Dyspozytor pogotowia mógł zrobić więcej - to opinia dyrekcji Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi po tym, jak dyspozytor pogotowia odmówił po pierwszym telefonie od rodziców wysłania karetki do 2,5-rocznej Dominiki. Dziewczynka zmarła, bo prawdopodobnie nie otrzymała na czas pomocy lekarskiej.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

roz2

Jeszcze nie ma decyzji personalnych w stosunku do dyspozytora, który odebrał telefon od matki Dominiki i nie skierował karetki pogotowia do chorej dziewczynki - tłumaczy rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, Danuta Szymczykiewicz. Trudno mi przesądzać o tym, co zrobi pan dyrektor, natomiast wszystko wskazuje na to, że ma pełen obraz sytuacji, gdzie, w jakim momencie, kto ewentualnie mógł - bo nie możemy mówić o winie - ale mógł zrobić więcej, a tego nie zrobił. Nie wiem, czy to się skończy na pouczeniu, uwrażliwieniu. Ma takie możliwości, żeby zawiesić w czynnościach osoby odpowiedzialne - dodaje.

Rzecznik łódzkiego pogotowia przyznaje, że ponieważ dziecko miało szybko trafić do szpitala, poproszono o pomoc Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. To odmówiło przetransportowania 2,5-letniej Dominiki. Jego możliwości techniczne nie pozwalają na pracę w warunkach nocnych - powiedziała Danuta Szymczykiewicz.

Wyjaśnienie całej sprawy zapowiedział już minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Szef resortu zdrowia spotka się w tej sprawie z konsultantami ds. pediatrii, ratownictwa medycznego i medycyny rodzinnej. Jak twierdzi, już w piątek zlecił kontrolę resortu w sprawie śmierci dziecka. Sytuacja musi być bardzo dokładnie wyjaśniona, a winni ukarani. Taka śmierć jest porażką systemu, ale ostateczną decyzję podejmuje człowiek i zrobię wszystko, by winni byli ukarani - dodał Arłukowicz.

Wszczęto śledztwo


W piątek śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 2,5-latki wszczęła prokuratura w Skierniewicach. Śledczy sprawdzają, czy śmierć dziecka mogła być efektem błędów medycznych: złej diagnozy lub zbyt późnego udzielenia pomocy. Pogotowie dopiero po drugim telefonie rodziców przyjechało do gorączkującej dziewczynki, u której wcześniej lekarze stwierdzili przeziębienie.

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa skierował do prokuratury łódzki Szpital Kliniczny nr 4 im. Marii Konopnickiej, do którego dziewczynka trafiła już w stanie krytycznym. Czekamy na sądowo-lekarską sekcję zwłok, która zostanie przeprowadzona w poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej w Łodzi. Zabezpieczamy dokumentację medyczną. Chcemy również odtworzyć i zabezpieczyć treść rozmów z pogotowiem ratunkowym, a także nocną i świąteczną pomocą medyczną - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.