"Ja nigdy się nie gniewałem. Nie jestem człowiekiem, który ma żal, nienawidzi - ja przechodzę do następnego dnia" - tak gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM Mieczysław Wachowski odpowiada na pytanie, czy wybaczył braciom Kaczyńskim oskarżenia pod swoim adresem. Mówi, że Lech Wałęsa zawsze będzie dla niego przyjacielem. "Był przy mnie, gdy chorowałem, ale był też przy mnie, gdy miałem procesy. Powiedział: Proszę, moje konta są do dyspozycji Mietka!" - opowiada.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

28.09 Gość: Mieczysław Wachowski

Krzysztof Ziemiec: Jedna z najbardziej tajemniczych postaci. W latach 70. pracował jako zaopatrzeniowiec i taksówkarz. Po sierpniu’80 został głównym kierowcą Lecha Wałęsy, by rok później przedstawiać się jako sekretarz przewodniczącego. W czasach prezydentury Lecha Wałęsy był dyrektorem jego gabinetu, sekretarzem stanu, potem ministrem stanu. Ponownie zrobiło się o nim głośno w połowie ubiegłej dekady, gdy usłyszał zarzuty płatnej protekcji. Od lat zapalony żeglarz. Mieczysław Wachowski jest gościem RMF FM. Zniknął pan, panie ministrze, z życia publicznego w ostatnim czasie. To przez kłopoty ze zdrowiem?

Mieczysław Wachowski: Troszeczkę mnie problem z rakiem gardła, który mnie dopadł, wykluczył jakoś z życia i zmusił do walki o to, żeby być dalej wśród żywych.

Walki wygranej?

Zakładamy, że tak. Będę miał za miesiąc następne badanie i będę wiedział, czy następny rok znowu należy do mnie. Takie już będzie moje życie. Na razie walki wygrane.

Mieczysław Wachowski znów silny. "Kto nie z Mieciem, tego zmieciem"?

Ja to powiedziałem rakowi: kto nie z Mieciem, tego zmieciem. Rak był dość poważny, miał największy, bo aż G3, stopień złośliwości. Lekarze patrzyli ze zdziwieniem, że ja z tego wychodzę. Cieszę się, jestem dumny, staram się teraz wykorzystać to moje nowe narodzenie. Za miesiąc będę obchodził pierwszy rok nowego życia.

Widział pan film Andrzeja Wajdy?

Widziałem film Andrzeja Wajdy, mówimy o "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Byłem pod dużym wrażeniem, wzruszyłem się na tym filmie. Film świetnie zrobiony, bardzo, bardzo ciekawy i polecam wszystkim.

Odnalazł pan tam siebie?

Mnie nie ma w tym filmie. Pewnie wielu ludzi będzie może zdziwionych tym, że siebie nie zobaczą, ale pokazany jest tak duży przekrój walki Lecha Wałęsy o wolną Polskę, o tą sytuację, którą mamy, że to i tak cud, że Andrzej Wajda zmieścił to w dwóch godzinach.

Ten film w piątek wchodzi na ekrany polskich kin. Większość naszych słuchaczy na pewno go jeszcze nie zna. To jest taki film, gdzie Lech Wałęsa rzeczywiście jest sobą, gdzie jest przedstawiony w sposób autentyczny, rzeczywisty, czy jest postacią ze spiżu, pomnikową?

Powiem panu, że tutaj aktor grający rolę - Więckiewicz, zrobił to arcymistrzowsko. Nawet głos, który podkłada nie jest parodią. To jest autentyczny głos. Ja czasami na filmie łapałem się na tym, że słyszę Lecha Wałęsę. A to mówił aktor. Zagrał to wręcz rewelacyjnie.

Tylko czy ten Lech Wałęsa filmowy jest takim, jaki był w rzeczywistości? Czy nie jest zbyt mocno wybielony?

On nie jest wybielony. Lech Wałęsa powiedział po tym filmie, że aż taki nie jest. Ten Lech Wałęsa jest pokazany taki, jakim by Lech Wałęsa. Wtedy, w tamtych czasach. Proszę pamiętać, że to już upłynęło trochę lat. Ale to jest ten autentyczny Wałęsa - pewny siebie, wiedzący czego chce, pełen energii wewnętrznej by wygrać, by nie dać się, szukający dróg do tego zwycięstwa, kluczący. To jest Lech Wałęsa.

Nie ma mnie w filmie "Wałęsa", bo przy prezydencie byli ważniejsi ode mnie. Ja byłem cieniem Wałęsy

A nie ma pan żalu do Andrzeja Wajdy, że pana w tym filmie gdzieś nie ma? Przecież był pan bardzo ważną osobą w życiu Lecha Wałęsy. Pana rola była znacznie większa niż tylko bycie kierowcą.

Panie redaktorze, byli ważniejsi, byli znaczniejsi, którzy tam odegrali ważniejszą rolę. Ja byłem przy Lechu Wałęsie, jakby jego pracownikiem, cieniem.

Mówiono o panu "kapciowy".

To jest stara rzecz, ale jak już jesteśmy przy temacie - odpowiem. Byliśmy już trzeci dzień po wyborze Lecha Wałęsy na prezydenta. Prezydent - elekt przyjechał do Warszawy, i mówi: "dwa dni już jesteśmy w butach, może by jakieś kapcie?" Koledzy z BOR znający Warszawę kupili laczki. Ja wszedłem z nimi do pokoju. Akurat przy Lechu Wałęsie klęczał Jarek Kaczyński, ja mu rzuciłem (Wałęsie - red.) laczki i mówię: "zdejmij buty, będziesz miał wygodniej. Chłopcy przywieźli, ale bali się wejść". I mówię: "a co tu kolega się modli czy spowiada?" A on mówi: "nie, chce być premierem". Ja mówię: "no żartujesz! Teraz? W takim momencie?" I stąd Jarek zapamiętał, że ja przyniosłem szefowi te kapcie. Dla mnie było to rzeczą normalną, jemu to zostało w pamięci, bo nie został premierem i pewnie gdzieś tam za to winił i Lecha Wałęsę i mnie. Zresztą pretensje miał do całego świata. Ale zostawmy to. Ja Jarka rozumiem, współczuję, przeżywa wielką wewnętrzną tragedię. Stracił mamę, brata. Ja jestem pełen zrozumienia dla jego osoby. W dzisiejszym czasie. Wtedy byliśmy kolegami i walczyliśmy ze sobą o pozycję.

Nie mam żalu do Kaczyńskich

To trochę uprzedził pan moje pytanie, a właściwie nie moje, co słuchaczy, bo kiedy dowiedzieli się, że Mieczysław Wachowski będzie gościem RMF FM, mieli do pana kilka pytań. Oto trzy z nich: Z czego pan teraz żyje? Czy wybaczył pan Kaczyńskim oskarżenia pod adresem jego osoby, czy dalej ma do nich żal? Dlaczego Wałęsa powiedział, "był agentem, to go wyrzuciłem"? Na to środkowe chyba odpowiedź padła. Wybaczył pan?

Ja nigdy nie gniewałem się. Ja nie mam w sobie nienawiści. Ja nie jestem człowiekiem, który ma żal, nienawidzi. Nie, ja przechodzę do następnego dnia. Uważam, że coś, co się stało przechodzimy dalej. Nie zapamiętuję.

A to ostatnie pytanie. Ono jest dla pana cały czas istotne?

Może jeszcze, z czego żyję. Po tej mojej chorobie jestem już skazany na rentę. Będę już dalej i z tą chorobą, i z tą rentą się borykał pewnie do końca życia, oby jak najdłuższego. A z tym, trzecim pytaniem...

To, co mówił Wałęsa w 1983 roku choćby.

No z tym agentem. Lech Wałęsa bardzo żartobliwie to mówił i... odpowiadał na wiele pytań. Żeby też wyjaśnić - ja poprosiłem Lecha Wałęsę, gdy już zostaliśmy pracownikami jego urzędu, by poprosił ministra Milczanowskiego, by dostarczyć wszystkie papiery na temat mój, Andrzeja Drzycimskiego, księdza Cebuli, Andrzeja Kozakiewicza. Żeby sprawdził, co w tych teczkach jest, żeby potem było to całkowicie jasne. Lech Wałęsa przeczytał, oddał i zamknęliśmy temat. A stąd się wzięło, czy ja byłem agentem - otóż kiedyś na jakimś wiecu ktoś do mnie krzyknął: "Panie kapitanie, panie kapitanie!". Poprosił człowiek o autograf, który Lech Wałęsa mu dał, ale to słowo "kapitan" rozbiegło się po stojących obok ludziach. Ja byłem kapitanem, bo jestem żeglarzem i ten człowiek ze mną pływał.

Tylko panie ministrze, tych zarzutów, tych znaków zapytania wokół pana osoby jest znacznie więcej. Bo to są kwestie...

Już panu dokończę. Otóż, gdy byłem z Lechem Wałęsą, gdy on był prezydentem to mówiono: jak wtedy był kapitanem, to teraz pewnie jest majorem. Porównywano mnie do Superczyńskiego. Zostawmy. Wie pan, ktoś, kto jest złośliwie i negatywnie nastawiony zawsze znajdzie kij, żeby uderzyć.

Czyli te wszystkie dokumenty, które gdzieś tam krążą, to są dokumenty, które są nieprawdziwe?

Totalna nieprawda. Był komendant policji Ireneusz Wachowski. To samo nazwisko, ale prawdziwy policjant z krwi i kości, z Poznania. No to mnie przypisywano do niego. Wie pan, taka rzecz - ja kiedyś studiowałem krótko, zaocznie na WSI w Koszalinie. WSI...

Wyższa Szkoła Inżynierska.

Wyższa Szkoła Inżynierska, tak. Ale Kurski dorwał gdzieś tam WSI. Wachowski był w WSI. No nieprawda!

A kwestia wojska? Miał pan nieuregulowany stosunek, wyjechał za granicę. W czasach PRL-u było to niemożliwe.

Już panu mówię. Studiowałem na Wyższej Szkole Morskiej i tam miałem przysięgę jako student uczelni...

Z internowania wyszedł pan po jednym dniu.

Tak, ale to już efekt żądania Lecha Wałęsy. Lech Wałęsa dowiedział się wcześniej, bo moja żona i Józek Duriasz, aktor, byli u niego wieczorem, zanim przyszli po niego, i powiedzieli, że mnie aresztowali i ludzi aresztują, bo są aresztowania. Stąd Lech Wałęsa wiedział, że jestem aresztowany i powiedział, że będzie rozmawiał, ale warunek pierwszy: wypuścić Wachowskiego. Na drugi dzień mnie wyrzucono.

A wszystkie sprawy wokół Lecha Wałęsy, kiedy był prezydentem, choćby ułaskawienie "Słowika" - tam również padały oskarżenia, że pan za tym stoi.

Ta rzecz już została tyle razy wyjaśniona, ale chętnie powiem. Lech Wałęsa nie wiedział, że ułaskawia jakiegoś "Słowika", tylko jakieś nazwisko, ale tym zajmował się dział prawny. Ja nawet nie miałem pojęcia, że takie ułaskawienia były. W kancelarii nie wchodziliśmy sobie jeden drugiemu w paradę. To był dział profesora Falandysza, on zarządzał działem prawnym, tam przebiegało ułaskawienie. Jak ktoś jest ciekawy, niech wejdzie na stronę internetową, tam wszystko jest wyjaśnione, łącznie z przesłuchaniami. Ja byłem przesłuchiwany na ten temat i wysypano do kosza te wszystkie oskarżenia.

Dla mnie Lech Wałęsa zawsze będzie przyjacielem

Lech Wałęsa dla Mieczysława Wachowskiego dziś - to kto?

Lech Wałęsa zawsze zostanie dla mnie postacią, która odegrała w moim życiu największą rolę. To był mój szef, człowiek dużej charyzmy, wielki wódz...

...przyjaciel?

Lech Wałęsa nie używa tego słowa. Dla mnie tak. Bo ja jednak spędziłem z nim bardzo, bardzo dużo czasu. Obserwowałem jego walkę. Dla mnie zawsze będzie przyjacielem.

A był przy panu teraz, kiedy pan chorował?

Był przy mnie, gdy chorowałem, ale był przy mnie też, gdy miałem te procesy, gdy te sprawy zaczęły się wokół mnie toczyć. Lech Wałęsa powiedział: Proszę, moje konta są do dyspozycji Mietka! Jak trzeba kaucji, to ja chętnie dam. Lech Wałęsa nigdy nie odmawiał pomocy. Nawet nie trzeba było się zwracać - on zawsze chętnie sam z siebie, gdy widział kogoś w potrzebie, wyciągał rękę.

Czego pan życzy prezydentowi w dniu jego 70. urodzin jutro?

Myślę, że wewnętrznego spokoju i by przestał mówić o tym, że już jest gotowy, bo ma spakowane rzeczy i chce przejść na drugi świat, by zobaczyć jak Pan Bóg sobie z PiS-em radzi. Panie przewodniczący, panie prezydencie, no jeszcze czas!

Wybiera się pan na urodziny?

Będę jutro, a dziś, jeżeli mogę skorzystać z anteny, chciałbym mojemu synowi, który dzisiaj kończy 30 lat, złożyć serdeczne życzenia. No i życzenia Lechowi Wałęsie.