Pragnę przeprosić wszystkich i prosić o wybaczenie, zwłaszcza tych, których skrzywdziłem - takie oświadczenie ks. Michała Czajkowskiego opublikował miesięcznik "Więź". Po zbadaniu materiałów IPN potwierdzono, że duchowny przez 24 lata był tajnym współpracownikiem SB o ps. "Jankowski".

REKLAMA

Skrupulatnie sporządzony raport redakcji „Więzi” nie pozostawia wątpliwości: wybitny teolog, biblista, propagator idei Soboru Watykańskiego II, dialogu ekumenicznego i zbliżenia chrześcijańsko-żydowskiego przez ćwierć wieku - z niewielkimi przerwami - świadomie donosił SB i wywiadowi PRL na ludzi Kościoła, środowiska inteligencji katolickiej czy działaczy demokratycznej opozycji.

"W latach 1960-1984 ks. Michał Czajkowski był faktycznie tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Jankowski". Od tego zarzutu wolny jest jedynie czas jego studiów w Jordanii i Jerozolimie w latach 1964-66, z którego to okresu nie ma żadnych dokumentów dostępnych w archiwach" - podkreślono w raporcie "Więzi".

Współpraca ta została przez księdza gwałtownie zerwana 28 października 1984 roku, po zamordowaniu przez funkcjonariuszy SB księdza Jerzego Popiełuszki. Ksiądz Czajkowski przyznał, że jego "wina jest bezsporna", zastrzegł jednak, że w "aktach SB nie brak informacji całkowicie fałszywych".

Zespół "Więzi" podkreśla, że materiał zgromadzony w IPN jest "obszerny" - zawiera 898 stron i 80 klatek mikrofilmu. Według autorów, "autentyczność materiału archiwalnego nie budzi zastrzeżeń. "Można się jedynie zastanawiać, czy wszystkie doniesienia pochodziły rzeczywiście od księdza" - podkreślono.

Jak zaznacza miesięcznik, u źródeł trwającej z przerwami od 1956 do 1984 r. współpracy ks. Czajkowskiego z SB leżał zastosowany przez bezpiekę szantaż obyczajowy, którego szczegółów nie podano. Ks. Czajkowski kategorycznie zaprzecza, jakoby kiedykolwiek przyjmował od swych rozmówców z SB pieniądze czy prezenty. Z dokumentów oficerów SB wynika, że kilkakrotnie tak go wynagradzali.

W specjalnym oświadczeniu ks. Czajkowski napisał m.in., że jego "uwikłanie trudno tłumaczyć tylko epoką, naiwnością, lękiem, zbytnią swobodą wypowiedzi". Dałem dowód słabości charakteru. To, co się dzieje od kilku tygodni wokół mojej osoby, także interpretacje niesprawiedliwe i obraźliwe, traktuję jako zasłużoną pokutę - zaznaczył.

Raport „Więzi” to także znaczący głos w dyskusji o lustracji, zwłaszcza lustracji polskiego Kościoła. Bohaterem jest znany duchowny, który - jak sam nie ukrywa - wyrządził wiele zła wielu ludziom. Ale w tle tego raportu można łatwo dostrzec haniebny system i jego pysznych funkcjonariuszy, oni zaś - jak konkludują autorzy - zajmowali się nie ochroną państwa, lecz

podsłuchiwaniem, śledzeniem i łamaniem ludzi. Przede wszystkim o nich w skomplikowanym rachunku sumienia z przeszłością nie wolno nam zapomnieć.