„Wydaje mi się, że do wyborów prezydenckich to było dobre miejsce, żeby się pokazać. Natomiast po wyborach prezydenckich to zainteresowanie całkowicie opadło. Moja diagnoza jest taka, że ten region niestety, ze względu na liczbę ludności, nawet z punktu widzenia politycznego, jest średnio atrakcyjny. Przeciętna dzielnica w dużym mieście liczy więcej mieszkańców niż nasz region i po prostu nikomu nie opłaca się szczególnie o nas zabiegać” – mówiła w Rozmowie o 7:00 Maria Łukaszewska, właścicielka hotelu w Lądku-Zdroju.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Właścicielka hotelu w Lądku-Zdroju: Jesteśmy w utajonej fazie odbudowy

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Lądek-Zdrój rok po powodzi. "Mam nadzieję, że jesteśmy w utajonej fazie odbudowy"

Zdaniem Marii Łukaszewskiej miasto jest obecnie w "utajonej fazie odbudowy".

Specyfika tych zniszczeń powodziowych jest taka, że pewne rzeczy wymagają zwyczajnie czasu na osuszenie. Mam nadzieję, że w przypadku przepraw przez rzekę, chociażby mostów, które w dużym stopniu są jeszcze nieodbudowane, jest to kwestia przeprojektowania. To są stare, archaiczne projekty, więc mam nadzieję, że jesteśmy w utajonej fazie tej odbudowy i to wkrótce ruszy - mówiła.

Procedury opóźniają odbudowę

W specjalnym wydaniu w Radiu RMF24, rok po powodzi, gośćmi Rozmowy o 7:00 byli również Marta Adamus, nauczycielka, oraz Radosław Pasionek, dyrektor szkoły, który musiał odbudować nie tylko mury, ale i wspólnotę. W rozmowie z Piotrem Salakiem przyznał, że pewnym utrudnieniem są procedury.

Biorą się one przede wszystkim z tego, że gmina, która jest dysponentem budynku szkoły, musi organizować przetargi. Te przetargi mają swoją procedurę. Niestety, te procedury się nie uprościły i nie przewidują tego, że jesteśmy w fazie odbudowy i chcielibyśmy to zrobić szybciej, prościej - mówił.

Marta Adamus podziękowała na antenie swoim uczniom, ich rodzicom oraz wszystkim darczyńcom, dzięki którym dzieci mogły wyjechać na zielone szkoły.

Dzieci są po prostu niesamowite, są silne, empatyczne, wytrwałe. To one dały nam bardzo dużo siły. Tak samo ich rodzice. Na początku organizowaliśmy dla nich zajęcia opiekuńcze, żeby rodzice mogli zająć się swoimi domami, potem ruszyła duża rzesza darczyńców. Dzięki temu możliwe były wyjazdy na kolonie i zielone szkoły. Oczywiście od razu ruszyła pomoc psychologiczno-pedagogiczna - mówiła nauczycielka.

Jak dodała, dla niej te wyjazdy również miały wartość terapeutyczną. Przyznała, że do dziś nie ogląda relacji sprzed roku.

"Tam jest regularny plac budowy"

Dyrektor Pasionek mówił na antenie o wciąż dużych potrzebach szkoły.

Nadal nie mamy sali gimnastycznej. Tam jest regularny plac budowy, młoty wyburzeniowe cały czas pracują - relacjonował. Nie mamy jeszcze szatni, które zostały całkowicie zniszczone. Były w podpiwniczeniu budynku szkoły i nie mamy jeszcze na dobrą sprawę zrobionego nic wokół placu, który towarzyszy szkole. Boisko szkolne wymaga całkowitej przebudowy. Chcielibyśmy mieć plac wokół szkoły dla najmłodszych dzieci - dodawał.

Na wszystko jednak może nie starczyć pieniędzy, ponieważ straty oszacowano na kilkanaście milionów złotych.

Właścicielka hotelu zwróciła też uwagę na problem z ubezpieczycielami. Jej obiekt, choć odbudowany, nie jest ubezpieczony, ponieważ żadna z firm nie chciała tego zrobić po powodzi.

Mimo naprawdę wielomiesięcznych starań uzyskaliśmy odmowę od wszystkich ubezpieczycieli w kraju, motywowaną wysoką szkodliwością. To jest dla mnie chyba najbardziej krzywdzące, ponieważ ta wysoka szkoda była spowodowana katastrofą budowlaną, za którą odpowiadają Wody Polskie. My ponosimy w tym momencie koszty tego, że ktoś przez dwadzieścia parę lat nie dopilnował, by to było bezpieczne - oceniła.