"W piątek na sali sejmowej było widać, jak łatwo z kwestii aborcji zrobić wojnę wszystkich ze wszystkimi" - tak debatę i odrzucenie obywatelskiego projektu zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych skomentował premier Donald Tusk. Podkreślił przy tym, że nie ulega wątpliwości, że ustawa antyaborcyjna powinna służyć ochronie życia i zezwalać na aborcję tylko w szczególnych wypadkach. "Trzeba z szacunkiem przyjmować słowa niepokoju lub argumenty uważających, że to prawo jest nadużywane" - mówił szef rządu.
Tusk powiedział, że rozmawiał kilka razy z ministrem zdrowia w sprawie potrzeby stworzenia przepisów podustawowych, które dałyby pewność, że aborcja w Polsce nie jest nadużywana i wykonuje się ją - za zgodą matki - tylko wtedy, kiedy zagraża to bezpośrednio jej życiu i kiedy życie płodu jest zagrożone w sposób bezpośredni, lub też kiedy choroba ma charakter nieodwracalny i de facto uniemożliwiający życie przyszłemu dziecku.
Według premiera, ze statystyk wynika, że w Polsce na mocy obecnej ustawy antyaborcyjnej dokonuje się około 700 zabiegów usunięcia ciąży rocznie. Jeśli są wśród nich nadużycia, to na szczęście jest to absolutny margines, co mnie trochę uspokaja - mówił Tusk.
Jak dodał, w jego ocenie, dziś obowiązuje zbyt ogólne sformułowanie "ciężkie uszkodzenie płodu", które pozwala na dokonanie legalnej aborcji. W związku z tym polegamy na stuprocentowym zaufaniu do lekarzy. Uważam, że skoro tak wielu ludzi w Polsce nie ma tego pełnego zaufania i ma obawy, że ta formuła jest zbyt ogólna i skłania do nadużyć, to należy może bardziej precyzyjnie nazwać, jaki typ uszkodzenia płodu skłania do aborcji. To byłby w jakimś sensie postęp i czulibyśmy się pewniej, że aborcja w Polsce nie jest nadużywana - podkreślił.
Premier skomentował również poziom sejmowej dyskusji na temat zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Mówienie o tej sprawie zawsze wymaga szacunku do drugiej strony i do jej argumentów. Dziś momentami czułem mdłości, gdy słuchałem wypowiedzi tych najbardziej zacietrzewionych po prawej i po lewej - bo oni także są niezdrowo podnieceni tą tematyką - stwierdził.Jak powiedział, zdaje sobie sprawę, że ludzie podpisujący się pod obywatelskim projektem mieli dobre intencje. Ale to, co z tymi intencjami robią potem politycy - widać było dziś na sali Sejmu. Dlatego wolałem, żeby to przerwano na początku tego procesu tak, aby ta wojna się nie rozlała po Polsce. W piątek było widać, jak łatwo z kwestii aborcji zrobić wojnę wszystkich ze wszystkimi - i wtedy się nie myśli o płodzie, o matce, albo o przyszłych dzieciach - tylko kto komu dowali - podsumował.
(edbie)