Co łączy Polaków? Eksperci, którzy uczestniczyli w specjalnej debacie podczas Rozmowy w południe w RMF FM są zgodni – to przede wszystkim rodzina. W przeddzień Święta Niepodległości naukowcy wskazują także, że Polacy szczególnie są dumni z ostatnich miesięcy, kiedy to pomagali swoim sąsiadom, dotkniętym wojną Ukraińcom. "Potwierdziliśmy naszą narodową cechę - jak jesteśmy w potrzebie to potrafimy się zebrać, przezwyciężyć podziały i zrobić coś wspaniałego. To łączy Polaków od lewej do prawej" – zauważył Marcin Duma, socjolog i szef pracowni badań opinii społecznych IBRiS.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Eksperci zdradzają: To łączy Polaków od lewej do prawej

Gdyby sięgnąć do twardych danych, mam mocny dowód na to, że to, co nas łączy, czyli ponad 80 proc. ogólnopolskiej próby dorosłych to jest potrzeba kolektywnego bezpieczeństwa. Czujemy niepewność - to się powtarza w paru badaniach od początku pandemii. To nie jest jednak tylko polski wynik, chociaż tak wysokiego wskaźnika nie znalazłam nigdzie indziej. Łączy nas przywiązanie do rodziny różnie rozumianej - czasem z wyboru, a czasem z dziedziczenia - wskazywała w Rozmowie w południe w RMF FM prof. Krystyna Skarżyńska.

W podobnym tonie wypowiadała się Maria Rotkiel.

Z perspektywy gabinetowego rzemieślnika, jakim jestem, faktycznie to, co nas łączy, to rodzina. Bezpieczeństwo i dobrostan rodziny to jest odpowiedź na aktualną rzeczywistość - powiedziała psycholog.

Marcin Duma wskazywał z kolei, że łączy nas kultura, język i stosunek do Święta Niepodległości.

To, że uważamy, że ono jest ważne, niezależnie od tego, jak świętujemy - czy pozostaniemy w domach odpoczywając, idąc na marsz, czy biorąc udział w biegu. Z dużych rzeczy, które nas łączą to też doświadczenia ostatnich czasów, czyli akcja pomocy Ukraińcom od początku wojny - ocenił socjolog.

Podczas debaty padło także pytanie o to, co dzieli obecnie Polaków.

Dzieli nas to, jak rozumiemy zapewnienie bezpieczeństwa i dobrostanu, bo jedna osoba powie, że dla niej bezpieczeństwo rodziny to są finanse, dlatego nie ma jej całe dnie w domu, bo pracuje, a druga osoba powie, że dla niej dobrostan rodziny to są nasze więzi i ona jest w domu, żeby o to dbać. Tu pojawia się konflikt, mamy wartość, którą rozumiemy trochę inaczej, jeżeli chodzi o zadbanie w codzienności o nią - przyznała Maria Rotkiel.

"Inne autorytety ma młodzież, a inne pokolenie ich rodziców"

Czy jest autorytet, który łączy wszystkich Polaków? Mi osobiście jest bardzo trudno, może dlatego, że z perspektywy pracy z rodziną inne autorytety są w tym pokoleniu dojrzałym - rodziców, a inne jeżeli chodzi o nastolatków. Świat cyfrowy wprowadził młodych ludzi w taką rzeczywistość, której dorośli nie rozumieją - mówiła w Rozmowie w południe w RMF FM Maria Rotkiel.

Ekspertka tłumaczyła, że "pokolenie rodziców, czyli osób dojrzałych możne się odwołać do postaci historycznych, do religii, do kościoła, który tutaj cały czas jest jakimś fundamentem wartości u wielu osób". Jednak jak zauważyła, młodzież to neguje. Młodzież to neguje i to w taki sposób, który jest dla tego starszego pokolenia bardzo trudny, przytaczając pewne argumenty, informacje, które czasami są wypierane przez dorosłych. I to jest w ogóle pole takich dużych starć jeżeli chodzi o ten obszar rodzinny - dodała ekspertka.

Zgodził się z nią również Marcin Duda, szef pracowni badawczej IBRiS. Ja myślę, że nie ma takiej postaci dziś. Ten rozdźwięk między starszymi a młodymi powoduje, że nie jesteśmy wstanie znaleźć takiego wspólnego mianownika, osoby, która byłaby wspólnym mianownikiem dla całego społeczeństwa. To się bierze oczywiście z tego, że ci młodzi ludzie socjalizują się w zupełnie innej rzeczywistości - argumentował badacz.

Prof. Krystyna Skarżyńska mówiła, że gdyby "traktować autorytet jako postać, za którą idziemy w różnych dziedzinach życia" to również się zgadza, że nie ma powszechnych autorytetów.

Ale ja akurat uważam, że to jest pewien wskaźnik dobrego indywidualizmu, czyli takiego abstrahowania od tego, co inni nam mówią, ja sama mam rozum i umiem sobie znaleźć osobę, która jest dla mnie ważną w tej dziedzinie, a w innej nie - mówiła.

Każdy może mieć taki autorytet, jaki jest mu dziś wygodny, bliski na tym etapie życia - dodał Marcin Duma.

"Nie umiemy dyskutować, bo coraz mniej musimy to robić"

Prowadzący rozmowę Krzysztof Berenda zapytał swoich gości również o to, czy spieranie się jest naszą cechą narodową czy ludzką? Ludzką oczywiście - stwierdziła Rotkiel.

Spieranie się jest bardzo konstruktywne, bo jeżeli my się spieramy to my się wymieniamy wiedzą, argumentami, każdy z nas może wiedzieć coś, czego współrozmówca nie wie. Więc samo spieranie się co do zasady jest bardzo konstruktywne. To jest w ogóle znakomita siłownia dla naszego umysłu, czy bardziej układu poznawczego. Spierajmy się, to jest bardzo dobre dla nas. Natomiast uczmy się spierać w sposób konstruktywny i nie agresywny - mówiła psycholożka. I dodała, że "tragedia jest wtedy, kiedy my zamiast się spierać zaczynamy traktować rozmowę jako drogę do przekonania kogoś do własnych racji i kropka".

Nie poznania czyiś racji. Bo spór, co do zasady powinien też polegać na tym, że zaczynamy od wysłuchania, chcę poznać pana stanowisko, rację, pogląd, chcę wiedzieć z czego wynika, jaką pan ma na ten temat wiedzę, chętnie przytoczę, to, co ja wiem. Pospierajmy się, poszukajmy czegoś, co nas może łączyć - dodała ekspertka.

Podobnego zdania była prof. Krystyna Skarżyńska. Jej zdaniem "zdecydowanie za mało się słuchamy". I trzeba by się zastanowić dlaczego my się mało słuchamy. Ja podejrzewam, że jest to spowodowane jakimś napięciem - mówiła.

Zdaniem Marcina Dumy nie umiemy dyskutować, bo coraz mniej musimy to robić.

Dyskusja, która polega na wysłuchaniu tego, co ktoś ma do powiedzenia wymusza wyjście ze swojej strefy komfortu, i nikt tego nie lubi, a dziś też tego nie musi. Ma swoje media, gdzie słyszy swoją opowieść, gdzie utwierdza się w tym, że on ma rację. Serwisy społecznościowe dostarczają mu więcej tego samego, w co klika. W związku z tym zatracamy niejako potrzebę tej dyskusji. I co to powoduje? Powoduje to, że centrum ludzi rozsądnych jest coraz mniejsze. A skrajności zyskują i przyciągają - wyjaśniał Duma.