Krakowscy gimnazjaliści, którzy nie zdążyli omówić lektur przed egzaminem do liceum, za zadanie nr 32 dostaną prawdopodobnie dodatkowe punkty - dowiedziała się reporterka RMF FM. Według Ministerstwa Edukacji Narodowej to zły pomysł, krzywdzący uczniów, którzy lektury znali, ale słabiej napisali test.

REKLAMA

Ministerstwo Edukacji Narodowej zaproponowało, by pechowi gimnazjaliści dostali specjalne zaświadczenia o nieopracowaniu lektur. Większość szkół zapowiedziało już, że zaświadczenia kuratorskie uznają za bezwartościowe. O przyjęciu lub nie ucznia decydować będzie system komputerowy, który bierze pod uwagę końcową liczbę punktów. Przyczyną tej ogólnej bezradności jest elektronika. System przyjęcia do szkoły średniej we Wrocławiu to bezduszny system elektroniczny, który liczy tylko punkty - mówi Izabela Koziej, dyrektor obleganego przez gimnazjalistów liceum.

Takie zaświadczenia ewentualnie mogą pomóc, ale przy drugim etapie rekrutacji i to w tych szkołach, w których zostaną wolne miejsca. Okazuje się więc, że uczniowie, którzy nie z własnej winy nie przeczytali dwóch lektur i nie mogli odpowiedzieć na pytanie na teście, zostali więc pozostawieni sami sobie.

Przyznanie dodatkowych punktów to jedyne sensowne rozwiązanie - twierdzi małopolska kurator oświaty Agata Szuta: Wydawanie zaświadczeń w naszej sytuacji jest sprawą dość kontrowersyjną ze względu na to, że rekrutacja odbywa się drogą elektroniczną. Będziemy się zastanawiali nad tym, aby wpisać aneks do decyzji kuratora odnośnie rekrutacji. Zastanawiamy się nad tym, na jakiej zasadzie przydzielić tym dzieciom punkty. Rozważamy ich proporcjonalność.

MEN: Takie rozwiązanie jest krzywdzące

To bardzo zły pomysł. Poza tym kuratoria nie mają prawa przyznawać żadnych punktów - tak wiceminister Edukacji Narodowej Zbigniew Marciniak komentuje inicjatywę małopolskiego kuratorium. Według ministra pokrzywdzeni zostaliby ci uczniowie, którzy nie byli w tej pechowej grupie, rozwiązali zadanie, ale np. powinęła im się noga. Zostaliby z mniejszą liczbą punktów, niż ich koledzy, którzy dostali punkty z urzędu – twierdzi minister Zbigniew Marciniak: Uczeń, który znał lekturę, lecz dostał za zadanie 3 punkty, a z tego algorytmu wyszłoby mu więcej punktów, zgłaszałby pretensje do ministra – i słusznie.

Minister powtarza, że pechowym uczniom mają przecież pomóc zaświadczenia, że nie wykonali zadania nie ze swej winy. Ale w naborze do liceów decydują nie zaświadczenia, a liczba punktów. Zwłaszcza do tych renomowanych. I tu minister rozbrajająco rozkłada ręce: Ale przecież jest więcej szkół. Nie ta, to inna. Czyli zaświadczenia pomogą "upchnąć" pechowych uczniów tam, gdzie zostały wolne miejsca.