Prokuratura bada sprawę transportu 10 tygrysów z Włoch do Rosji, które ostatecznie po wielu dniach zostały uratowane i trafiły do zoo w Poznaniu i Człuchowie. Jak to możliwe, że opuściły Polskę i dopiero po tym, jak nie zostały wpuszczone na Białoruś okazało się, że były przewożone w nieodpowiednich warunkach?

REKLAMA

/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP
/ Wojtek Jargiło / PAP

Reporter RMF FM Krzysztof Kot rozmawiał z granicznym Lekarzem Weterynarii w Koroszczynie Jarosławem Nestorowiczem. Weterynarz twierdzi, że w momencie, gdy transport przyjechał na granicę - to był piątek po południu - dyżurny lekarz skontrolował go i przepuścił, bo zwierzęta były w dobrej kondycji.

Zgodnie z dokumentami wystawionymi przez włoskie służby, po przejechaniu około ośmiu godzin miały zostać rozładowane na odpoczynek przed dalszą podróżą w Briańsku.

Problem pojawił po stronie białoruskiej - włoscy kierowcy nie mieli wiz, więc zawrócono ich do Polski. Wszystko to trwało 5 godzin. Organizator transportu, Rosjanin, postanowił wjechać z transportem na Białoruś sam. Przeszedł kontrolę paszportową, ale okazało się, że tygrysy nie mają wymaganych na Białorusi dokumentów weterynaryjnych. Z transportem spędził na granicy 21 godzin, później wrócił na stronę polską. Minęła już ponad doba.

Weterynarze na granicy uznali, że z każdą godziną stan tygrysów jest coraz gorszy. Jak mówił Nestorowicz, kolejne dwie i pół doby zajęło szukanie miejsca w Polsce, do którego mógłby trafić transport zwierząt. W tym czasie drapieżniki cały czas były ciasnych klatkach, w samochodzie, bez możliwości rozładunku.

Jak to możliwe, że zwierzęta wyjechały z Polski bez dokumentów?

Wszystkie wymagane dokumenty w ramach Unii Europejskiej - w tym najważniejszy CITES - były wystawione przez włoskie władze - tłumaczy Marta Szpakowska, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie. Nie mogliśmy zatrzymać transportu skoro miał dokumenty - dodaje.

Białoruś jako kraj poza UE ma swoje przepisy, polskie służby nie kontrolują dokumentów pod kątem wymagań kraju trzeciego. Dlatego więc transport pojechał poza kolejnością, tak jest w przypadku żywych zwierząt.

Prokuratura sprawdza

Wątek organizacji transportu, tego jakie dokumenty były a jakie być powinny, czy polskie służby zachowały się jak należy przepuszczając transport - to również będzie badane - mówi Agnieszka Kępka - rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Jednocześnie na razie nie ujawnia treści zeznań składanych przez organizatorów transportu.

Prokuratura postawiła zarzuty trzem osobom. Rosjanin Rinat V. jest tymczasowo aresztowany. Dwóch włoskich kierowców Alesio D. oraz Marco A. również usłyszeli zarzut znęcania się nad zwierzętami i podobnie jak Rosjanin - nie przyznali się winy. Jednak w ich wypadku sąd nie zgodził się na zastosowanie aresztu.

/ Urząd Miasta Poznania /
/ Urząd Miasta Poznania /
/ Urząd Miasta Poznania /
/ Urząd Miasta Poznania /
/ Urząd Miasta Poznania /
/ Urząd Miasta Poznania /
/ Urząd Miasta Poznania /