To nie porachunki gangsterskie lecz wątek towarzysko-obyczajowy jest najpoważniej brany pod uwagę w śledztwie dotyczącym zabójstwa Jacka Dębskiego - dowiedziała się sieć RMF FM. Choć od kilku dni prasa rozpisuje się na temat kontaktów byłego szefa UKFiT-u z Jeremiaszem B. "Baraniną", rzekomym rezydentem gangu pruszkowskiego w Austrii, ten trop prowadzi donikąd.

REKLAMA

Faktycznie takie kontakty miały miejsce ze względu na koligacje rodzinne. Prawdą jest też, że Dębski kilka razy rozmawiał przez telefon z Jeremiaszem B. w dniu w którym zginął. Jednak jak powiedziała nam jedna z osób zaangażowanych w śledztwo, "wątku Baraniny w tej sprawie w ogóle nie ma". Dlaczego więc prokuratura i policja wykluczają, że Jeremiasz B. może mieć związek z zabójstwem Dębskiego? Żeby zabić Jacka Dębskiego Jeremiasz B. musiałby się posłużyć płatnym zabójcą, a tacy ludzie są zawodowcami w swoim fachu. Tymczasem rekonstrukcja zdarzeń z feralnego wieczora wskazuje na to, że morderstwo raczej nie było zaplanowane. Po pierwsze płatni zabójcy odchodzą od swojej ofiary dopiero kiedy mają pewność, że nie żyje. Dębski zaś został zraniony, wprawdzie ciężko zraniony, ale morderca uciekając jeszcze tego nie wiedział. Po drugie zawodowcy nie zostawiają żadnych świadków, a w tej sprawie jest Inka G., o której wiadomo, że widziała sprawcę i całe zdarzenie. Po trzecie zaś wszystko wydarzyło się kilkadziesiąt metrów od restauracji pełnej ludzi. Na tyle blisko, by goście z "Casa Nostry" słyszeli strzał. Płatny zabójca starałby się odciągnąć Dębskiego na tyle daleko, aby tego wystrzału nie było słychać. W tak odludnym miejscu jak Wał Miedzoszyński nie stanowiłoby to żadnego problemu. O ile oczywiście sprawca działał w zmowie z Inką G. I wreszcie jaki zawodowiec zostawiłby na miejscu łuskę mogąc ją ze sobą zabrać.

Na to, że może to być misternie utkana intryga szanse są niewielkie. Bo cóż to za intryga, w której jedna osoba ryzykowałaby, że trzy lata spędzi w więzieniu a morderca zawsze się będzie bał, że zostanie złapany jeśli Inka G. nagle zdecyduje się zeznawać. Dlatego właśnie prowadzący śledztwo przypuszczają, że kobietę musi łączyć z mordercą jakaś osobista więź. Może to ktoś z rodziny, a może osoba, dla której nie szkoda trzech lat spędzonych w więzieniu. Inka G. nie dostanie też zapewne statusu świadka koronnego. Na razie zbyt wiele świadczy o tym, że może być współsprawczynią zabójstwa Dębskiego. A zgodnie z prawem takiej osobie nie można zapewnić nowego życia i nazwiska w zamian za zeznania.

foto EPA

00:05