​Komisja Europejska przeprowadziła niezapowiedzianą kontrolę w mieszczących się w Polsce i Holandii siedzibach chińskiego koncernu Nuctech, specjalizującego się w sprzęcie do kontroli bezpieczeństwa. Trwa dochodzenie w sprawie tego, czy firma otrzymywała nielegalne dotacje.

REKLAMA

Przeprowadzony przez funkcjonariuszy KE oraz polskich i holenderskich urzędników nalot na dwie siedziby Nuctech był częścią prowadzonego przez instytucję dochodzenia. To ma ustalić czy Nuctech otrzymywał nielegalne dotacje, które mogłyby zaburzyć funkcjonowanie unijnego rynku.

To pierwsza taka operacja przeprowadzona przez KE w ramach nowych przepisów o dotacjach zagranicznych.

Firma w środę potwierdziła nalot, zapewniając, że będzie współpracować z unijnymi służbami i dodając, że jej dział prawny "analizuje sprawę i będzie w stanie niebawem podać więcej szczegółów".

Częściowo państwowym koncernem, specjalizującym się w sprzęcie do kontroli bezpieczeństwa, jak m.in. detektory materiałów wybuchowych i narkotyków czy skanery bezpieczeństwa, wykorzystywane m.in. na lotniskach czy dworcach kolejowych. W latach 2003-2008 zarządzał nim Hu Haifeng, syn byłego chińskiego prezydenta i sekretarza generalnego chińskiej partii komunistycznej Hu Jintao. Obecnie prezesem firmy jest Chen Zhiqiang.

Jak poinformował portal Politico, unijni prawodawcy z zadowoleniem przyjęli akcję KE zwłaszcza, że już wcześniej miały istnieć obawy dotyczące sprzętu Nuctech, znajdującego się na lotnisku w Strasburgu. To tu regularnie na sesje plenarne przyjeżdzają posłowie Parlamentu Europejskiego.

"Wreszcie się obudziliśmy" - napisał na X holenderski europoseł chadeków Tom Berendsen.