Słowacka spółka, która pierwsza ogłosiła, że chce kupić Polskie Koleje Linowe, oświadczyła, że nie zależy jej na kolejce na Kasprowy Wierch i może ją odsprzedać. "Chętnie kupimy od nich także Niderlandy" - ironicznie komentuje burmistrz Zakopanego Janusz Majcher.

REKLAMA

Bohus Hlavaty, prezes słowackiej spółki Tatry Mountain Resort mówi, że skoro możliwość sprzedania zagranicznemu inwestorowi kolejki linowej na Kasprowy Wierch wzbudza w Polsce wielkie poruszenie, to oni - Słowacy - mogą z niej zrezygnować. Jeśli to, jak słyszymy, polskie dobro narodowe, prawdziwy skarb, to niech on pozostanie w polskich rękach - mówi prezes. Wyobraża sobie to w ten sposób, że podczas zawierania umowy z PKP, polskie Ministerstwo Skarbu wskazałoby podmiot, któremu Słowacy odsprzedzą kolejkę na Kasprowy. Przyznaje jednak, że to dopiero propozycja i nie ma jeszcze dokładnego scenariusza takiej operacji.

Chętnie kupimy od nich także Niderlandy - ironizuje burmistrz Zakopanego Janusz Majcher, nawiązując przy tym do słynnego wystąpienia Zagłoby. Z tego co wiem, to Polskie Koleje Linowe sprzedaje PKP i to właśnie z PKP każdy z podmiotów będzie rozmawiał o zakupie - już zupełnie poważnie wyjaśnia Łukasz Chmielowski prezes powołanej przez Zakopane, Bukowinę Tatrzańską, Poronin i Witów spółki "Polskie Koleje Górskie". To ta spółka, a także firma byłego burmistrza Zakopanego Adama Bachledy Curusia i właściciele Uzdrowiska Szczawnica są najpoważniejszymi konkurentami Słowaków w walce o PKL. Być może są też inni, ale na razie nie ujawnili się. Sprawa jest jasna - my kupujemy 100 procent akcji, bo tak oferuje do sprzedaży PKP - mówi Chmielowski. Ucina tym samym dywagacje na temat tego, czy jak Słowacy kupią PKL, to zakopiańska spółka kupi kolejkę na Kasprowy. Według rzecznika PKP Łukasza Kurpiewskiego te dywagacje to dzielenie skóry na żywym niedźwiedziu, bo koleje jeszcze niczego nie sprzedają. Zaproszenie do negocjacji w zakupie PKL powinno pojawić się w ciągu najbliższych tygodni. Dokładnie nie wiadomo kiedy, ale - zdaniem rzecznika - powinno to się stać jeszcze przed końcem roku.

Prywatyzacja Polskich Kolei Linowych budzi spore kontrowersje. Pojawiły się one szczególnie po tym, jak słowacki potentat turystyczny - spółka TMR ogłosiła chęć kupienia kolejek. Pojawiły się oskarżenia o tzw "wrogie przejęcie". Część mieszkańców Zakopanego, władze samorządowe, a ostatnio także parlamentarzyści wyrażają obawy, że Słowacy chcą kupić kolejki linowe po polskiej stronie granicy, by potem je zlikwidować i pozbyć się w ten sposób narciarskiej konkurencji. Z tego m.in. powodu samorządy podtatrzańskie powołały własną spółkę, która ma zdobyć fundusze na kupienie PKL. Słowacki TMR podpisał za to umowę o współpracy z pozostałymi samorządami, na terenie których działają kolejki PKL-u: Szczawnicą, Krynicą, Zawoją i Czernichowem. Do dyskusji włączyli się także parlamentarzyści, szczególnie ci z opozycji. Powstał nawet projekt ustawy uznającej kolejkę linową na Kasprowy Wierch za dobro narodowe. W poprzedni czwartek sprawą prywatyzacji PKL zajmowała się sejmowa komisja infrastruktury. To wtedy okazało się, że PKP zdecydowało o zmianie formy prywatyzacji PKL. Zamiast sprzedaży akcji poza giełdą, będą to negocjacje. Kto do nich przystąpi, na razie tego nie wiadomo.