Polska to piękny kraj, ale kiepsko położony. Zbrojnie wizytowali nas wszyscy: Hunowie i Mongołowie z jednej strony, Francuzi i Niemcy z drugiej. Z jednej strony morze, z drugiej Karpaty – więc rzadko mieliśmy wizyty z północy i południa. Ale na osi wschód-zachód bywało tłocznie. Co przeszli faszyści, to za chwilę wracali radzieccy żołnierze. Zabijali, gwałcili i grabili po równo.

REKLAMA

Trzeba zatem wyciągać z tego wnioski. Naszym poprzednikom to się nie udawało. Roili o Polsce od morza do morza albo o Polsce militarnie dorównującej światowym potęgom. Zawierali pakty z dalekimi krajami, marzyli o regionalnym przywództwie (jakby kraje naszego regionu o to ich prosili), a politykę zagraniczną opierali o tromtadracji ("nie oddamy guzika") i prośbach adresowanych do Pana Boga. Ale niestety, najczęściej ich Bóg okazywał się silniejszy ("Gott mit uns").

Wniosek jest więc następujący: Dajmy sobie spokój z marzeniami o mocarstwie polskim. Polska jest skazana na wybór: albo Wschód albo Zachód. Wybór Wschodu już ćwiczyliśmy. Dało nam to 45 lat spokoju, ale kosztem poziomu życia ludzi, nieudanego eksperymentu ustrojowego, ograniczenia demokracji. Okazało się, że Rosjanie - choć zapewne indywidualnie sympatyczni, jak my Słowianie - mają kompletnie inną mentalność społeczną. Biednie, ale imperialnie. U nas też tak bywa, ale większość woli (taką mam nadzieję) zasobnie, choć nie mocarstwowo.

Zostaje więc nam Zachód. I nie gadajmy głupstw o sojuszu z USA i roli wysuniętego, najwierniejszego sojusznika tego mocarstwa. Ameryka daleko i ma ważniejsze interesy, jak nasz kraj i jego przyszłość. Warto pozbyć się złudzeń w tej mierze i przestać pieścić złudzenia. Przyjdzie nowy prezydent i postawi na politykę izolacjonizmu, a nastroje społeczne w USA temu sprzyjają, i będzie po sprawie.

Tak realnie zostaje nam Zachodnia Europa. Równoczesnego sojuszu z Niemcami, Francuzami i Anglikami jeszcze nie ćwiczyliśmy. Wygląda ona na obiecujący. To co nam trzeba, to być w tym sojuszu partnerem, a nie tylko uczestnikiem. A partner to nie tylko beneficjant. Nie można tylko wyciągać łapy po kasę, czasem trzeba do niego dołożyć. Partnerstwo to także obowiązki.

I w tej perspektywie popatrzmy na problem uchodźców.