Rodziny mają dostać dodatkowe pieniądze. PiS zapowiedział 800 plus na każde dziecko. Donald Tusk zaproponował, żeby zrobić to już od 1 czerwca. Reszta opozycji mówi mniej zgodnym głosem. O tym, czy rodziny dostaną te pieniądze, czy jest to wciąż gra wyborcza, mówił w Radiu RMF24 dr Marcin Kędzierski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Kędzierski o 800 plus: Napędzi inflację, ale taki impuls fiskalny może być pożądany

Czy one będą pierwszego czerwca czy pierwszego stycznia, to jest jeszcze kwestia otwarta. Natomiast trudno się spodziewać, żeby zarówno Jarosław Kaczyński, jak Donald Tusk z tego pomysłu się wycofali, skoro tak wyraźnie zadeklarowali to w ostatnich dniach - mówił gość Tomasza Terlikowskiego.

Skąd wezmą te pieniądze?

Wartość świadczeń socjalnych nie była waloryzowana od ładnych kilku lat. I jeżeli ktoś twierdzi, że w Polsce socjal napędza inflację, to mówi nieprawdę, dlatego, że dzisiaj jedynie waloryzowane będzie 500 plus. Inne świadczenia społeczne nie są waloryzowane, więc realna wartość tego tak zwanego socjalu w relacji do PKB wcale nie rośnie. Jak twierdzi doktor, napędzi to inflację w sektorze usług, jednak w sytuacji, w której grozi nam recesja, spowolnienie gospodarcze i możliwe, że bezrobocie, taki impuls fiskalny może być działaniem pożądanym.

Zdaniem ekonomisty, świadczenie 500 plus napędziło konsumpcję w Polsce, co oznacza, że napędziło także produkcję przemysłową czy sektor usług.

Jeżeli popatrzymy sobie na - mimo wielu błędów, które Prawo i Sprawiedliwość popełniło w ostatnich latach w zakresie polityki gospodarczej - podwyższenie stawki godzinowej, istotne podwyższenie płacy minimalnej i właśnie wprowadzenie 500 plus, to zwiększyło podmiotowość pracowników na rynku pracy i sprawiło, że nie są oni aż tak bardzo zależni w negocjacjach płacowych od przedsiębiorców - mówił gość Radia RMF24.

Na pytanie dziennikarza, skąd PiS weźmie na to pieniądze, doktor odpowiedział, że nie można porównywać budżetu państwa do budżetu gospodarstwa domowego, ponieważ państwo ma możliwość emitowania pieniądza. Jak mówił, drugą sprawą jest to, że potrzebujemy pieniędzy z podatków i większej progresji podatkowej.

Zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Platforma Obywatelska prześcigają się w tych propozycjach dotyczących obniżenia podatków. Ja przypomnę, że Prawo i Sprawiedliwość obniżyło najniższą stawkę PIT z 17 do 12 proc., a Donald Tusk zapowiedział w poniedziałek podwyższenie kwoty wolnej z 30 do 60 tysięcy złotych. Ja rozumiem, że to jest ukłon w kierunku wyborców bardziej liberalnych, natomiast to jest taki wyścig, który jest bardzo niebezpieczny z perspektywy stabilności finansów publicznych - komentował dr Marcin Kędzierski.

Kwestie socjalne uniosą PiS w górę?

Tomasz Terlikowski zwrócił uwagę, że PiS krótkoterminowo odniósł sukces, który został dość szybko dokonsumowany przez Donalda Tuska i zapytał, czy rzeczywiście ten pomysł polityczny przyniesie skutki korzystne dla Prawa i Sprawiedliwości? Jak twierdzi doktor, tego jeszcze nie wiadomo.

Wynik wyborczy się ustali w dwóch ostatnich tygodniach. Musimy również pamiętać, że w badaniach społecznych wychodzi coraz wyraźniej, że Polacy są coraz mniej skłonni do akceptowania, tak jak to nazywają rozdawnictwa. Efekty takiej decyzji zarówno po stronie Platformy i PiS-u mogą być niejednoznaczne. Podejrzewam, że część wyborców bardziej liberalnych może skłonić się, aby zagłosować na Konfederację. Do wyborów jeszcze jest bardzo daleka droga i wiele może zmienić, choćby widać wyraźnie, że te kolejne prowokacje ze strony Federacji Rosyjskiej mogą się zdarzyć. Skoro raz zadziałało, to możliwe, że Rosja to będzie powtarzała, a to będzie wprowadzało pewien chaos w szeregach władzy. No i może być kosztowne, także dla Prawa i Sprawiedliwości, które buduje swoją pozycję właśnie na tej retoryce dotyczącej bezpieczeństwa i skuteczności polskiej armii - mówił doktor.

Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zasugerował, że rozwiązaniem byłoby przyznanie 500 plus, ale tylko dla tych rodziców, którzy pracują. Nie miałby to być program zasiłkowy dla bezrobotnych czy niepracujących, a wyłącznie dla zatrudnionych.

To jest demagogia z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że mamy rekordowe wskaźnik zatrudnienia. W Polsce pracuje już ponad 17 milionów ludzi, więc beneficjentami 500+ są głównie osoby pracujące, bo to bezrobocie jest naprawdę na bardzo niskim poziomie. Po drugie, wiemy z badań międzynarodowych, że wprowadzanie takiego warunkowania dochodowego przy tego typu świadczeniach nie jest skuteczne i paradoksalnie ono może uderzyć w najbiedniejszych - mówił. Z perspektywy sprawiedliwości społecznej najlepiej byłoby, żeby świadczenie było powszechne, nawet jeżeli wypłacamy je osobom najbogatszym - dodał dr Marcin Kędzierski.

Zdaniem doktora, najlepiej byłoby wprowadzić mechanizm umożliwiający najbogatszym przekazywanie 500+ na cele charytatywne oraz stworzenie zachęty dla zarabiających więcej w miesiącu, żeby nie korzystali z tych pieniędzy, a przekazali je na cele użytku publicznego.

Opracowanie: Emilia Witkowska