Zyski rosną niemal czterokrotnie, celebryci szaleją na punkcie brzydko-słodkich lalek, a chiński Pop Mart staje się liderem globalnego rynku zabawek. Co stoi za sukcesem marki, która swoją popularnością bije na głowę Mattel, Hasbro i Sanrio?
Rok 2025 upływa pod znakiem spektakularnych sukcesów chińskiej firmy Pop Mart, która swoimi kolekcjonerskimi zabawkami podbiła światowe rynki. Według najnowszych danych finansowych, przytoczonych przez Sky News, zyski producenta wzrosły aż o 400 proc. w ciągu zaledwie sześciu miesięcy. Tak oszałamiający wynik to efekt eksplozji popularności serii "The Monsters", a w szczególności charakterystycznej lalki Labubu - zabawki z szerokim, zębatym uśmiechem.
Pop Mart, jeszcze kilka lat temu znany głównie w Chinach, dziś jest globalnym potentatem. Firma została wyceniona na około 123,3 miliarda złotych, przeganiając pod tym względem łącznie takie legendy, jak Mattel (producent Barbie), Sanrio (właściciel Hello Kitty) i Hasbro (odpowiedzialny za Transformersów).
Skąd ten fenomen? Labubu, zaprojektowana przez ilustratora Kasinga Lunga, zyskała status kultowej nie tylko wśród dzieci i młodzieży, ale także wśród gwiazd światowego formatu. Do grona fanów zaliczają się między innymi Rihanna, David Beckham czy Paris Hilton.
Zabawka, określana jako "brzydko-słodka", natychmiast znika z półek sklepów na całym świecie, a jej limitowane edycje osiągają zawrotne ceny na aukcjach. Rekord? Aż ponad 587 tysięcy złotych za unikatową, ludzkich rozmiarów wersję Labubu sprzedaną w czerwcu w Pekinie.
Pop Mart nie zwalnia tempa - sprzedaż firmy w pierwszym półroczu potroiła się do 13,9 miliarda juanów (ok. 6,88 miliarda złotych). Blisko 40 proc. tej sprzedaży pochodziło spoza Chin, co potwierdza, że mamy do czynienia z globalnym fenomenem.
Jednym z motorów napędowych sukcesu Pop Mart jest unikalny model sprzedaży tzw. blind boxów - czyli pudełek niespodzianek, w których nie wiadomo, jaka wersja zabawki kryje się w środku. To rozwiązanie rozgrzewa emocje kolekcjonerów, którzy - często w pogoni za kompletem serii - dokonują powtarzanych zakupów.
Sieć sprzedaży obejmuje nie tylko tradycyjne sklepy (w samych Stanach Zjednoczonych Pop Mart ma już 40 punktów i planuje kolejne otwarcia), ale także automaty vendingowe "Robo Shops". Zabawki można kupić także online, a już wkrótce do oferty dołączy miniaturowa wersja Labubu, którą można przypiąć do telefonu.
Szef Pop Mart, Wang Ning, nie kryje optymizmu i zapowiada dalszy dynamiczny rozwój. Ambicje są olbrzymie - zamierza zbudować imperium na miarę Disneya, inwestując w animacje i atrakcje parków rozrywki opartych na swoich postaciach.