; są określone szczegółowe zasady komunikacji)". A jak to jest zapisane w dokumencie zespołu Odera, "zawiera wprawdzie deklarację niezależności, ale nie ma w nim żadnych mechanizmów ją zapewniających; dodatkowo dokument przewiduje powołanie Zespołu Rewizyjnego z kompetencjami kontrolnymi wobec finansów (w tym nominacje przez FŚJ/KEP)".

Niezależność ogranicza także wprowadzony przez zespół biskupa Odera obowiązek "natychmiastowego informowania biskupa/przełożonego/przełożonej o wszystkich zgłaszanych i badanych (!) przypadkach, dające mu prawo każdorazowego wystąpienia przed komisją z własnej inicjatywy". Co oznacza ten zapis: "Ryzyko interferencji w badanie i analizy komisji, w tym presji na osoby, które mogą złożyć ważne wyjaśnienia i efekt zniechęcający dla osób skrzywdzonych. Jako że niektóre analizy mogą dotyczyć zaniedbań przełożonych, przepis zabezpiecza szczególnie ich interesy na niekorzyść innych osób" - wskazują autorzy przygotowanej analizy.

Ograniczenie dostępu do informacji

Ale to nie wszystko, bo biskup Oder i jego ekipa wprowadzają także ograniczenie dostępu do informacji, co oznacza, że powołana według ich zasad komisja będzie miała słabsze możliwości działania. W pierwotnym projekcie zespołu prymasa zapisany był "normatywny obowiązek współpracy i przekazywania informacji", a w nowej wersji przygotowanej przez zespół Odera jest zapisane, że "komisja nie ma prawa wzywania" nikogo, i że "nikt nie może zostać zobowiązany do stawiennictwa ani do udzielenia pisemnej odpowiedzi". A to oznacza, że biskupi czy przełożeni niezainteresowani losem skrzywdzonych czy prawdą mogą odmówić współpracy.

Ograniczony zostanie również dostęp członków komisji do archiwów kościelnych. W pierwotnym projekcie zespołu prymasa zagwarantowany był "obowiązek rzetelnego przekazywania danych; możliwość dopuszczenia do archiwów, "nie wyłączając archiwów tajnych". Biskup Oder i jego zespół chce jednak uzależnić dostęp do archiwów "od jednostkowych porozumień z podmiotami kościelnymi, które nie określają jasno zobowiązań tych podmiotów; kwerendy wykonują jedynie archiwiści diecezjalni/zakonni; brakuje wprost gwarancji dostępu do archiwów tajnych". Jednym słowem oznacza to, że badacze dostaną tylko to, co uznają za dostępne dla nich biskupi i przełożeni zakonni. A to - zdaniem grupy ekspertów przygotowujących analizę oznacza - "brak dostępu do części materiałów, nierówny dostęp w różnych podmiotach, ryzyko niepełności danych, w skrajnych przypadkach ryzyko mataczenia".

Dokument przygotowany przez biskupa Odera i jego ludzi rozmywa także zakres działania komisji. Jej pierwotnym celem miało być badanie skali zjawiska wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele katolickim, ale zespół Odera postanowił go poszerzyć i rozmyć, bo rozszerzył katalog "osób wysłuchiwanych". Obok osób skrzywdzonych dodano "osoby skrzywdzone bezpodstawnymi oskarżeniami", co niesie poważne niebezpieczeństwo "rozmycia priorytetu dobra pokrzywdzonych i celów badawczych" i skupienie się na odmiennych problemach, które - co wiadomo z badań - niemal nie występują. Jednostkowe tego typu sytuacje wymagają osobnego zbadania, które nie powinno podlegać komisji, która zająć się ma dobrem skrzywdzonych i zbadaniem skali zjawiska.

Nowy projekt ogranicza i zmniejsza wiarygodność

Te i inne punkty dotyczące zmian w treści dokumentów pokazują, zdaniem ekspertów, których reprezentantem jest ksiądz Grzegorz Strzelczyk, że "nowy projekt w niektórych aspektach poważnie ogranicza niezależność komisji (...), a przez to systemowo pogarsza warunki dochodzenia do prawdy, a tym samym zmniejsza wiarygodność działań KEP".

"W tym zakresie nowy projekt - wbrew publicznym zapewnieniom - wprost nie realizuje jednego z głównych założeń przyjmowanych w pracach od samego początku. Pociąga to za sobą poważne ryzyko zniechęcenia do współpracy z komisją osób skrzywdzonych oraz innych osób posiadających cenną wiedzę, co z kolei prowadzić może do zmniejszenia liczby zgłoszeń, uboższych kwerend, rozpraszania sił i środków na spory o dostęp do akt, łatwiejsze podważanie ustaleń, oskarżenia o "śledztwo we własnej sprawie" itd." - wskazują autorzy dokumentu. "W warunkach polskich - po latach ujawnień i przy wysokiej wrażliwości społecznej - na wiarygodność liczyć mogą jedynie ciała rzeczywiście niezależne od władzy, z gwarantowanym dostępem do pełnej dokumentacji (także tajnej), zdolne do samodzielnego gromadzenia świadectw oraz zabezpieczone przed naciskami. Wersja zmodyfikowana dokumentów odchodzi w niektórych punktach od tych standardów, dlatego naraża na merytoryczne fiasko cały projekt powołania komisji, a zatem pociąga za sobą ryzyko pogłębienia kryzysu zaufania wobec Kościoła instytucjonalnego i samej KEP, zaś osoby skrzywdzone naraża na kolejną porcję cierpień" - dodali.

Projekt przygotowany przez zespół biskupa Odera jednoznacznie wskazuje też, przed czym eksperci i dziennikarze przestrzegali, że celem odwołania zespołu prymasa i powierzenie tej sprawy biskupowi Oderowi, było realne skręcenie sprawy i zniszczenie niezależności i powagi komisji.

Analiza zmian dokonanych przez zespół biskupa Odera. Pełny dokument