Pracownicy szpitala tymczasowego w Krakowie od czerwca nie otrzymują dodatków covidowych, mimo że takie przysługują pracownikom innych placówek za tą samą pracę. To jedyny szpital tymczasowy w Polsce, który działa bez przerwy od początku pandemii. Teraz grozi mu paraliż. Zaczyna bowiem brakować pracowników. Powodem ma być błędna interpretacja rozporządzenia przez Ministerstwo Zdrowia.

REKLAMA

Pandemia się nie skończyła, trwa cały czas, a my od początku pandemii pracujemy w kombinezonach, opiekując się pacjentami z Covid-19 - mówią pracownicy szpitala tymczasowego przy ulicy Kopernika w Krakowie.

Zorganizowany on został przez Szpital Uniwersytecki w Krakowie. Placówka przeniosła się do nowej siedziby przy ulicy Jakubowskiego zaraz przed wybuchem pandemii karonawirusa. To dlatego tak szybko można było zorganizować szpital tymczasowy. Powstał on w opuszczonych budynkach szpitalnych, a dokładnie w Centrum Urazowym Medycyny Ratunkowej i Katastrof (CUMRiK).

Lecznica działa od początku pandemii bez przerwy - dokładnie od 26 października. W najtrudniejszym okresie zajęte były wszystkie łóżka. Pracowali tu także pracownicy oddelegowali z innych placówek na mocy decyzji wojewody. Było to ponad sto osób.

To niezwykle ciężka praca, musicie państwo wiedzieć, że to praca w pełnym zabezpieczeniu. Bardzo trudno jest być w kombinezonie przez pół dnia, nie jeść, nie pić i nie chodzić do toalety. Robimy przez to rotacje co trzy godziny - mówi Wioletta Słowińska, pielęgniarka oddziałowa szpitala tymczasowego.

Obecnie w lecznicy zatrudnionych jest 50 osób.

Brak dodatków covidowych

Od czerwca personel szpitala nie dostaje dodatków covidowych, które przysługują personelowi medycznemu zgodnie z poleceniem ministra zdrowia. Chodzi o dodatkowe wynagrodzenie, czyli 100 proc. swojej podstawowej pensji. Mowa o pracownikach, którzy mają bezpośredni kontakt z pacjentami zakażonymi koronawirusem. Takie dodatki dostają pracownicy innych szpitali, którzy wykonują tę samą pracę.

Umiejscowienie szpitala tymczasowego w dawnych budynkach szpitalnych miało też na celu odseparowanie zakażonych korinawirusem od innych pacjentów niecovidowych. Szpital Uniwersytecki, borykając się z dużą liczbą niecvoidowych pacjentów, zaczął wracać do swojej normalniej działalności, pozostawiając wciąż w utrzymaniu szpital tymczasowy przy Kopernika.

Od czerwca zmienione zostało polecenie ministra zdrowia dotyczące szpitali i dodatków covidowych dla personelu.

Zgodnie z nowelizacją ministra, która dotyczy dodatkowego wynagrodzenia wypłacanego co miesiąc, otrzymują je pracownicy zatrudnieni w szpitalach II poziomu zabezpieczenia covidowego - mówi Aleksandra Kwiecień z małopolskiego oddziału NFZ. To wtedy pracownicy szpitala tymczasowego przestali być równo traktowani i przestali dostawać dodatki.

Skierowaliśmy do resortu zdrowia pismo, gdzie opisaliśmy status tego szpitala. Wskazaliśmy, że świadczenia wykonywane przez szpital tymczasowy są w istocie świadczeniami wykonywanymi na drugim poziomie retencyjności - mówi Joanna Paździo z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Pracownikom więc powinny należeć się dodatki za walkę z pandemią.

Szpital Uniwersytecki w Krakowie od czerwca przestał być jednostką na drugim poziomie referencyjności. Oznacza to, że zatrudnionym tam pracownikom nie przysługuje dodatek covidowy.

Mimo że szpital w odrębnym budynku prowadzi szpital tymczasowy, gdzie pracownicy wykonują prace tylko w jednym miejscu, opiekując się pacjentami z Covid-19 - im dodatek także nie przysługuje.

Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że "świadczenie dodatkowe nie przysługuje - i nigdy nie przysługiwało - tylko z tytułu zatrudnienia w strukturze organizacyjnej będącej szpitalem tymczasowym".

Brak odpowiedzi

Otrzymaliśmy pismo, że od czerwca nie będą nam przysługiwać dodatki. Nie było w piśmie od NFZ żadnych informacji dotyczących naszego statusu. Szpital wysłał pismo do NFZ-u i ministerstwa z pytaniami o status placówek. Od tamtej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi - mówi Słowińska.

Najbardziej bolesne jest to, że jesteśmy centralnym szpitalem covidowym, że jesteśmy na pierwszej linii frontu, ale chcemy takiego samego traktowania, jak innych. Jest całkowicie rozmyta odpowiedzialność. Nie wiem do ilu drzwi stukaliśmy, dla nas jest to trudna sytuacja. Pracujemy w tymczasowym szpitalu covidowym, nie potrzebujemy szukać żadnych wybiegów interpretacyjnych, żeby udowodnić, że pracujemy w takim szpitalu, a tu się okazuje ze ministrowi zdrowia najlepiej wychodzi nierobienie nic. Dokładnie od czerwca nie zrobił nic - podkreśla.

Nie rozumiemy decyzji Ministerstwa Zdrowia - Mówi Marcin Jędrychowski, dyrektor szpitala Uniwersyteckiego. Dla mnie odpowiedź jest prosta - prawdopodobnie ktoś zapomniał, że jeszcze istnieją szpitale tymczasowe, które są lecznicami aktywnymi. My od trzech miesięcy podejmujemy działania wraz z wojewodą małopolskim. Chcemy naprawić tę sytuację. Ministerstwo od ponad 50 dni milczy i nie odpowiada nam w tej sprawie. Tak naprawdę to szpital może teraz czekać paraliż. Ci pracownicy spotkali się z ogromną niesprawiedliwością ze strony Ministerstwa Zdrowia - dodaje.