"Pomysł Nuclear sharingu jest ciekawy, jest dobry, tylko należy pamiętać, że tak czy siak, broń atomowa zawsze jest w dyspozycji kraju, który jej udziela" – powiedział w internetowym Radiu RMF24 ekspert wojskowości Jarosław Wolski. Gość Tomasza Weryńskiego był pytany o polskie perspektywy na dołączenie do programu, a także szansę na budowę własnej broni nuklearnej. W trakcie rozmowy padła także kwestia bieżącej sytuacji negocjacyjnej na linii Kijów-Waszyngton-Moskwa.

REKLAMA

Myślę, że to jest odpowiedź, która jest w pełni spodziewana - powiedział w internetowym Radiu RMF24 Jarosław Wolski, komentując słowa Jurija Uszakowa, doradcy prezydenta Rosji. Uszakow nazwał amerykańsko-ukraińską propozycję 30-dniowego zawieszenia broni "imitacją działań pokojowych".

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Wolski: Nuclear Sharing to drogi środek polityczny

Konflikt ukraiński będzie trwać - uważa Wolski.

Tomasz Weryński pytał, co w takim razie zrobią Amerykanie? Donald Trump dawał do zrozumienia, że zależy mu na szybkich postępach w przybliżeniu pokoju na Ukrainie.

Rosjanie, jeśli nie zgodzą się na ideę rozejmu, otworzy to Amerykanom dwie możliwości. Pierwszą będzie dużo szersza pomoc względem Ukrainy, a drugą może być niestety pewne znużenie, wypalenie się tym konfliktem. Wiadomo, że Donald Trump już wcześniej potrafił pewne obszary polityki międzynarodowej odpuścić, uznawać za zbyt trudne, lub nierozwiązywalne, np. kwestię Iranu, od pewnego momentu - powiedział Jarosław Wolski.

"Nuclear sharing nie zapewnia narodowej zdolności do odpowiedzi nuklearnej"

Prezydent Polski Andrzej Duda wezwał Stany Zjednoczone do rozmieszczenia broni jądrowej na terytorium naszego kraju, w ramach tzw. programu Nuclear sharing. Jest to program NATO, będący elementem polityki Sojuszu w zakresie odstraszania jądrowego. Umożliwia on udostępnienie głowic jądrowych państwom członkowskim nieposiadającym własnej broni jądrowej.

Pomysł Nuclear sharingu jest ciekawy, jest dobry, tylko należy pamiętać, że tak czy siak, broń atomowa zawsze jest w dyspozycji kraju, który jej udziela - skomentował tę kwestię gość Radia RMF24.

To nie jest tak, że my dostajemy swoją broń atomową, absolutnie. Ta broń jest pod ścisłą kontrolą państwa, które nam ją użycza. Trzeba pamiętać o tym, że środki przenoszenia, czyli na przykład wydzielona eskadra, są drogie i wyspecjalizowane praktycznie tylko w tym kierunku, więc jest to coś, co jest traktowane jako prestiżowe. Jest to coś, co oczywiście podnosi pozycję danego państwa, natomiast jest to drogi środek polityczny tak naprawdę i niezapewniający narodowej zdolności do odpowiedzi nuklearnej - dodał.

Wolski tłumaczył, że ewentualne uczestnictwo w programie może mieć różne oblicza, a jednym z nich mogłoby być stacjonowanie nad Wisłą samolotów, np. francuskich, z załogami przeszkolonymi do uderzeń nuklearnych, ale bez magazynowania samych głowic w naszym kraju.

Co może powstrzymywać Amerykanów przed rozszerzeniem programu na Polskę?

Trzeba pamiętać o części porozumień NATO-Rosja, przy okazji rozszerzenia NATO na Wschód, bo były zapewnienia względem strony rosyjskiej, że nie zostanie NATO militarnie w kierunku broni masowego rażenia rozszerzone na Wschód - powiedział Jarosław Wolski.

Druga sprawa, Amerykanie nie uważali do tej pory, żeby było to w jakiejkolwiek formule konieczne względem Polski - dopowiedział.

Korea Południowa wzorem

Zdaniem gościa internetowego Radia RMF24 Polska, rozważając budowę własnego programu nuklearnego, powinna wzorować się na polityce Korei Południowej czy Japonii.

Azjatyckie państwa zbudowały przemysł atomowy, ośrodki badawcze związane z zagadnieniem, a także wyposażyły się zawczasu w środki przenoszenia tej broni.

I dopiero potem, jak to zbudujemy, porozmawiajmy o tym, czy i jaki ma sens pozyskanie głowic atomowych - podsumował Wolski.