Szok i niedowierzanie w gdańskiej policji. Wszystko przez interwencje z centrali w sprawie zatrzymania córki radnej gdańskiego PiS-u. Nazwisko rodziny, która dla własnej promocji od lat wykorzystuje awantury z policją podczas światopoglądowych protestów, pomijam celowo.

REKLAMA

Marysia ma niespełna 20 lat. Ale sporo - jak na krótki żywot - zatargów z prawem, kontaktów z policją. Ma nawet skazujący wyrok... wyrok, którego uzasadnienia nie dała szansy zrozumieć dziecku własna matka. Zakrzyczała bowiem młodą sędzię, twierdząc, że "jeszcze się rozliczy z tym dzieckiem Stalina, gdy przyjdzie na to czas".

Poszanowanie prawa i miłość bliźniego - jakże zgodne z chrześcijańskimi wartościami głoszonymi przez rodzinę K. - aż biją po oczach. Co ciekawe, sąd odstąpił wtedy od wymierzenia kary, tłumacząc, że Marysia rozpyliła śmierdzącą substancję w świetlicy Krytyki Politycznej z wyższych pobudek. Sama Marysia powiedziała wtedy... "tak, rozpyliłam, tak, zrobiłabym dziś to samo".

Dziwi mnie, że dziś nie stać jej, by wziąć "na klatę" fakty. "Tak, zaatakowałem policjantów, bo bronili marszu LGBT. Dziś zrobiłabym to samo". Chyba brakuje odwagi, bo czynna napaść na policjanta to nieco inna historia niż "odpalić gówno w spreju". Trzeba mieć trochę większe...

Od wczoraj otrzymałem kilkanaście telefonów w sprawie córki pani radnej. Od policjantów, którzy zabezpieczali marsz, podczas którego doszło do awantury... od ich kolegów, którzy akurat mieli wolne, ale nie mogą uwierzyć w to, o czym czytają w gazetach. Nawet od lokalnych polityków PiS zażenowanych postawą ich "partyjnej" koleżanki.

Mam wrażenie, że minister Mariusz Błaszczak znów został wpuszczony na minę. Ten, który powinien bronić policjantów, wydał wyrok... kompletnie nie znając sprawy. Co za różnica, jaką płeć ma osoba rzucająca się na policyjny oddział prewencji? Na własne oczy widziałem wspomnianą Marysię na pierwszej linii ataku. Zdjęcia z tych zajść publikują lokalne media. Wystarczy poszukać. Historia o tym, że policja zatrzymała dziewczynkę czekającą przypadkowo na tramwaj, jest tak śmieszna, że aż przeraża. Przeraża fakt, że ktoś mógłby w to uwierzyć.

Tegoroczny marsz równości, zeszłoroczny marsz, wcześniej odczytywanie Golgoty Picnic... gdy tylko w grę wchodzi obrona wiary czy rodziny, państwo K. są na miejscu. Dziwnym trafem albo panią radną, albo jej córką zawsze musi zająć się policja. Dziwnym trafem zawsze ktoś życzliwy obok czeka z włączoną kamerą w gotowości. Uśmiech Marysi dobrze bawiącej się przy okazji zatrzymań bywa iście hollywoodzki. Rodzina bawi się w najlepsze.

/ PAP/Adam Warżawa /
/ PAP/Adam Warżawa /
/ PAP/Adam Warżawa /
/ PAP/Adam Warżawa /
/ PAP/Adam Warżawa /

Szkoda jedynie, że w tę zabawę - całkiem na poważnie - wmanewrowano samego ministra, Komendę Główną Policji i prokuraturę. Najwięcej stresu mają przy tym jednak szeregowi funkcjonariusze, którzy mogą nawet stracić pracę, tylko dlatego, że prawidłowo wykonali swoje obowiązki.

Spokojna nie jest też cała rzesza pozostałych pytających mnie od wczoraj retorycznie policjantów: "Gdzie prawo? Gdzie sprawiedliwość?".