Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych próbuje ustanowić rekord unikania dziennikarzy. Pięćdziesiąt dni po objęciu urzędu, Joe Biden ma dziś nareszcie wygłosić telewizyjne orędzie, ale pierwszą konferencję prasową nadal odkłada na później. Dotychczasowe próby zadawania mu pytań kończyły się umiarkowanymi sukcesami, czego szczególnie doświadczył jeden z reporterów, który na pytanie "o czym rozmawialiście z prezydentem Putinem?" usłyszał: "O Tobie". Nic dziwnego, że prasa zaczyna krytykować prezydenta. "Możesz uciekać, ale się nie ukryjesz" - pisze jeden z komentatorów, a publicystka popularnego portalu newsowego proponuje, by w takim razie spotkania z dziennikarzami odbywał zastępczo... hologram Joe Bidena, wyposażony w sztuczną inteligencję.

REKLAMA

Prezydent dziś ma po raz pierwszy od objęcia urzędu wygłosić telewizyjne orędzie do narodu. Tematem ma być rocznica pandemii. Nie wiadomo nic o tym, by po wystąpieniu przywódca miał odpowiadać na pytania dziennikarzy w ramach konferencji prasowej.

To pięćdziesiąty dzień jego urzędowania, a jeszcze nie odbyła się ani jedna taka prezydencka konferencja. Jak wylicza w raporcie opisywanym przez agencję AP profesor Martha Kumar z Towson University, w 50 dniu swojego urzędowania Donald Trump miał już na koncie pięć konferencji.

To jeszcze nic, bo jak wylicza Washington Post żaden z poprzednich 15 prezydentów nie czekał z pierwszym spotkaniem z dziennikarzami dłużej niż 33 dni. Oznacza to, że aktualny przywódca wolnego świata stroni od dziennikarzy dłużej niż którykolwiek z jego poprzedników urzędujących od lat dwudziestych zeszłego wieku. W dodatku najwyraźniej stara się jeszcze wyśrubować ten wynik.

Od kiedy został prezydentem, Joe Biden udzielił kilku wywiadów, ale żaden nie był na żywo. Ponadto, około 40 razy podjął interakcję z dziennikarzami przy okazji różnych wydarzeń, w których brał udział, ale przeważnie odpowiadał na jedno, a czasem na dwa pytania, przy czym bezwzględnie nie były to odpowiedzi wyczerpujące. Skrajny przykład miał miejsce po koniec stycznia, kiedy to na pytanie reportera Fox News o czym rozmawiał z Władymirem Putinem 46 prezydent Stanów Zjednoczonych odpowiedział: "O Tobie", po czym dodał odchodząc "Pozdrawia Cię."

Eksperci zauważają, że podczas gdy Donald Trump wdawał się w sprzeczki z dziennikarzami, którym z kolei zdarzało się na niego podnosić głos, Joe Biden w ogóle nie zawraca sobie głowy kontaktem z politycznymi reporterami. To sprawia, że trwoni pozornie tylko nieograniczony kapitał uwielbienia wielkich amerykańskich mediów, które podczas kampanii opisywały go jako uosobienie dobra, walczącego z wcieleniem zła w postaci Donalda Trumpa. Nawet bardzo przychylna nowemu prezydentowi stacja CNN zaczyna się niecierpliwić.

Wśród złośliwych komentarzy wyróżnia się propozycja publicystki The Hill. W tym drugim najpopularniejszego portalu newsowym w USA można przeczytać o jej propozycji, by prezydenta po prostu zastąpić hologramem. Jak wyjaśnia autorka, skoro głowie państwa brakuje sił czy ochoty na spotkania z mediami, to można go po prostu wyświetlić, a jego głos i formułowanie odpowiedzi na pytania powierzyć sztucznej inteligencji.

Za tymi rekordami i złośliwościami kryje się, według niektórych komentarzy, poważny problem 78-letniego prezydenta, dla którego wypełnianie wszystkich pisanych i niepisanych obowiązków może być zadaniem ponad siły; fizyczne i psychiczne. Przy okazji zwraca się uwagę na badania sondażowe wskazujące, że połowa Amerykanów uważa, że ciało i umysł najważniejszego przywódcy planety, niekoniecznie stwarzają mu warunki do pełnienia urzędu.

Co więcej, przejmowanie zadań przez otoczenie dotyczy nie tylko kontaktów z mediami. Wydaje się, że scedował też swoją rolę sternika amerykańskiej polityki zagranicznej. Jak wylicza pismo Politico, to jego zastępczyni Kamala Harris podjęła się kontaktu z dyrektorem WHO, i to ona rozmawiała z premierem Kanady Justinem Trudeau i francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem. To ona, a nie prezydent, wygłosiła inauguracyjne przemówienie dla dyplomacji w Departamencie Stanu.

W naszym kraju dobrze znamy koncepcję rządzenia ze spokojnego gabinetu, bez narażania się na telewizyjne występy i podstępy dziennikarzy. Jednak idea, by przed mediami chowała się osoba na najwyższym stanowisku i to w krainie przekazu, jaką są Stany Zjednoczone, wydaje się co najmniej dziwna.