Prokuratura umorzyła sprawę policjantów, którzy w maju w Gdańsku zabezpieczali Marsz Równości. Ustalono, że policjanci nie przekroczyli swoich uprawnień. Doszło wtedy do przepychanek między policjantami a kontrmanifestującymi wobec demonstracji. Zatrzymana została między innymi córka radnej PiS-u z Gdańska.

REKLAMA

Śledztwo dotyczyło ewentualnego przekroczenia uprawnień przez policjantów zabezpieczających 21 maja 2016 roku zgromadzenia publiczne w Gdańsku lub też niedopełnienia przez nich wszystkich obowiązków. Jednym z tych zgromadzeń był II Trójmiejskiego Marszu Równości, pozostałe były organizowane w kontrze do tego wydarzenia.


Uznano - oceniając zgromadzony materiał dowodowy, w tym zeznania świadków, uzyskane dokumenty oraz zapisy zabezpieczonych nagrań - że podejmowane przez funkcjonariuszy publicznych czynności nie wyczerpały ustawowych znamion przestępstwa. Wyjaśniano realizowane działania funkcjonariuszy na etapie planowania zabezpieczenia zgromadzeń, gdzie decydowano o wykorzystaniu odpowiednich sił i środków oraz o ich rozmieszczeniu i przyjęto, że były one prawidłowe i zgodne z Ustawą o Policji oraz wewnętrznymi regulacjami obowiązującymi w tej formacji - informuje Tatiana Paszkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Dodaje, że śledczy szczegółowej analizie poddali także działania funkcjonariuszy podczas przepychanek z grupą osób, która próbowała zablokować marsz. Konieczne było wtedy użycie środków przymusu bezpośredniego. To w ich trakcie doszło do zatrzymania 3 osób, które były agresywne w stosunku do kordonu policji, w tym córki Anny Kołakowskiej, radnej z ramienia Prawa i Sprawiedliwości w Gdańsku. I córka radnej i inne osoby, miały w tym śledztwie status pokrzywdzonych.

Ustalono, że podjęte wówczas przez funkcjonariuszy Policji decyzje i działania były zgodne z obowiązującymi przepisami, z Ustawą o Policji i Ustawą o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, a także przepisami wewnętrznymi Policji. Były również prawidłowe i uzasadnione okolicznościami - mówi Paszkiewicz.

W prokuraturze trwa wciąż postępowanie dotyczące udziału w nielegalnym zbiegowisku. Chodzi o osoby, które kontrmanifestowały wobec Marszu Równości. Z tego grona zarzuty usłyszało łącznie 9 osób. Kolejna nie stawiła się na przesłuchanie, na którym zarzut miał zostać jej przedstawiony. Jedną z osób objętych zarzutami jest córka radnej PiS z Gdańska.

O sprawie zrobiło się głośno, między innymi, ze względu na wypowiedzi Mariusza Błaszczaka. Minister Spraw Wewnętrznych dwa dni po zajściu oceniał, że nieakceptowalny był "fakt brutalnego potraktowania przez policję młodej kobiety, która, nic nie wskazywało na to, że jest agresywna, powalenie na ziemię tej pani, skrępowanie, przyciskanie do ziemi".

/ PAP/Adam Warżawa /
/ PAP/Adam Warżawa /
/ PAP/Adam Warżawa /
/ PAP/Adam Warżawa /
/ PAP/Adam Warżawa /

APA