Chińskie ministerstwo handlu wyraziło w czwartek stanowczy sprzeciw wobec ogłoszonych przez prezydenta USA Donalda Trumpa nowych ceł, które w przypadku importu towarów z Chińskiej Republiki Ludowej wynoszą 34 proc. Pekin wezwał do natychmiastowego wycofania decyzji, grożąc odwetem. Cła zostały nałożone też na sojusznika Stanów Zjednoczonych - Tajwan. "Polityka Trumpa wprowadza bardzo dużo nerwowej atmosfery, również w Azji Wschodniej" - mówi w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim na antenie Radia RMF24 prof. Marcin Jacoby, kierownik Zakładu Studiów Azjatyckich Uniwersytetu SWPS.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Dr hab. Jacoby: Amerykańskie cła są bardzo groźne dla Chin

Czy cła zagrożą Chinom?

Cła mogą być bardzo groźne dla Chin, które widzą w Stanach Zjednoczonych bardzo ważny rynek zbytu dla swoich produktów - mówi Jacoby.

Gospodarki Stanów Zjednoczonych oraz Chin są ze sobą silnie powiązane, w związku z czym każda zmiana obowiązujących ceł rzutuje na każdą ze stron.

Chińczycy deklarują, że są bardzo dobrze przygotowani do różnych pomysłów Donalda Trumpa - informuje ekspert, dodając, że Pekin jasno deklaruje symetryczną odpowiedź wobec polityki taryfowej USA.

Skończy się tym, że będzie to bardzo złe dla amerykańskiej i chińskiej gospodarki, a rykoszetem odbije się również na wszystkich innych gospodarkach na całym świecie - stwierdza profesor.

Chiny twardym graczem

Zakulisowo będą się odbywały negocjacje i stawiam na to, że Amerykanom bardzo zależy na tym, żeby negocjować - mówi Jacoby.

Cła zostały oczywiście nałożone nie tylko na Chiny, ale na kraje całego świata. To długa lista, 60 państw. Jest to początek negocjacji Donalda Trumpa, który oczekuje teraz, że liderzy wszystkich tych 60 państw będą na kolanach przychodzić do Waszyngtonu, błagać o litość i negocjować - ocenia ekspert.

Przy wcześniejszych ruchach Stanów Zjednoczonych, Chińczycy wykazali się sporą rozwagą. Chińskie cła były niższe niż amerykańskie i dotykały obszarów, które dla Ameryki są bolesne, ale nie za bardzo dla Chin. Chińczycy będą działać delikatnie, żeby wizerunkowo pokazać, że nie boją się Ameryki i odpowiadają wet za wet, ale też nie będą chcieli jeszcze bardziej skonfliktować Amerykanów oraz zaszkodzić swojej gospodarce. To są bardzo delikatne sprawy, bo one dotyczą też tego, jak Komunistyczna Partia Chin jest postrzegana w Chinach, a ma być postrzegana jako twardy gracz, który nie boi się Ameryki - komentuje sinolog.

Według niego obecna polityka międzynarodowa Donalda Trumpa ma doprowadzić do postrzegania Ameryki jako silniejszego gracza. Ma możliwości wywierania presji na swoich sojuszników, co już wielokrotnie widzieliśmy - stwierdza ekspert, dodając, że potencjalnie może to osłabić Pekin.

Cios również dla Tajwanu

Tajwan jest postrzegany jako jeden z najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych. Mimo to prezydent USA nałożył na Tajwańczyków cła w wysokości 32 proc.

Tajwan strasznie oberwał. Dla Tajwańczyków jest bardzo przykre, kiedy słyszą, że ukradli technologie mikroprocesorów od Amerykanów, a prawda jest zupełnie inna. To Amerykanie chcieli coraz taniej, coraz szybciej i coraz lepiej (produkować mikroczipy) - mówi ekspert.

Tajwańczycy, korzystając z amerykańskiej technologii, zaczęli tworzyć najlepsze na świecie półprzewodniki oraz mikroprocesory. Amerykanie teraz próbują to Tajwańczykom odebrać, zmuszając ich do budowania kolejnych fabryk (w USA). Chcą żeby TSMC (tajwańska firma produkująca układy scalone) produkowało najwyższej jakości mikroprocesory w Stanach Zjednoczonych, na rynek amerykański - tłumaczy.

Od strony ekonomicznej jest to również dużym uderzeniem, ponieważ inwestycje fabryk TSMC w Stanach nie kalkulują się ekonomicznie. Jest to wymuszanie na Tajwańczykach robienia czegoś, co jest dla nich bardzo groźne i niedobre ekonomicznie - być może dobre tylko dla Amerykanów. Taki to sojusznik niestety - zaznacza Jacoby.

Obawy Korei Południowej i Japonii

Trump widzi Azję jako swój główny teatr, główne miejsce, gdzie Stany Zjednoczone powinny działać, ze względu na coraz bardziej rosnącą potęgę Chin - wyjaśnia profesor.

Trump myśli w ten sposób: walnę cłami i tak mnie będą słuchać, bo nie mają innej możliwości. Więc czego nie wydobędę od nich ekonomicznie, to i tak nie zaszkodzi to naszym relacjom na poziomie militarnym - stwierdza ekspert.

Gość Tomasza Terlikowskiego zauważa także, że działania Waszyngtonu dosięgną również Koreę Południową i Japonię, gdzie obecnie stacjonują amerykańscy żołnierze.

Trump na pewno będzie znowu próbował renegocjować kwoty, które te państwa płacą za stacjonowanie żołnierzy amerykańskich, a jednocześnie za swoje bezpieczeństwo - tłumaczy.

Oba azjatyckie państwa będą musiały pogodzić się z nakładanymi cłami, a także z utrudnionym eksportem samochodów do Stanów Zjednoczonych, który dla japońskich jak i koreańskich producentów był bardzo ważny.

Jeśli chodzi o warstwę militarną, to nie wiem, czy jest jakiś pomysł, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo bez Stanów Zjednoczonych - mówi w internetowym radiu RMF24 profesor Marcin Jacoby.

Opracowanie: Julia Domagała.