Doniesienie o przestępstwie, jakiego miał się dopuścić Roman Giertych z sejmowej komisji ds. Orlenu – złożył w prokuraturze pełnomocnik Jana Kulczyka. Wg biznesmena poseł namawiał go do składania zeznań obciążających prezydenta.

REKLAMA

Roman Giertych odpiera zarzuty, choć nie zaprzecza, że do spotkania w częstochowskim klasztorze doszło. Dziś na konferencji szef LPR oświadczył, że nie szantażował Jana Kulczyka, ani nie próbował w żaden sposób na niego naciskać.

Swoje spotkanie z najbogatszym Polakiem Giertych tłumaczy, mówiąc że zrobił to, bo jeden z paulinów powiedział mu, że ktoś chce mu przekazać ważne dokumenty nt. PKN Orlen. Do spotkania z Kulczykiem doszło, ale żadnych dokumentów mu nie przekazał - dodaje. Teraz bym się z nim nie spotkał - podkreśla.

Przypomnijmy, że wczoraj poseł mówił o przypadkowym spotkaniu w holu klasztoru, dziś już jest mowa o spotkaniu organizowanym przy obiedzie. Tej rozbieżności Giertych jednak nie tłumaczy, wyjaśnia jedynie, że całej sprawy nie wyjawił wcześniej, bo ojcowie paulini prosili o zachowanie dyskrecji.

Z drugiej jednak strony, rzucanie takich poważnych oskarżeń przez Kulczyka to sprytna rozgrywka odwracająca uwagę opinii publicznej od samego biznesmena i jego kontrowersyjnego spotkania z Ałganowem. To rzucone podejrzenie, które jeszcze nie przyjęło formy procesowego uprawdopodobnienia. Tak samo jak stało się z notatką, którą sporządzono w oparciu o relację pana Kulczyka, z której dzisiaj nic nie wynika. Poczekajmy zatem do tego, co się stanie w prokuraturze – komentuje Zbigniew Wassermann.

To także wpisuje się w linię obrony najbogatszego Polaka – najwyraźniej przyłączył się do grona tych, którzy chcą podważyć wiarygodność komisji lub wręcz ją zdementować.

Posłuchaj relacji reporterki RMF Beaty Lubeckiej:

Najbogatszy Polak przebywa w szpitalu w Londynie. Przed komisją ma się stawić 30 listopada.