Gliwicka prokuratura postawiła zarzuty w sprawie wypadku w kopalni „Bielszowice” w Rudzie Śląskiej, do którego doszło kilkanaście godzin przed poparzeniem kilkunastu górników. Poświadczenie nieprawdy w dokumentach zarzucono sztygarowi zmianowemu, kierownikowi zmiany i zakładowemu inspektorowi pracy.

REKLAMA

Górnik został poparzony metanem w nocy z 22 na 23 lutego, ale sprawa wyszła na jaw, gdy dzień później, prawie w tym samym miejscu, zapalił się metan. W pożarze 17 górników zostało rannych.

Sprawą zajęła się prokuratura. Ustalono, że pierwszy z podejrzanych sporządził fałszywą notatkę dotyczącą przyczyn obrażeń, jakich doznał górników. Sztygar podał w niej, że pracownika poparzył strumień gorącej wody, a nie metan, jak było w rzeczywistości. Pozostałe dwie osoby - zdaniem prokuratury - potwierdziły nieprawdę, rzekomo uczestnicząc w pracach komisji badającej wypadek.

Trzem podejrzanym grożą kary od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Przypomnijmy, że gliwicka prokuratura nadal przesłuchuje świadków w sprawie drugiego, późniejszego wypadku.

Prawdopodobnie pierwsze zdarzenie mogło mieć związek z tą sprawą. Okoliczności pożaru bada specjalna komisja powołana przez Wyższy Urząd Górniczy. Wstępne ustalenia mają być znane do końca marca.

Posłuchaj także relacji reportera RMF Tomasza Maszczyka:

foto Archiwum RMF

08:45