Nie ma wątpliwości, że mocodawcą Rywina, pozostającym w ukryciu, był Robert Kwiatkowski i że swoją politykę w tej sprawie uzgadniał co najmniej z Aleksandrą Jakubowską i Włodzimierzem Czarzastym – mówi gość popołudniowych Faktów, Jan Rokita.

REKLAMA

Konrad Piasecki: Panie przewodniczący, wierzył Pan kiedykolwiek w to, że ujrzy Lwa Rywina za kratkami?

Jan Rokita: Ciężko mi było w to uwierzyć, patrząc na doświadczenia poprzednich 2 lat, na zachowanie sądu I instancji, na zachowanie prokuratury. Ale wygląda na to, że nawet ta cienka nadzieja na to, że sprawiedliwości stanie się zadość, spełnia się.

Konrad Piasecki: Wygląda na to, że ta więzienna cela coraz bardziej zaczyna się zbliżać do Lwa Rywina.

Jan Rokita: To nie chodzi o to, żeby epatować tym, że Lwa Rywina czeka więzienna cela, chodzi o elementarną sprawiedliwość. Chodzi o to, że człowiek tak ustosunkowany, tak zamożny i tak związany z elitą władzy jak Lew Rywin, jeśli dopuszcza się korupcji, to idzie do więzienia. To jest wielka nauczka dla wszystkich.

Konrad Piasecki: Uważa Pan, że powinien tam trafić już po dzisiejszym wyroku czy dałby mu Pan jeszcze te parę tygodni czy miesięcy na oczekiwanie na werdykt Sądu Najwyższego?

Jan Rokita: Nie, nie. Polskie prawo w tej materii jest jednoznaczne – wyrok sądu apelacyjnego jest wyrokiem pełnomocnym, ostatecznym, podlega wykonaniu i nie ma żadnego odwrotu od tego faktu. Lew Rywin od ogłoszenia dzisiejszego wyroku jest i powinien być tak naprawdę więźniem.

Konrad Piasecki: O tym dzisiejszym dniu wielokrotnie wszyscy myśleli i mówili, że to będzie taki dzień, w którym Lew Rywin zacznie sypać, kiedy ta wizja więziennej celi stanie mu przez oczami już tak wyraziście. Może sobie wtedy powiedzieć: „nie ochronili mnie, wobec czego sypnę swoich mocodawców”. Lew Rywin milczy i mówi, że jest niewinny.

Jan Rokita: No cóż. Czasem przestępcy bardzo trudno się kruszą i to wymaga dłuższego okresu czasu. Nie wiemy, czy kiedykolwiek Lew Rywin powie prawdę czy też nie. Doświadczenia sądowe pokazują, że przestępcy czasem przez całe lata milczą, przestępcy w znacznie poważniejszych sprawach. Przypomnę historię mordu na księdzu Jerzym Popiełuszce i przykład Piotrowskiego, który przesiedział tyle lat w więzieniu i pary z ust nie puścił. Nie wiemy, czy Lew Rywin coś powie czy nie. Wiemy natomiast, co powiedział dziś sąd i wiemy, że jeżeli prokuratura ma elementarną przyzwoitość i kieruje się elementarną logiką, to po tym wyroku wznowi postępowanie po to, ażeby szukać rzeczywistych sprawców przestępstwa.

Konrad Piasecki: No tak, ale czy rzeczywiście możemy ich znaleźć – półtora roku prac komisji, pół roku działania prokuratury – nikogo nie złapano za rękę do tego stopnia, żeby można był powiedzieć: „oto jest głowa tego, który przysłał”.

Jan Rokita: Bo to proces poszlakowy. W takich sprawach, sprawach korupcyjnych procesy są w większości przypadków poszlakowe. W moim przekonaniu po rocznych badaniach komisji śledczej nie ma żadnych wątpliwości, że tym mocodawcą, pozostającym w ukryciu, o którym mówił dzisiaj sąd w swoim uzasadnieniu, był Kwiatkowski i że Kwiatkowski swoją politykę w tej sprawie i swoje kroki w tej sprawie uzgadniał co najmniej z panią Jakubowską i z panem Czarzastym. To jest bezspornie udowodnione przez komisję śledczą.

Konrad Piasecki: Gdyby Jan Rokita był sędzią sądu powszechnego skazałby Kwiatkowskiego za to przestępstwo?

Jan Rokita: Najpierw prokurator musiałby wnieść akt oskarżenia. Bo bez aktu oskarżenia nawet Jan Rokita nie byłby w stanie skazać.

Konrad Piasecki: Załóżmy, że prokurator wnosi taki akt oskarżenia. Skazałby Pan?

Jan Rokita: Tak. Przyzwoity prokurator w moim przekonaniu taki akt oskarżenia powinien wnieść i po dzisiejszym wyroku wierzę, że jeśli taki akt oskarżenia się pojawi, to niezawisły sad nie kierując się wcale debatą polityczną w tej sprawie, sam podejmie słuszną decyzję, taką jaką my podjęliśmy w komisji śledczej.

Konrad Piasecki: Po pierwszym wyroku w sprawie Lwa Rywina był Pan smętny, nie zgadzał się Pan z nim. Ale dziś też w Panu nie widzę entuzjazmu, nie widzę uśmiechu na twarzy. Czy nie jest przypadkiem tak, że ta sprawa jest już prehistorią polskiej polityki?

Jan Rokita: Nie, ta sprawa nie jest prehistorią. Od niej w znacznym stopniu zależy wiarygodność polskiego wymiaru sprawiedliwości i wiarygodność tego, czy jesteśmy w stanie sprawców afer wsadzać do więzień czy też nie. Wokół afery Rywina rozpoczęło się tak naprawdę wielkie dochodzenie do prawdy o nieprzyzwoitości polskiego życia publicznego.

Konrad Piasecki: No tak, ale wydaje się, że afera Orlenu odkrywa tę prawdę w znacznie większym stopniu i odkrywa znacznie więcej wątków tej prawdy.

Jan Rokita: Niewątpliwie tak. Ale nigdy nie zmieni się już ten prosty historyczny fakt, że afera Rywina stała się drzwiami do sprawiedliwości i do przywrócenia moralności w polskim życiu publicznym. Gdyby tych drzwi wtedy nie wywarzono, nigdy by nie nastąpił to, z czym mamy teraz do czynienia.

Konrad Piasecki: Ale jedynym winnym za tymi drzwiami jest wciąż tylko Lew Rywin. Będzie ktoś jeszcze?

Jan Rokita: Jest dzisiejszy wyrok sądu, który jest na dodatek wyrokiem ostatecznym. Lew Rywin idzie do więzienia, sprawiedliwości staje się zadość, a wyrok sadu powiada, że Lew Rywin był pomocnikiem w korupcji a nie sprawcą korupcji. Kiedy ponad rok temu sporządzałem swój wniosek do raportu komisji śledczej napisałem dokładnie to samo. I dzisiaj mam takie osobiste poczucie satysfakcji – nie z tego, że miałem rację, ale że sprawiedliwości może stawać się zadość.